Książę z bajki okazał się ropuchą
Zrywają się z samego rana i proponują jajecznicę do łóżka. W domu nie ma świeżego pieczywa, więc wskakują szybko w jeansy i biegną do sklepu. Pół godziny później dostajesz pachnąca kawę i pyszne śniadanie.
18.08.2011 | aktual.: 22.06.2018 12:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zrywają się z samego rana i proponują jajecznicę do łóżka. W domu nie ma świeżego pieczywa, więc wskakują szybko w jeansy i biegną do sklepu. Pół godziny później dostajesz pachnąca kawę i pyszne śniadanie. W takiej sytuacji aż trudno odmówić porannej powtórki z rozrywki i nie powrócić do gorących igraszek sprzed kilku godzin... Dlaczego w większości przypadków ta bajka szybko się kończy?
Kiedy Patrycja zapytała swojego faceta, czemu od wielu miesięcy nie zrobił jej śniadania, usłyszała: „Bo ja nigdy taki nie byłem. Wtedy musiałem się starać o twoje względy. Nie wiedziałem czy będziesz chciała się ze mną spotykać. Chciałem się pokazać od jak najlepszej strony” – odpowiedział. „Poza tym liczyłem na jeszcze jeden numerek” – uśmiechnął się cynicznie. Dlaczego mężczyźni udają kogoś, kim w rzeczywistości nie są?
Dlaczego ropucha udaje czarującego księcia? Odpowiedź jest prosta: po to, by nas uwieść. - Istnieje nawet takie sformułowanie jak marketing przedmałżeński – mówi psychoterapeuta Arkadiusz Bilejczyk. - Czasem jest to działanie bardzo świadome: zaczynamy się zachowywać w określony sposób po to, by przypodobać się naszemu nowemu partnerowi. To zupełnie normalne, że kiedy poznajemy kogoś, chcemy się pokazać od jak najlepszej strony, nie dotyczy to wyłącznie sytuacji damsko-męskich. Tak jest przecież, kiedy przychodzimy pracować w nowym miejscu, czy zjawiamy się na imprezie, gdzie nie znamy części osób – wyjaśnia psycholog.
- Jednak w sytuacji pewnego rodzaju romantycznej relacji między dwojgiem partnerów, niektóre tego typu zachowania mogą być nawet nieświadome. Matka natura skonstruowała nas w taki sposób i to jest zupełnie normalne, że na samym początku partnerzy mają większą potrzebę kontaktu, większą chęć, by przypodobać się sobie nawzajem, aby stworzyć podwaliny pod długoterminowy związek – dodaje.
Wspomniany „Marketing przedmałżeński” to cały zespół zachowań, które mają na celu przedstawienie nas jako bardzo interesujące, niemalże idealne jednostki. W pewnym sensie staramy się zareklamować produkt tak, by został kupiony. Kiedy dojdzie do transakcji, która zostanie przypieczętowana wspólnym zamieszkaniem, ślubem lub czymkolwiek innym, co dla partnerów jest znaczące, przychodzi prawdziwe życie.
Kiedy mężczyzna przestaje się starać...
Zacznijmy od tego, że zmieniają się nie tylko mężczyźni. Zdarza się, że kobiety też coraz rzadziej wskakują w małą czarną i malują usta czerwona pomadką. Coraz częściej z kolei bywają niezadowolone, zaczynają narzekać. - To prawda, widzę po sobie, że zdarza mi się marudzić, a wcześniej tego nie robiłam. Ale wiesz co? Usiadłam kiedyś i zastanowiłam się. Przypomniałam sobie większość sytuacji, w których narzekam i to jest zamknięte koło – opowiada 29-letnia Marta.
- Kiedy narzekam, to na rzeczy, które właśnie się zmieniły. Np. kiedyś pomagał mi przy zmywaniu naczyń, teraz po sobie nawet nie wyniesie talerza. Nie chce wyjść ze mną na zakupy, a wcześniej mówił, że jego księżniczka nie powinna chodzić z ciężkimi siatkami – wymienia Marta. Usiadła i na spokojnie z nim porozmawiała. Wyjaśniła swoje stanowisko i poprosiła o jakieś wytłumaczenie.
- Nie chcę być zrzędzącą, wiecznie niezadowoloną babą, do której aż nie chce się wracać do domu, więc od razu to wyjaśniłam. Zapytałam też czy są rzeczy, które jego irytują. Powiedział, że wszystko jest jak trzeba, chciałby tylko, żebym, częściej była taka szczęśliwa jak kiedyś – mówi. Ale jak tu być szczęśliwą, kiedy książę z bajki zwiał na białym rumaku, a na swoim miejscu zostawił gorszy model?
- Ja rozumiem, że nie jesteśmy idealni. Wkurza mnie tylko jedna rzecz: dlaczego faceci udają kogoś zupełnie innego, niż są? Owszem, wszyscy z czasem staramy się coraz mniej, bo codzienność daje nam nowe wyzwania i czasem zapominamy o romantyczności, ale ja nie udaje kogoś zupełnie innego, niż jestem. Nie widzę sensu w takim zachowaniu. Po co mam kłamać? Żeby przynieść komuś rozczarowanie? – mówi Patrycja, która przez pierwsze dwa, może trzy miesiące związku dostawała kanapki do pracy od ukochanego. Wszystkie koleżanki w biurze jej zazdrościły, bo same przygotowywały jedzenie dla siebie i swoich facetów, a ona przychodziła do pracy z siatką, z dwiema pysznymi kanapkami i jogurtem.
Z czasem w torbie lądowało już tylko jabłko. Kiedy po sobotnim śniadaniu, które przygotował dla niej ukochany, chciała pozmywać naczynia, słyszała: „Bez przesady, nie będziesz jeszcze u mnie zmywać. Masz takie piękne dłonie”. Po kilku miesiącach wszystko się zmieniło. Na zakupy musiała chodzić sama, po obiedzie, który przygotowała, przychodził czas na zmywanie. Nikt już nie dbał o kondycję jej paznokci. O kanapce do pracy mogła pomarzyć. Patrycja posmutniała - Wiesz, zaczynasz się czuć tak, jakby ktoś ciebie oszukał, jakby mu już zupełnie nie zależało. Najgorsze jest to, że otwarcie się do tego przyznał. Powiedział, że bardzo mnie kocha, ale muszę zrozumieć, że nie będzie się już tak starał, bo to normalna kolej rzeczy. Że chciał mi się pokazać z takiej strony, że tak naprawdę jest inny i zawsze był – dodaje.
Z jej twarzy zniknął uśmiech
Tak sprawę widzą kobiety. Zakochują się w cudownym księciu z bajki, którego wymarzyły sobie jeszcze jako małe dziewczynki. Ideał zmieniał się nieco w miarę upływu lat, ewaluował wraz z modą, doświadczeniami życiowymi, potrzebami. Nadszedł dzień, kiedy wreszcie go spotykasz! Jest jeszcze lepszy, niż się spodziewałaś. Dba o ciebie, troszczy się, czasem nawet słyszysz „Powiedz mi, czego byś ode mnie chciała. Co mogę zrobić, żeby sprawić ci przyjemność? Mało się znamy więc musisz mówić otwarcie”. Nie wierzysz własnym uszom. „Czyżby spotkało mnie aż takie szczęście?”- myślisz. A może to nasza wina? Zbyt poważnie traktujemy to, co mężczyźni prezentują nam na początku, a czułe słówka i miłe gesty przysłaniają nam inne ich cechy?
- Zgadzam się z tym, że bardzo się zmieniamy. Zauważyłem to sam po sobie. Ja to widzę w ten sposób: mężczyźni szybciej się zakochują, mocniej ulegają chemii. Kobiety są bardzo uczuciowe, ale potrzebują czasu na to, żeby się otworzyć, dać z siebie więcej – mówi 32-letni Krzysztof, który od trzech lat jest żonaty. - Dlatego my robimy wszystko, żeby je uwieść, pokazać, że warto nam zaufać. Wstyd się przyznać, ale kiedy poznałem swoją żonę też dbałem o nią bardziej niż teraz. Dużo rozmawiamy, zawsze proszę ją o to, by mówiła szczerze jak coś jej nie pasuje, bo może da się coś zmienić – dodaje Krzysztof.
Opowiada mi o tym, jak często obdarowywał ją jakimiś drobnymi upominkami, niespodziewanie wpadał, by odebrać ją z pracy, organizował pikniki. - Dzisiaj też zależy mi na tym, by była szczęśliwa, ale przyznaję się, że bardzo rzadko porywam się na podobne gesty, a to było miłe. Powinienem do nich wrócić, chociaż raz na jakiś czas zrobić Agnieszce małą niespodziankę.
Krzysztof przyznaje, że jego żona też nie jest taka sama jak kilka lat temu, ale to są zupełnie inne zmiany. - Nie chodzi tutaj o gesty czy pewne zachowania – Agnieszka nadal dba o mnie lepiej niż to robiła moja rodzona mama – śmieje się. - Po prostu częściej jest zestresowana, niezadowolona, kiedyś częściej żartowała i bawiła się ze mną. Wiem, że ma na głowie sporo obowiązków, ale jeśli za czymś tęsknię, to właśnie za tą spontaniczną, wesołą kobietą – mówi Krzysztof.
Prawdziwe ja
Ona chce, aby książę z bajki na zawsze pozostał sobą, on tęskni za uśmiechniętą dziewczyną, z którą można konie kraść. Jak wiadomo, z czasem namiętność w związku opada i zaczyna się życie z dnia na dzień. Co zrobić, żeby nikt nie był rozczarowany? - Starać się, ale nie kłamać. Jeśli całe życie nie gotowałeś i nie masz zamiaru tego robić, nie zapraszaj mnie kilka razy w tygodniu na wymyślne kolacje do siebie, bo później będzie mi przykro, że już tego nie robisz – mówi Patrycja. A skoro będzie jej przykro, to wesoła dziewczyna schowa się za plecami tej narzekającej zołzy.
(asz/sr)