Lato sprzyja chorobom wenerycznym
Wakacje sprzyjają beztrosce i ryzykownym zachowaniom seksualnym. Już 70 proc. singielek przyznaje się do uprawiania seksu bez zabezpieczeń - donosi "Daily Mail". Efekt to niebezpieczne choroby weneryczne. Coraz częściej mówi się wręcz o epidemii chlamydiozy, która dosięgnęła nie tylko Wielką Brytanię, ale także Australię czy Danię.
12.06.2012 | aktual.: 12.06.2012 11:37
Wakacje sprzyjają beztrosce i ryzykownym zachowaniom seksualnym. Już 70 proc. singielek przyznaje się do uprawiania seksu bez zabezpieczeń - donosi "Daily Mail". Efekt to niebezpieczne choroby weneryczne. Coraz częściej mówi się wręcz o epidemii chlamydiozy, która dosięgnęła nie tylko Wielką Brytanię, ale także Australię czy Danię.
Jak mówi dr Tony Steele, współautor badań, głównym powodem do niepokoju jest seks bez zabezpieczeń na wakacjach. "Kobiety najczęściej nie wiedzą nic na temat poznanego mężczyzny, a seks bez prezerwatywy stwarza ogromne ryzyko zarażenia chorobą przenoszoną drogą płciową" - wyjaśnia na łamach "Daily Mail".
18 proc. spośród 2 tys. kobiet, które wzięły udział w badaniu, twierdzi, że często są zbyt pijane, aby pamiętać o zabezpieczeniu. 8 proc. przyznaje natomiast, że po prostu... nie lubi stosować prezerwatyw. Mimo rozluźnienia obyczajów, jedna na dziesięć singielek wstydzi się zapytać partnera o ochronę.
Dlaczego dorosłe kobiety są tak nieodpowiedzialne? - Obecnie często traktujemy choroby weneryczne jako pieśń przeszłości, bo choć tyle osób na nie choruje, to nikt nie chce się tym chwalić, traktując je jako wstydliwą przypadłość. Stąd też często panie stosujące nie prezerwatywy, ale tabletki antykoncepcyjne, mają w głowie irracjonalne wręcz przekonanie, że skoro „się zabezpieczam” to przecież nic mi nie grozi. Zabezpieczenie przed ciążą bywa czasem spostrzegane jako zabezpieczenie przed chorobami. Takie przekonanie w powiązaniu z letnim rozluźnieniem, alkoholem, słońcem, a czasem i egzotycznym kochankiem sprawiają, że dorosłe i inteligentne kobiety zachowują się dużo mniej odpowiedzialnie niż nastolatki i podejmują coraz więcej ryzykownych zachowań seksualnych, które często kończą się poważną w skutkach chorobą – mówi Daniel Cysarz, psycholog, seksuolog i psychoterapeuta.
Syfilis wciąż ma się dobrze
Wakacyjne odprężenie i krążący we krwi alkohol nie są jedynymi winowajcami dramatycznego wręcz wzrostu zachorowań na STD (ang. sexually transmitted disease - choroby przenoszone drogą płciową). Wciąż wiele do życzenia pozostawia stan wiedzy na temat chorób przenoszonych drogą płciową: ryzyka zarażenia, objawów i, co najważniejsze, konsekwencji.
Obawiamy się AIDS, ale lekceważymy rzeżączkę, kiłę, kłykciny kończyste czy wspomnianą chlamydiozę. A to właśnie one należą do najpowszechniejszych chorób wenerycznych i w ciężkich przypadkach mogą prowadzić do uszkodzenia układu nerwowego czy niepłodności. Jeszcze większą obojętność wykazujemy wobec HCV i HBV, a to przecież stosunek płciowy jest jedną z możliwych dróg przekazania wirusa zapalenia wątroby. Co ciekawe, choroby przenoszone drogą płciową nie są wyłącznie domeną nastolatek i młodych kobiet. Na zeszłorocznym spotkaniu International Society for STD Research w Quebec w Kanadzie, przedstawiono dość zaskakujące wyniki badania przeprowadzonego z udziałem ponad 7,5 tys. Amerykanek. 13 proc. spośród kobiet powyżej 50. roku życia jest zarażonych rzęsistkiem pochwowym (Trichomonas vaginalis). U dwudziestolatek odsetek ten wynosi 8,3 proc. Na ile jednak sytuacja ta jest wynikiem braku rozsądku w dojrzałym wieku, a na ile po prostu nieleczonym zarażeniem jeszcze z lat młodości? Nie wiadomo.
Seks oralny też groźny?
Myślisz, że zagrożenia nie ma, gdy decydujesz się na seks oralny? Błąd. W czasie takiego kontaktu „złapać” można chociażby wirusa brodawczaka ludzkiego. Jak podaje British Medical Journal, to właśnie popularność kontaktu oralnego może być przyczyną zwiększenia o 50 proc. liczby przypadków raka jamy ustnej, które nastąpiło na przestrzeni ostatnich 20 lat. Z badania wynika, że ryzyko rozwoju raka gardła jest aż o 25 proc. wyższe u kobiet, które miały sześciu lub więcej partnerów, z którymi uprawiały seks oralny.
Bezpieczny seks, czyli...?
Jeśli nie potrafimy się oprzeć perspektywie wakacyjnych romansów, trzeba pamiętać o dwóch rzeczach: zdrowym rozsądku i ograniczonym zaufaniu wobec przygodnych partnerów. Nic nie zwalnia z konieczności użycia prezerwatywy, także podczas seksu oralnego. Warto rozważyć przyjęcie szczepionki przeciwko wirusowi HPV.
Po letnich szaleństwach należy pamiętać o wykonaniu badań, które pomogą zdiagnozować ewentualną chorobę. Pamiętajmy, że niektóre z nich nie dają objawów nawet przez wiele lat, dlatego nawet, gdy pozornie nic nam nie dolega, trzeba się upewnić. Z wizytą u lekarza nie warto zwlekać, gdy pojawiły się upławy, ból podczas oddawania moczu lub podczas stosunku oraz owrzodzenia w okolicach intymnych.
– Wydaje się, że jedynym sposobem na zatrzymanie epidemii chorób wenerycznych jest gruntowna edukacja i to nie tylko nastolatków, ale i osób dorosłych – dodaje seksuolog.
(map/pho)