Blisko ludziChoruje na depresję. "Nie wstydzę się, tylko cieszę, że mnie uratowano"

Choruje na depresję. "Nie wstydzę się, tylko cieszę, że mnie uratowano"

Maciej Rauhut
Maciej Rauhut
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Klaudia Stabach
07.07.2021 15:50

Choroby psychiczne wśród młodzieży to problem, który jest coraz poważniejszy, a jednocześnie niewiele zmienia się w zakresie udzielanej im pomocy. 15-letni Maciek miał próbę samobójczą i musi czekać kilka miesięcy, żeby dostać się do psychiatry.

O Maćku było głośno w trakcie ubiegłorocznego Strajku Kobiet. Do domu nastolatka zapukała policja, strasząc więzieniem za udostępnienie postów zachęcających do udziału w manifestacji.

Kilka dni temu 15-latek wyznał, że to nie był jego jedyny problem w tamtym okresie. Chłopak od półtora roku choruje na depresję, nerwicę i ma stany lękowe, a najbliższy wolny termin do lokalnego specjalisty psychiatrii w ramach NFZ wypada w listopadzie.

Klaudia Stabach, Wirtualna Polska: Twoja diagnoza zbiegła się w czasie z początkiem pandemii. To przypadek czy skutek?

Maciej Rauhut: Lekarka stwierdziła, że chorowałem na depresję i nerwicę od kilku lat, tylko mój mózg jakoś sobie z tym radził. Bywały gorsze i lepsze momenty. Jednak fakt, że nagle zostaliśmy zamknięci w domach, odcięci od znajomych, doprowadził do nasilenia objawów.

Zgłosiłeś się sam do specjalisty?

Nie, wylądowałem na oddziale psychiatrii dziecięcej w Opolu po tym, jak chciałem się zabić.

Dziękuję, że o tym mówisz.

Nie wstydzę się, tylko cieszę, że mnie uratowano.

Kto pomógł?

Bliska mi osoba, z którą się przyjaźniłem, wezwała karetkę chwilę po tym, gdy pisaliśmy i przyznałem się jej, że już nie daję rady, że nie mam sił żyć. Do domu przyjechało pogotowie i policja. Wtedy trafiłem na izbę przyjęć w Opolu.

Rodzice byli w domu?

Tylko mama i pamiętam, że była roztrzęsiona.

Zdawała sobie sprawę, co się dzieje? Dlaczego ktoś wezwał karetkę do jej syna?

Chyba nie, bo nigdy wcześniej nie mówiłem zbyt wiele na temat tego, jak się czuję, co siedzi mi w głowie. Wstydziłem się i nie chciałem być dla niej ciężarem.

A jak się czułeś w tym najgorszym momencie?

Byłem przeźroczysty, nie miałem w sobie emocji. Nie czułem za bardzo ani radości, ani smutku czy gniewu. Głównie spałem, nawet po dwadzieścia godzin na dobę. Niewiele pamiętam z tamtego okresu.

Rodzice nie zauważyli zmian w twoim zachowaniu?

Mówiłem, że przez nieustanne siedzenie w domu rozregulował mi się zegar biologiczny i czuje się zmęczony. Tamten okres ogólnie był specyficzny na świecie, więc mama za bardzo nie wnikała. Nie ma się co dziwić. Zresztą ja też sądziłem, że to mi przejdzie samo, nie zastanawiałem się za bardzo.

A co stwierdziła lekarka?

"Jest lockdown, nietypowa sytuacja, stres udziela się wszystkim". Przepisała mi leki i tyle. Nie wspomniała o tym, że w takiej chorobie, jak depresja ważna jest psychoterapia, czy regularne wizyty u psychiatry.

Powiedziałeś rówieśnikom, co się wydarzyło w twoim życiu?

Najbliższym powiedziałem i dostałem wsparcie. Niektórzy z nich również mają zdiagnozowaną depresję czy inne choroby psychiczne, dlatego zrozumieli mnie. Do dyrekcji została przesłana informacja, że jeden z ich uczniów miał próbę samobójczą.

Jak zareagowały władze szkoły?

Nijak. Nikt tego nie komentował. Zadzwonili tylko do mamy, żeby przypomnieć o możliwości skorzystania z pomocy psychologa szkolnego.

Skorzystałeś?

Nie. Wiem, że w tamtym okresie wstydziłem się pójść do psychologa między lekcjami. W miejscu, jakim jest szkoła, gdzie codziennie mija się setki twarz, nierzadko osób, z którymi nie ma się najlepszych relacji, jest się ciężko otworzyć. Zupełnie inaczej jest w gabinecie z prawdziwego zdarzenia. Chodzę na terapię od niecałych dwóch miesięcy i zaczynam czuć się o wiele lepiej.

Gdy dochodzi do tragicznych wydarzeń, szkoły niekiedy organizują dla wszystkich uczniów spotkanie na temat zdrowia psychicznego. Jak było u was?

Niczego takiego nie było. Wtedy nie analizowałem ich podejścia, bo miałem swoje problemy, ale dzisiaj dziwię się, dlaczego nie zareagowano. Tym bardziej że trzy lata wcześniej uczennica naszej szkoły, moja rówieśniczka, popełniła samobójstwo.

Lokalne media pisały, że powodem mogło być prześladowanie ze strony kolegów.

Wiem, że tydzień przed odebraniem sobie życia, ktoś w szkole uderzył ją z całej siły w twarz.

Czy ty również doświadczyłeś hejtu?

W szkole, przed lockdownem, niejednokrotnie. Nie tylko ze strony uczniów i uczennic, ale także ze strony nauczycielek. Oprócz moich zaburzeń psychicznych, które były jednym z czynników moich nieobecności, mam też bardzo słabą odporność. Niektóre nauczycielki lubiły naśmiewać się z tego, że znów nie ma mnie w szkole, nie pytając, co się dzieje.

Kolejny hejt wylał się w momencie, gdy zrobiło się o mnie głośno w mediach w kontekście Strajku Kobiet, często czytałem w internecie nieprzyjemne komentarze. Wyłapałem, że niektóre były pisane przez księży. Na szczęście nie było wyzwisk, tylko złośliwe uwagi.

Jak zareagowała lokalna społeczność? Z dnia na dzień zaczęła mówić o tobie cała Polska.

Na początku odzywali się do mnie tylko ci, którym zaimponowało, że 14-latek angażuje się społecznie. Gdy moje "pięć minut sławy" minęło, wyłonili się ludzie po drugiej stronie barykady i zaczął się hejt. Grożono mi i rodzicom, tropiono, gdzie pracują i sugerowano, że należą do Platformy Obywatelskiej.

To prawda?

Rodzice nigdy nie byli w żadnej partii i nie chcą udzielać się publicznie. Za każdym razem gdy zabieram publicznie głos, wiem, że oni obawiają się pozwu. Już tyle razy byliśmy straszeni sądem.

Gdybyś zrezygnował z działalności aktywistycznej, to może oszczędziłbyś rodzicom nerwów, a sobie stresu, która być może przyczynił się do pogłębienia twoich chorób.

Być może, ale na ten moment nie wyobrażam sobie rezygnacji z mojej działalności. Nie w momencie, w którym odsetek samobójstw wśród dzieci i młodzieży rośnie, opieka zdrowia psychicznego praktycznie nie istnieje, a politycy partii rządzącej śmieją się i klaszczą w momencie, w którym z sejmowej mównicy jedna z posłanek mówi o dyskryminacji osób LGBT+ i wspomina o odsetku prób samobójczych wśród dzieci i młodzieży. Moje pokolenie nie chce żyć w takim kraju.

Jeśli szukasz pomocy, uzyskasz ją tutaj: Centrum Wsparcia dla osób w stanie kryzysu psychicznego - 800 70 2222. Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży - 116 111. Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka – 800 12 12 12 oraz na stronie: https://wyleczdepresje.pl/pomoc.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (121)
Zobacz także