"Macocha powinna wychowywać". Psycholog tłumaczy, jaką rolę odgrywa "ta druga"

"Macocha" - słowo, które kojarzy nam się z czarnym charakterem z "Kopciuszka". Tymczasem zdaniem psycholog i mediator rodzinnej, macocha może nie tylko pokochać dzieci swego partnera, ale też ma pełne prawo do wychowywania ich.

"Macocha powinna wychowywać". Psycholog tłumaczy, jaką rolę odgrywa "ta druga"
Źródło zdjęć: © Pixabay.com

Ewa Bukowiecka-Janik, redakcja WP Kobieta: Czy macocha może być dobrą mamą?
Monika Dreger: Oczywiście. Jednak myślę, że nie warto oceniać i wartościować, czy lepszą niż mama biologiczna dziecka. Z pewnością może być dobrą osobą w środowisku dzieci swojego partnera.

A czy jest w stanie je pokochać jak własne?
Nie wiem, czy da się porównać miłość do swoich dzieci do innych gatunków miłości. Z pewnością są macochy, które kochają dzieci swoich partnerów i znów – nie osądzałabym czy wystarczająco mocno i wystarczająco dobrze. Za to wiem na pewno, że macochy mogą być kochające, ciepłe, wspierające i fantastycznie odnajdywać się w roli mamy.

Od czego zatem zależy czy relacja macocha – dzieci się uda?
Od bardzo wielu czynników, które muszą się ze sobą spleść. Z pewnością bardzo dużo zależy od samej macochy. Od jej podejścia do dzieci, do świata, od tego, jakie ma normy i zasady, jaka jest jej hierarchia wartości.

Jaką hierarchię wartości ma dobra macocha?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ale z pewnością jest stałą partnerką. Nie jest kochanką, nie szuka zabawy, lecz poważnego związku. Poza tym musi się dla niej liczyć rodzina i szczęście swojego partnera, jeśli jemu zależy, by jego dzieci były szczęśliwe.

Nietrudno jest mi sobie wyobrazić taką sytuację, a jednak macochą być jest trudno. Układanie sobie relacji z dziećmi swojego partnera to nie jest łatwe zadanie.
Absolutnie. Najczęstszym kłopotem w patchworkowej rodzinie jest konflikt między rodzicami. Sytuacja macochy w dużej mierze zależy od tego, jak rozstali się rodzice. Jeśli przy rozstaniu były trudne, silne emocje, były konflikty i zdrady, to kurz pobitewny opada dość długo. Jednak najgorsze co można zrobić to nastawianie dzieci przeciwko sobie. Nawet jeśli mężczyzna zdradzał i odszedł do kochanki, to jego była żona nie powinna wtajemniczać dziecka w szczegóły, ani tym bardziej mówić mu, że "to ta kobieta, która zabrała nam tatusia". W takich okolicznościach macocha raczej nie zyska w oczach dziecka statusu kobiety zaufanej i dobrej.

A czy jeśli historia jest odwrotna – rodzice są w ciągłym konflikcie, który odbija się na dziecku – to macosze będzie łatwiej? Czy dzieci mogą odczuć ulgę po rozwiązaniu takiego związku i polubić macochę?
Niestety, dzieci najczęściej interpretują na podstawie tego, co powiedzą im rodzice. Między rodzicami może dziać się piekło, a dziecko może tego nie odczuwać w pełni, bo mama z tatą kłócą się tylko, gdy są sami. To jest dobre wyjście, bo oszczędza się dziecku cierpienia, a nawet jeśli będą czuć i widzieć, że między tatą i mamą jest źle, to i tak nie będą zadowolone z ich rozstania.

Często się słyszy od dorosłych dzieci rozwodników, że "dobrze się stało".
Tak, ale dopiero gdy są dorosłe. Gdy są małe, mogą odczuwać sprzeczne emocje. Z jednej strony czują ulgę, z drugiej wielką stratę. I w związku z tą stratą może być im trudno macochę zaakceptować.

Czy macocha powinna wychowywać?
Moim zdaniem macocha, która jest stałą partnerką ojca dzieci, powinna mieć wpływ na ich wychowanie. Załóżmy, że dzieci mieszkają z biologiczną matką i przyjeżdżają do taty co jakiś czas. Wówczas przebywają w domu nie tylko swojego ojca, ale i macochy. Kobiety, która ustala zasady panujące w tym domu. Dzieci powinny ich przestrzegać, nawet jeśli są to zasady inne niż te panujące w domu ich biologicznej mamy. Trochę jak z gośćmi – jeśli przychodzimy do kogoś, u kogo w domu się nie pali, gdy chcemy iść na papierosa, wychodzimy na balkon. W tym wypadku powinno być podobnie.

Dzieci traktować jak gości… Brzmi kontrowersyjnie.
To podstawa dobrej relacji – sprawiedliwie traktowanie i poszanowanie czyichś zasad. Jeśli dzieci zachowują się w sposób, który narusza normy macochy, łamie jej zasady, nie powinna ona się bać zabierać głosu. Powinna się sprzeciwiać, stawiać granicę. Nie tylko dla własnego dobra, ale i dobra dzieci – jako jedna z najważniejszych kobiet w życiu ich ojca również daje przykład. Oczywiście mówimy o sytuacji, w której partnerka taty traktuje go poważnie. Jeśli interesuje nas romans i zabawa to najlepiej w ogóle nie zbliżać się do dziecka. O takich związkach dzieci nie powinny się dowiadywać. A już tym bardziej nie powinniśmy udawać, że z tego może być rodzina.

A czy to dla małych dzieci nie będzie po prostu za dużo? Mój syn ma trzy lata i czasem mu się myli – do mojej mamy mówi "mamo" zamiast "babciu". Słyszałam, że dzieci mówią "proszę pani" do mamy, bo długo siedzą w przedszkolu. Zastanawiam się, czy takiemu przedszkolakowi się nie miesza.
To jest bardziej pytanie do psychologa dziecięcego, ale myślę, że jeśli nowy związek taty będzie stabilny i zdrowy, to dzieci szybko to zrozumieją, odczują i będzie większa szansa, by to zaakceptować. Dzieci mylą w ten sposób pojęcia, ponieważ w danej chwili czują podobne emocje.

Czy ma pani jaką radę dla kobiet, które próbują ułożyć sobie relację z dziećmi swojego partnera?
Pierwsze, co przychodzi mi do głowy to naturalność. Nie próbujmy na siłę, za słodko i za mocno. Dajmy się dziecku poznać. Po drugie, traktujmy dziecko poważnie. Nie próbujmy go przekupywać, przekonywać do siebie na siłę. Po trzecie, obserwujmy co się dzieje miedzy rodzicami dziecka, bo to z tej relacji wynika bardzo wiele konfliktów. Macochy często jako osoby trzecie, patrzące z dystansu, widzą więcej niż zwaśnieni rodzice. Warto z ich obserwacji korzystać. Wiele moich pacjentek mi mówi, że widzi jak ich partnerzy próbują odkupić dzieciom cierpienie. Tym czasem nad cierpieniem dzieci się należy pochylić. Nawiązać z nimi kontakt i powiedzieć, że to normalne, że to dla nich trudne. Cierpienia nie da się zasypać zabawkami. Z doświadczenia wiem, że da się zbudować na otwartości i czerpaniu z tych obserwacji świetną relację z dziećmi partnera. Znam historię macochy, której się to udało mimo że biologiczna matka dzieci wciąż jej przeszkadzała. Ta kobieta została po prostu przyjaciółką tych dzieci i to jest właściwie jedyna uniwersalna wskazówka.

Monika Dreger - psycholog, mediator rodzinny. Założycielka i koordynator zespołu Warszawskiej Grupy Psychologicznej. Autorka książki "Co boli związek?"

Źródło artykułu:WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (54)