Ksiądz zna nasze tajemnice. Z czego spowiadają się ludzie przed świętami
- Kiedyś po jednej spowiedzi płakałem. Kobieta wyznała, że nienawidzi swojego dziecka i chce je zabić. Dzwoniłem potem do koleżanki psycholog i pytałem, co mam zrobić. Ona powiedziała mi o depresji poporodowej. Inna kobieta spowiadała się z tego, że marzy o śmierci męża. Ale chyba najgorszy był jeden mężczyzna. Wyznał, że zabił ukochanego psa córki – opowiada ksiądz Marcin.
23.12.2016 | aktual.: 23.12.2016 13:33
Ksiądz Marcin (imię zmienione) ma 33 lata. Jest wikarym w jednej z parafii na północy Polski. Miał jeździć na misję, wciąż o tym marzy, ale nie chce też zostawiać swoich parafian, do których już się przywiązał. – Ludzie w dzisiejszym świecie są bardzo bezradni - mówi.
Najtrudniejsza dla księdza spowiedź?
To była właśnie ta matka, która nie kochała dziecka. Skończyłem seminarium, miałem zostać misjonarzem, w szkole uczyłem się teorii, języków, ale nikt nie powiedział, jak rozmawiać z ludźmi. A oni przychodzą do nas, jak do psychologa. Bogatą kobietę z dużego miasta stać na wizyty u terapeuty, w mieście, w którym teraz służę jest mnóstwo biednych ludzi. Nie mają pieniędzy na psychologów. Zresztą dla nich psycholodzy to jakieś dziwadła. Ratunkiem jest ksiądz, czasem lekarz.
I trafiła do mnie ta kobieta, jej córeczka miała miesiąc. Mówiła, że rozumie mamę Madzi, tę o której głośno było w mediach, bo w jej głowie ciągle pojawiają się myśli, że chętnie zabiłaby dziecko. Gdy to powiedziała, przytkało mnie. Czułem, że muszę coś zrobić, żeby ją w tym zatrzymać. Bardzo poważnie potraktowałem jej słowa. Opowiadała, że przegląda strony internetowe i dowiaduje się, jak można przedawkować leki, jak udusić dziecko.
Co ksiądz zrobił?
Pytałem skąd myśli, żeby zabić dziecko. To było bardzo intuicyjne. Pochodzę z domu, gdzie była ósemka dzieci. Duża rodzina, dużo kłopotów. O mnie zawsze mówili, że pewnie zostanę księdzem, bo potrafię pochylić się, wysłuchać, nikogo nie zostawiam w potrzebie. Nie oceniałem. Dla mnie prawdziwy duchowny nie może oceniać. Próbowałem zrozumieć tę kobietę, ale to było trudne. Rozgrzeszyłem ją z tych złych myśli, bo mówiła, że żałuje i nie chce tego czuć. Poprosiłem też, żeby do mnie przyszła jeśli będzie jej ciężko. W parafii naszej jest tylko proboszcz i dwóch wikarych. Wszyscy się znają. Ale jeszcze pamiętam, że jak odeszła, wychyliłem się z konfesjonału, żeby zobaczyć, jak wygląda. Z jednej strony, przyznaję, to była ludzka ciekawość. Z drugiej, chciałem wiedzieć, jak wygląda. Myślałem, że może dzięki temu uda mi się ją kiedyś odnaleźć. Niewysoka, drobna blondynka w trochę za dużej kurtce. Dziewczynka.
Dlaczego chciała zabić dziecko?
Bo jej chłopak, ojciec dziecka chlał na umór, ciągle wdawał się w bójki. Bił też ją. W rodzinie nie miała żadnego wsparcia. Myślała, że rozwiązaniem jest pozbycie się dziecka. Skontaktowałem ją potem z tą moją koleżanką, która w Gdańsku studiowała psychologię, wiem, że rozmawiały. Wyprowadziła się potem od tego chłopaka.
Podobno ludzie spowiadają się najczęściej przed świętami?
Tak, to prawda. Są dwa takie momenty w roku. Boże Narodzenie i Wielkanoc. Wtedy nawet tzw. „letni katolicy” idą do kościoła. Mamy przez cały dzień wyznaczone dyżury. Dużo jest przyjezdnych, ludzi, którzy wracają na święta do domu i chcą się, w bezpiecznych warunkach, wyspowiadać.
O czym mówią?
O bardzo wielu rzeczach. Często zaczyna się na jakimś grzechu, a potem rozmawiamy o życiu. Potrzebują się wygadać. Miałem takiego mężczyznę, zrobił karierę, w mieście był stawiany jako wzór. Ale w konfesjonale płakał, mówił, że nienawidzi swojego życia.
Pomógł mu ksiądz?
Ja? Nie. W takich chwilach człowiek sam musi sobie pomóc, ja mogę tylko wysłuchać. A taki ktoś sam musi odpowiedzieć sobie na ważne pytania. Czy jeśli całe życie za czymś pędzę, a potem jestem nieszczęśliwy, to ten pęd jest czegoś wart? To jest tak, jak wtedy, gdy zostaję wezwany na ostatnie namszczenie. Ludzie chorujący, przed śmiercią, jeśli tylko są przytomni mówią, że najbardziej żałują zaniedbanych relacji z bliskimi. Po co komu kariera? No ja tego pędu nie rozumiem, ale może dlatego właśnie poszedłem do seminarium.
Kto jeszcze się spowiada?
Dużo nieszczęśliwych żon i matek. W miasteczku, gdzie pełnię posługę rytm życia jest podobny. Niektórzy mężczyźni pracują, a potem upijają się. Kobiety też pracują, a potem wracają do domu, zajmują się dziećmi. Są też ludzie, którzy żyją tylko z zasiłku. Wtedy scenariusz jest taki, że najczęściej on pije, ona go z tego picia wyciąga. I tak, te kobiety przychodzą i opowiadają mi, co się dzieje w domach. Nienawidzą tych mężów, wyobrażają sobie ich śmierć, czasem śmierć kogoś innego, bliskiego mężowi. Nie wiedzą, że nie muszą tak żyć. To mnie zawsze szokuje najbardziej. Z drugiej strony, gdy mówię: „nie musisz tak żyć”, one podają setki argumentów. Bo nie mają pracy, nie mają innego mieszkania, rodzina ich nie wspiera. Przez pół roku, na zastępstwo, miałem posługę w parafii w dużym mieście. Tam podczas spowiedzi ludzie opowiadali o innych rzeczach. Kobiety o aborcji, zdradach, pustce i chęci zmiany. Mężczyźni o rywalizacji z innymi, zaniedbywaniu rodziny i bliskich. O złości. Ale takiej rozpaczy, o jakiej słucham tutaj, nie było.
A może to wina księży? To od was słuchają o tym, jak trzeba żyć
Nasz proboszcz nigdy nie mówi, jak trzeba żyć. Zresztą to człowiek musi sam wiedzieć, jak chce żyć. Kiedyś przyjechał do naszej parafii mężczyzna. Też był zresztą wikarym, ale w innej parafii. Wyznał, że zakochał się w swoim proboszczu. To było silne uczucie. Była w tym fascynacja, pożądanie, wszystko. Miałem go wyrzucić, powiedzieć, że jest zboczeńcem? Nie, nie zrobiłem tego, choć czułem się okropnie. Znałem tego proboszcza, o którym opowiadał. Nasza rozmowa trwała długo, potem jeszcze przyjeżdżał parę razy. Wiem, że w końcu jakoś opanował fascynację, wciąż jest księdzem. Ale znałem przypadki rezygnowania z kapłaństwa. To też jest życie, nawet jeśli tego nie akceptujemy.
Wszystkich ksiądz tak łatwo rozgrzesza?
Nie. Najgorszy był dla mnie przypadek mężczyzny, który wyznał, że zabił ukochanego psa swojej córki. Nie chcę opowiadać o szczegółach, ale zrobił to po wypiciu dużej ilości alkoholu. Pies wpadł do domu, narobił bałaganu. To był pretekst. Ten mężczyzna twierdził, że żałuje, ale czułem złość, żal, kocham zwierzęta, zawsze mieliśmy koty i psy. Nigdy nie potrafiłbym źle potraktować zwierzęcia, jednocześnie myślałem o córce tego człowieka. Bolało mnie serce. Jednocześnie on mówił, że nie ma problemów z piciem, to była jednorazowa sytuacja.
Wie ksiądz, jak zareagowała ta córka?
Nie.Tej historii nie usłyszałem z żadnych innych ust. A moim zadaniem nie jest pytać tylko słuchać.
Gdy ksiądz nienawidzi, to co z tym robi?
Modlę się. Oraz sam się spowiadam. Ale staram się nie czuć nienawiści, czasem czuję niechęć.
Najczęściej wymieniane grzechy?
Oj, trudno powiedzieć. Ale chyba najczęściej padają takie zdania: „nie potrafię porozumieć się z żoną, robię jej na złość”, „nie ma czasu dla dzieci”, „za dużo pracuję”, „piję”. No i najczęstszy problem podczas świąt, niechęć wobec kogoś z rodziny. Matki, ojca, rodzeństwa. Niedawno była u mnie dziewczyna, która opowiadała, że nie chce świąt, bo dla niej to powrót do przeszłości. Mama bardziej kocha siostrę. Ona nienawidzi za to obu. Święta to, niestety, taki moment, że przed pewnymi rzeczami nie uciekniemy.
Najbanalniejsze grzechy ludzi?
Nie ma banalnych grzechów. Choć pewnie są grzechy lekki. Starsza pani opowiada, że nakrzyczała na sąsiadkę albo powiedziała do męża: „A idź ty gadzie”. Nastolatki zwierzają się, że pocałowały chłopaka albo wysłały mu swoje zdjęcie. Dziecko opowiada, że skłamało. Zresztą spowiadanie się z kłamstw jest na porządku dziennym. Okazuje się, że kłamiemy z każdego powodu. Bo nam wygodniej, bo się spieszymy, bo nam się nie chce.
Dzieci zawsze opowiadają o tym, że były niegrzeczne?
Nie. Choć pewnie najczęściej. Ale miałem kiedyś ośmiolatka, który opowiadał, że ma złe myśli. Wyobraża sobie nagie kobiety. I boi się, że przyjdzie do niego diabeł. Dokładnie użył tego dorosłego sformułowania: boję się, że mam złe myśli. Spytałem dlaczego wyobraża sobie te kobiety. Mówił, że często wyskakują mu zdjęcia w internecie. Dlaczego się tego boi? Okazało się, że siostra na religii mówiła, że myśli są grzechem i za każdą najdrobniejszą złą myśl idzie się do piekła. Proszę zobaczyć, ile tu punktów. Dlaczego ośmiolatek ma niekontrolowany dostęp do internetu? Dlaczego nie ma z kim o tym porozmawiać? Dlaczego nauczycielka straszy dzieci?
Jak ksiądz się oczyszcza? Przecież to bardzo obciążająca energia?
Ludzkie historie mają mnie obciążać? Nie obciążają. Ale rzeczywiście czasem potrzebuje wycieszenia. Uwielbiam święta. W tym roku jadę do swojej rodziny na Podlasiu. Będzie kilkadziesiąt osób, mam nadzieję śmiech i radość. Rodzina to moja siła.