"Macocha powinna wychowywać". Psycholog tłumaczy, jaką rolę odgrywa "ta druga"

"Macocha powinna wychowywać". Psycholog tłumaczy, jaką rolę odgrywa "ta druga"

"Macocha powinna wychowywać". Psycholog tłumaczy, jaką rolę odgrywa "ta druga"
Źródło zdjęć: © Pixabay.com
12.03.2018 17:11, aktualizacja: 13.03.2018 09:21

"Macocha" - słowo, które kojarzy nam się z czarnym charakterem z "Kopciuszka". Tymczasem zdaniem psycholog i mediator rodzinnej, macocha może nie tylko pokochać dzieci swego partnera, ale też ma pełne prawo do wychowywania ich.

Ewa Bukowiecka-Janik, redakcja WP Kobieta: Czy macocha może być dobrą mamą?
Monika Dreger: Oczywiście. Jednak myślę, że nie warto oceniać i wartościować, czy lepszą niż mama biologiczna dziecka. Z pewnością może być dobrą osobą w środowisku dzieci swojego partnera.

A czy jest w stanie je pokochać jak własne?
Nie wiem, czy da się porównać miłość do swoich dzieci do innych gatunków miłości. Z pewnością są macochy, które kochają dzieci swoich partnerów i znów – nie osądzałabym czy wystarczająco mocno i wystarczająco dobrze. Za to wiem na pewno, że macochy mogą być kochające, ciepłe, wspierające i fantastycznie odnajdywać się w roli mamy.

Od czego zatem zależy czy relacja macocha – dzieci się uda?
Od bardzo wielu czynników, które muszą się ze sobą spleść. Z pewnością bardzo dużo zależy od samej macochy. Od jej podejścia do dzieci, do świata, od tego, jakie ma normy i zasady, jaka jest jej hierarchia wartości.

Jaką hierarchię wartości ma dobra macocha?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ale z pewnością jest stałą partnerką. Nie jest kochanką, nie szuka zabawy, lecz poważnego związku. Poza tym musi się dla niej liczyć rodzina i szczęście swojego partnera, jeśli jemu zależy, by jego dzieci były szczęśliwe.

Nietrudno jest mi sobie wyobrazić taką sytuację, a jednak macochą być jest trudno. Układanie sobie relacji z dziećmi swojego partnera to nie jest łatwe zadanie.
Absolutnie. Najczęstszym kłopotem w patchworkowej rodzinie jest konflikt między rodzicami. Sytuacja macochy w dużej mierze zależy od tego, jak rozstali się rodzice. Jeśli przy rozstaniu były trudne, silne emocje, były konflikty i zdrady, to kurz pobitewny opada dość długo. Jednak najgorsze co można zrobić to nastawianie dzieci przeciwko sobie. Nawet jeśli mężczyzna zdradzał i odszedł do kochanki, to jego była żona nie powinna wtajemniczać dziecka w szczegóły, ani tym bardziej mówić mu, że "to ta kobieta, która zabrała nam tatusia". W takich okolicznościach macocha raczej nie zyska w oczach dziecka statusu kobiety zaufanej i dobrej.

A czy jeśli historia jest odwrotna – rodzice są w ciągłym konflikcie, który odbija się na dziecku – to macosze będzie łatwiej? Czy dzieci mogą odczuć ulgę po rozwiązaniu takiego związku i polubić macochę?
Niestety, dzieci najczęściej interpretują na podstawie tego, co powiedzą im rodzice. Między rodzicami może dziać się piekło, a dziecko może tego nie odczuwać w pełni, bo mama z tatą kłócą się tylko, gdy są sami. To jest dobre wyjście, bo oszczędza się dziecku cierpienia, a nawet jeśli będą czuć i widzieć, że między tatą i mamą jest źle, to i tak nie będą zadowolone z ich rozstania.

Często się słyszy od dorosłych dzieci rozwodników, że "dobrze się stało".
Tak, ale dopiero gdy są dorosłe. Gdy są małe, mogą odczuwać sprzeczne emocje. Z jednej strony czują ulgę, z drugiej wielką stratę. I w związku z tą stratą może być im trudno macochę zaakceptować.

Czy macocha powinna wychowywać?
Moim zdaniem macocha, która jest stałą partnerką ojca dzieci, powinna mieć wpływ na ich wychowanie. Załóżmy, że dzieci mieszkają z biologiczną matką i przyjeżdżają do taty co jakiś czas. Wówczas przebywają w domu nie tylko swojego ojca, ale i macochy. Kobiety, która ustala zasady panujące w tym domu. Dzieci powinny ich przestrzegać, nawet jeśli są to zasady inne niż te panujące w domu ich biologicznej mamy. Trochę jak z gośćmi – jeśli przychodzimy do kogoś, u kogo w domu się nie pali, gdy chcemy iść na papierosa, wychodzimy na balkon. W tym wypadku powinno być podobnie.

Dzieci traktować jak gości… Brzmi kontrowersyjnie.
To podstawa dobrej relacji – sprawiedliwie traktowanie i poszanowanie czyichś zasad. Jeśli dzieci zachowują się w sposób, który narusza normy macochy, łamie jej zasady, nie powinna ona się bać zabierać głosu. Powinna się sprzeciwiać, stawiać granicę. Nie tylko dla własnego dobra, ale i dobra dzieci – jako jedna z najważniejszych kobiet w życiu ich ojca również daje przykład. Oczywiście mówimy o sytuacji, w której partnerka taty traktuje go poważnie. Jeśli interesuje nas romans i zabawa to najlepiej w ogóle nie zbliżać się do dziecka. O takich związkach dzieci nie powinny się dowiadywać. A już tym bardziej nie powinniśmy udawać, że z tego może być rodzina.

A czy to dla małych dzieci nie będzie po prostu za dużo? Mój syn ma trzy lata i czasem mu się myli – do mojej mamy mówi "mamo" zamiast "babciu". Słyszałam, że dzieci mówią "proszę pani" do mamy, bo długo siedzą w przedszkolu. Zastanawiam się, czy takiemu przedszkolakowi się nie miesza.
To jest bardziej pytanie do psychologa dziecięcego, ale myślę, że jeśli nowy związek taty będzie stabilny i zdrowy, to dzieci szybko to zrozumieją, odczują i będzie większa szansa, by to zaakceptować. Dzieci mylą w ten sposób pojęcia, ponieważ w danej chwili czują podobne emocje.

Czy ma pani jaką radę dla kobiet, które próbują ułożyć sobie relację z dziećmi swojego partnera?
Pierwsze, co przychodzi mi do głowy to naturalność. Nie próbujmy na siłę, za słodko i za mocno. Dajmy się dziecku poznać. Po drugie, traktujmy dziecko poważnie. Nie próbujmy go przekupywać, przekonywać do siebie na siłę. Po trzecie, obserwujmy co się dzieje miedzy rodzicami dziecka, bo to z tej relacji wynika bardzo wiele konfliktów. Macochy często jako osoby trzecie, patrzące z dystansu, widzą więcej niż zwaśnieni rodzice. Warto z ich obserwacji korzystać. Wiele moich pacjentek mi mówi, że widzi jak ich partnerzy próbują odkupić dzieciom cierpienie. Tym czasem nad cierpieniem dzieci się należy pochylić. Nawiązać z nimi kontakt i powiedzieć, że to normalne, że to dla nich trudne. Cierpienia nie da się zasypać zabawkami. Z doświadczenia wiem, że da się zbudować na otwartości i czerpaniu z tych obserwacji świetną relację z dziećmi partnera. Znam historię macochy, której się to udało mimo że biologiczna matka dzieci wciąż jej przeszkadzała. Ta kobieta została po prostu przyjaciółką tych dzieci i to jest właściwie jedyna uniwersalna wskazówka.

Monika Dreger - psycholog, mediator rodzinny. Założycielka i koordynator zespołu Warszawskiej Grupy Psychologicznej. Autorka książki "Co boli związek?"

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (54)
Zobacz także