Laktacyjna propaganda czy oswajanie intymności? Z publicznym karmieniem piersią wciąż jest problem
W Sądzie Okręgowym w Gdańsku zaczyna się właśnie pierwsza taka sprawa w historii. Kobieta, którą kelner poprosił, by nie karmiła swojego dziecka na sali, postanowiła pozwać właścicieli sopockiej restauracji. Publiczne karmienie piersią cały czas budzi kontrowersje, a końca tej debaty wciąż nie widać.
Podczas gdy jedne kobiety karmią swoje pociechy ostentacyjnie, również w miejscach publicznych, inne nie ulegają „terrorowi laktacyjnemu”, a nawet całkowicie rezygnują z podsuwania dziecku piersi. Powody bywają różne - niektóre z nich swoją decyzję tłumaczą wstydem. Nie chcą być obserwowane, denerwują się, że mają mało pokarmu, a o karmieniu poza domem nie chcą nawet myśleć.
Przypadek z Sopotu to zdecydowanie precedens i przykład, że nie wszystkie kobiety chcą się karmienia wstydzić po kątach. Matka, która pozywa restaurację, czuje się urażona i nie chce tego tak łatwo zostawić. Właściciele lokalu twierdzą zaś, że odpowiadali tylko na uwagi pozostałych klientów, którzy poczuli się zgorszeni widokiem nagiej piersi tuż przy ich posiłku.
Podobnych historii, które jednak nie miały jeszcze swojego finału w sądzie, można naliczyć przynajmniej kilkadziesiąt.
Październik 2014. Radom. Młoda kobieta zostaje wyproszona z kawiarni w galerii handlowej. Dlaczego? Bo karmiła swojego trzymiesięcznego synka piersią. Sprawę opisywali lokalni dziennikarze, temat podchwyciły też media ogólnopolskie. Rozpoczęła się dyskusja: ile wolno karmiącej kobiecie? Wypowiadały się matki, które karmią zawsze, gdy zajdzie taka potrzeba. Miejsce nie gra roli. Uważały, że podawanie dziecku piersi to powód do dumy, a nie wstydu. Zorganizowano nawet akcję „Karmiące cyce na ulice”. Chciały pokazać, że karmienie to naturalna czynność. I najlepsza decyzja, jaką może podjąć młoda mama - dzięki temu jej dziecko dostaje wszystko, co najlepsze.
Najwięcej tracą kobiety?
Nie wszystkie mamy z publicznym karmieniem czują się komfortowo. Powody są różne. Opowiada o tym m.in. 29-letnia Aneta, mama czternastomiesięcznej Basi. - Karmiłam piersią tylko przez miesiąc. Od początku nie czułam się z tym dobrze. O karmieniu poza domem nie było mowy. Raz musiałam nakarmić córkę u rodziców i czułam się jak eksponat muzealny. Pewnie dlatego, że chociaż wyszłam do drugiego pokoju, rodzice co chwilę do nas zaglądali – mówi.
- Karmiłam piersią dwoje moich dzieci przez rok każde i nigdy publicznie. Nie wyobrażam sobie robić tego przy stole z gośćmi, w tramwaju, w galerii przy obcych ludziach. Zawsze dbałam o to, by mieć komfort psychiczny i spokój swój i dzieci, a to było możliwe tylko podczas karmienia w ustronnym miejscu i nigdy z gołymi piersiami na wierzchu! – przyznaje jedna ze świeżo upieczonych kobiet.
Podobny problem ma wiele Polek i nie chodzi często tylko o obcych ludzi spotykanych na ulicy. - Czy nie wstydzicie się karmić piersią przy swoich rodzicach, zwłaszcza ojcu? - zastanawia się jedna z internautek. - Jeśli już koniecznie przy kimś, to tylko przy mężu albo mamie - nikogo innego nie toleruję. Na początku teściowa przy każdych odwiedzinach chciała mi oglądać cyce, ale grzecznie, lecz stanowczo jej powiedziałam, że nie cierpię, jak ktoś mi w cyc zagląda. Teściowa aż łezkę uroniła, nie wiem, czy się obraziła czy co, no ale jakoś mnie to nie wzrusza – pisze inna.
Niektóre kobiety przyznają, że propaganda laktacyjna nie robi na nich wrażenia, a wręcz je denerwuje. - Od początku naturalne karmienie było dla mnie powodem do stresu. Miałam bardzo mało pokarmu, dosłownie musiałam walczyć o każdą kropelkę. Każde karmienie trwało bardzo długo. Kiedyś wpadła do mnie mama i zaczęła udzielać mi rad, że powinnam inaczej trzymać dziecko, że źle je przystawiam. Strasznie mnie to zdenerwowało. Od tamtej pory przestałam karmić przy innych. To zbyt intymna czynność, żeby robić to przy ludziach. Karmienie i tak u mnie skończyło się szybko - mówi Beata, lat 28.
Oswajanie intymności
Specjaliści od kampanii społecznych dwoją się i troją, by oswoić jakoś ten temat. Polacy wydają się jednak podzieleni. Jednym kobieta karmiąca dziecko w autobusie nie będzie przeszkadzać, inni zrobią awanturę – często niemałą.
- Karmienie piersią to naturalny bieg rzeczy – przekonują kobiety, które znalazły nawet wsparcie wśród celebrytek. Zaczęło się od Mirandy Kerr, która cztery lata temu pokazała się na Instagramie z synkiem Flynnem przy piersi. Rok temu furorę zrobiło zdjęcie Gisele Bündchen, karmiącej córeczkę Vivian Lake za kulisami sesji zdjęciowej, podczas manikiuru i układania włosów. W sieci pojawiło się zjawisko tzw. brealfie, czyli selfie podczas karmienia.
Z kolei w Wielkiej Brytanii założono stronę na Facebooku „Pump in Public”, którego autorka, Ellie Gordon, propaguje naturalne karmienie, a w Polsce o tym aspekcie macierzyństwa pisze m.in. Hafija z „Bloga Matki Karmiącej”. Wszystkie akcje, zarówno te amatorskie, jak i te przygotowane przez specjalistów, bardzo powoli zmieniają nastawienie społeczeństwa do matek.
Trwa właśnie Światowy Tydzień Karmienia Piersią, a w mediach społecznościowych pojawiają się kolejne historie kobiet, które postanowiły dosłownie wyjść z ciemnego kąta i karmić swoje pociechy tam, gdzie tylko uznają to za odpowiednie. Tak jest dziś choćby w Argentynie, gdzie setki kobiet postanowiły nakarmić swoje dzieci w środkach komunikacji miejskiej. Argentyńska akcja to hit sieci, a do świeżo upieczonych matek dołączyły też prezenterki ze szklanych ekranów, które karmią maluchy na wizji. Na takie akcje w Polsce trzeba będzie jeszcze długo poczekać.