Lubi przygody na jedną noc. "Niech nikt nikomu do łóżka nie zagląda"

Jeśli w czyimś opisie na aplikacji randkowej pojawia się tajemniczy skrót ONS (z ang. one night stand - przygoda na jedną noc - tłum.), dla wielu jest to wielka czerwona flaga. Ale są też osoby, które nie mają nic przeciwko przygodzie na jedną noc. W końcu, jak mówią, wszystko jest dla ludzi.

One night stand - czy to dobry pomysł na randkowanie?
One night stand - czy to dobry pomysł na randkowanie?
Źródło zdjęć: © Adobe Stock

Spotkaniami nastawionymi tylko na seks mężczyźni często chwalą się w gronie znajomych; kobiety zwykle przeciwnie – w końcu wpaja im się od dawna, że płci pięknej nie przystoi seksualna otwartość, nie mogą być "łatwe".

– Jeszcze nie tak dawno przygody na jedną noc w społecznym odbiorze były postrzegane jako niemoralne, wskazujące na rozwiązły styl życia osób, które się na nie decydują. Dziś widzimy zasadniczą zmianę w ocenianiu takich zachowań – mówi Ewa Wąsikowska-Tomczyńska, seksuolożka, założycielka grupy "Z Ewą bez tabu" na FB, autorka książki "Polaków seks powszedni". – ONS faktycznie bywa rozwiązaniem dla tych, którzy wybierają życie singla i pod żadnym pozorem nie chcą się wiązać. Jego zaletą jest to, że daje tym osobom możliwość realizacji potrzeby seksualnej inaczej niż masturbacja, teoretycznie bez ryzyka, że ktoś się zakocha – i podkreślam tu słowo "teoretycznie".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

One night stand - czy to dobry pomysł?

Trzydziestoletnią Anię irytuje ta podwójna moralność – jak mówi, czy to, że nie chce być w związku, ma ją skazać na "wieczną seksualną wstrzemięźliwość"?

– Rozumiem ludzi, dla których ONS jest czymś okropnym i sami nigdy nie weszliby w taką relację. Okej. Ale ocenianie ludzi, bo mają inne potrzeby, jest po prostu słabe – stwierdza i dodaje, że denerwuje ją ta stygmatyzacja. – Facet wiadomo, zawsze "zalicza", jest "zdobywcą". Kobieta "puszczalska". To jest obrzydliwe, niech nikt nikomu do łóżka nie zagląda. Umawiając się z kimś na seks, nikogo nie krzywdzę.

Ania znajduje partnerów na aplikacjach randkowych. Wcześniej, zanim się z kimś spotka, przeprowadza "wywiad". I zawsze prosi faceta o przyniesienie aktualnych badań.

– Zabezpieczam się, to oczywiste, ale też zdaję sobie sprawę z ryzyka, jakie może nieść ze sobą taka przygoda. Wcześniej umawiamy się w jakimś publicznym miejscu. A potem idziemy do hotelu. Nie wyobrażam sobie, że miałabym ryzykować i udać się do mieszkania obcego gościa. Na pewno nie zaprosiłabym go też do siebie. Poza tym zawsze wysyłam koleżance dokładne info, gdzie idę, podaję też numer telefonu tego faceta.

Zdarzyło się jednak, że po wypitym wspólnie drinku rezygnowała z dalszego ciągu spotkania, jeśli na przykład nie było między nimi żadnej chemii.

– To ma być przygoda, przyjemność, a nie puste rozładowanie napięcia – tłumaczy. – Seks bywa różny, czasem jest lepiej, czasem gorzej. Ale z obcą osobą można też puścić wodze fantazji, zrealizować jakieś wstydliwe marzenia, bo już nigdy więcej się nie zobaczycie.

One night stand - zagrożenia

Ewa Wąsikowska-Tomczyńska zauważa jednak, że takie przygody na jedną noc niosą ze sobą wiele zagrożeń.

– Przede wszystkim osoba, z którą decydujemy się na taką przygodę, jest dla nas obca – mówi ekspertka. – Krótka rozmowa czy wymiana korespondencji nic nam o niej nie mówi. Nie możemy nigdy być pewni jej prawdziwych intencji i uczciwości, a pokazujemy siebie od tej naszej najbardziej intymnej strony. Nigdy też nie możemy być pewni, jak partner/partnerka będzie się zachowywać w łóżku, czy nie ujawni nieakceptowalnych dla nas preferencji seksualnych, no i oczywiście czy jest zdrowy.

- Jak słyszę, że ktoś, kto praktykuje ONS, zawsze weryfikuje, czy partner ma aktualne wyniki badań na HIV lub choroby weneryczne i daje mu to poczucie bezpieczeństwa, to zdaję sobie sprawę z tego, jak niewiele osób wie, że na przykład osoby z HIV, które są leczone, wynik testu mogą mieć negatywny, a wciąż oczywiście zarażają. Słyszałam też o przypadkach fabrykowania takich wyników. W końcu co za problem zrobić wydruk. Słyszałam o osobach, które celowo, z zemsty, że zostały zakażone, teraz infekują innych. Pamiętajmy też, że prezerwatywa również nie ochroni nas przed wszystkimi chorobami - mówi ekspertka.

Przygód na jedną noc zdecydowanie lepiej unikać, jeśli faktycznie bliskość fizyczna sprawia, że przywiązujemy się do drugiej osoby.

– Seks na jedna noc zdecydowanie nie jest dobrym pomysłem, jeśli ktoś tak naprawdę, docelowo szuka relacji romantycznej – twierdzi Ewa Wąsikowska-Tomczyńska. – Zawsze wtedy istnieje ryzyko, i to duże, że przynajmniej jedna ze stron może się zaangażować emocjonalnie. No bo załóżmy, że ta jedna jedyna noc będzie przebiegała w miłej atmosferze, da nam przyjemne doznania zarówno w sferze fizycznej jak i emocjonalnej, a partner czy partnerka będą zachowywać się w sposób, który nas uwiedzie. Oczywistym jest, że będziemy chcieli to powtórzyć.

- "NIE" usłyszane z tej drugiej strony zaboli. W dodatku może wpędzić nas w kompleksy, bo pojawi się wątpliwość: "A może jemu/jej wale nie było tak dobrze? Może nie sprawdzam się w łóżku, skoro nie chce tego powtórzyć?" itp. Co robić, jeśli zobaczymy zdecydowany opór na propozycję kolejnych spotkań? Zracjonalizować to sobie i przypomnieć, że to miała być tylko jednorazowa przygoda. Taka była umowa i ona się dopełniła. Nie zamęczać siebie nadziejami i pytaniami "dlaczego tak się stało?". Zwłaszcza, że narzucając się, jeszcze bardziej będziemy do siebie zniechęcać tę drugą stronę.

W takiej właśnie sytuacji znalazła się Iza.

– I ja już wiem, że to zupełnie nie dla mnie – mówi. – Kiedyś poszłam z koleżankami na koncert, jakiś amatorski zespół, knajpa w typie speluny. Szalałyśmy pod sceną, a koleś z gitarą wyraźnie na mnie patrzył. Potem, kiedy skończyli grać, poprosił, żebym poczekała przy barze. Przegadaliśmy ze trzy godziny, wymieniliśmy się numerami i w zasadzie miałam iść do domu… Ale zostałam. On mi się tak bardzo podobał… Kiedy zaproponował, byśmy poszli do niego, skorzystałam. Noc była wspaniała, poranek bardzo niezręczny. I jasno dał mi do zrozumienia, że już się więcej nie spotkamy. Wróciłam do domu i się załamałam. Poczułam się odrzucona, byłam wściekła na niego, choć przecież niczego mi nie obiecywał! A ja się zauroczyłam. Potem napisałam do niego, myśląc, że może coś się zmieniło. Olał mnie kompletnie. Było mi strasznie wstyd.

Czy w takim razie ONS ma sens? Czy może seks bez uczucia jest "gorszy" od seksu, w którym para darzy się uczuciem?

– W mojej książce "Polaków seks powszedni" jest rozdział pt. "Najlepszy seks w życiu". Po przeczytaniu go dochodzimy do wniosku, że ten najwspanialszy przeważnie kojarzymy jednak z osobami, z którymi łączy nas więź, niekoniecznie miłość, ale bardzo ciepłe uczucia – mówi Ewa Wąsikowska-Tomczyńska. – Jest on na pewno głębszy, emocjonalne zbliżający partnerów. Seks bez uczucia może być oczywiście bardzo satysfakcjonujący fizycznie, odważny, w przypadku ONS często ludzie zakładają "maski", które pozwalają im realizować fantazje, a to na długo może zostawać w pamięci jako pozytywne wspomnienie. Będzie jednak zawsze bardziej doznaniem fizycznym realizującym głównie naszą fizjologiczną potrzebę seksualną.

Dla Wirtualnej Polski Sonia Miniewicz

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (303)