Blisko ludzi"Mam nadzieję na powolne schładzanie relacji bez szoku dla nas obojga". Zakończenie romansu to sztuka

"Mam nadzieję na powolne schładzanie relacji bez szoku dla nas obojga". Zakończenie romansu to sztuka

"Mam nadzieję na powolne schładzanie relacji bez szoku dla nas obojga". Zakończenie romansu to sztuka
Źródło zdjęć: © 123RF
25.12.2018 15:58, aktualizacja: 25.12.2018 21:56

Na początku jest tak cudownie, że aż chce się góry przenosić. I seks zazwyczaj jest wspaniały. Ale kiedy okazuje się, że romans zmierza donikąd, pojawia się decyzja o jego zakończeniu. Problem w tym, że bezbolesne wyjście z romansu jest praktycznie niemożliwe. Zdaniem ekspertów, każde rozstanie to sytuacja kryzysowa, po której trzeba dać sobie czas na powrót do równowagi.

"Dajecie się wykorzystywać jak głupie, po co wam to?!” – rzuca jeden z internautów w trakcie ożywionej dyskusji dotyczącej kończenia romansów. W rozmowie uczestniczą głównie kobiety, podstron w temacie jest kilkadziesiąt. Niektóre sytuacje podobne, niektóre skrajnie różne. "Tak, mam trójkę dzieci, a mój ukochany dwoje” – przyznaje jedna z internautek. "Jestem bezdzietna, a on rozwiedziony” – twierdzi inna. "Ja mam 24 lata i wplątałam się w romans z żonatym facetem, tylko o 10 lat starszym” – dodaje następna. Wszystkie łączy wspólny mianownik: chęć zakończenia nierokującego romansu.

Zdrada – rzecz powszechna

Malwina (imiona bohaterów zmieniłam) poznała Mariusza w pracy. Oboje są po trzydziestce, pracują w dużej firmie mającej filie rozsiane po całej Polsce. Spotkali się na wyjeździe integracyjnym. Okoliczności romansowi sprzyjające i można rzec – dość typowe. Z dala od rodzin (oboje żyją w związku małżeńskim, mają dzieci), na co dzień zapracowani, pogrążeni w obowiązkach, szybko nawiązali nić porozumienia, zwłaszcza że na wyjeździe integracyjnym nie brakowało alkoholu, muzyki i luzu. Zaczęło się od pocałunków, potem kontynuowali znajomość na odległość, kontaktując się ze sobą przez telefon. Spotkali się po miesiącu przy okazji firmowego szkolenia i tym razem poszli na całość.

Malwina nie zrezygnowała z romansu. Z jednej strony daje jej radość, choć kobieta przyznaje, że chwilową. Z drugiej strony zdaje sobie sprawę, że relacja zmierza donikąd. Mówi, że jednocześnie jest jej dobrze, i nie jest. Uzależniła się od kontaktu z Mariuszem, wyczekuje spotkań, choć widują się rzadko – dzieli ich sto trzydzieści kilometrów. Kiedy jednak są razem, zapomina o bożym świecie. On twierdzi, że się w niej zakochał. Ale oboje mają rodziny – ona trzyletnią córeczkę, on pięcioletniego syna. Malwina rozwodu w ogóle nie bierze pod uwagę. Potrafi być dyskretna, nie sądzi, by mąż się czegokolwiek domyślał. Mariusz o rozwodzie też nic nie mówi. Regularnie wysyła Malwinie zdjęcia swojego synka. "Podobny do Ciebie” – odpisuje mu Malwina z uśmiechem i serduszkiem.

Kto romansuje?

Raport na temat zdrad i romansów w 2011 roku przygotowało Centrum Badania Opinii Społecznej. Eksperci CBOS-u wyszli od przygodnych relacji fizycznych nawiązywanych głównie przez mężów stanu i gwiazd show-biznesu. "Nagłaśniane romanse celebrytów mogą sygnalizować szersze zjawisko społeczne – będące efektem przemian więzi międzyludzkich, dotykające kwestii wyjątkowo ważkich i jako takie zasługujące na uwagę” – piszą w raporcie.

Niemal połowa ankietowanych (48 proc.) przyznała, że zna kogoś, kto pozwala sobie na flirt z osobą pozostającą w związku albo flirtuje z kimś wtedy, gdy sam bądź sama jest w takim związku. Blisko dwie piąte badanych (38 proc.) przyznaje, że są w ich środowisku osoby, które w takich relacjach idą o krok dalej – posuwają się do kontaktów fizycznych. Z kolei zdaniem ekspertów CBOS-u kontakty intymne z osobą będącą w stałym związku lub z kimś innym niż partner – wtedy gdy sami byli w takim związku – przydarzyły się jednej czwartej ankietowanych (25 proc.).

Na romans z osobą pozostającą w stałym związku albo na zdradę partnera częściej decydują się mężczyźni, osoby rzadziej praktykujące religijnie, w wieku 25–34 lata, mieszkające w dużym mieście, lepiej wykształcone, mające lepszą sytuację ekonomiczną oraz lewicową orientację polityczną. Najwięcej (34 proc.) romansów miało miejsce w pracy albo w kręgu znajomych lub przyjaciół (25 proc.). Co jedenasta znajomość została nawiązana w szkole bądź na uczelni (9 proc.), a co dwunasta w barze, pubie, restauracji lub na dyskotece (8 proc.). Jeszcze mniej relacji intymnych zaczęło się na urlopie, wyjeździe albo w sanatorium (6 proc.), przez internet (5 proc.), w kręgu rodzinnym (4 proc.) lub w kinie, teatrze, operze (1 proc.).

Z badań CBOS-u ("Polacy o romansowaniu – akceptują czy potępiają”) wynika także, że więcej niż dwie piąte ankietowanych uważa, że ludzie zdradzają stałego partnera, gdy chcą przeżyć coś nowego (44 proc.) lub kiedy w ich związkach nie dzieje się najlepiej (41 proc.). Jedna czwarta sądzi, że takie relacje mogą stanowić antidotum na codzienne problemy (26 proc.), niskie poczucie własnej wartości (23 proc.) czy samotność (23 proc.), podczas gdy zdaniem jednej piątej Polaków są one efektem zauroczenia bądź zakochania (19 proc.). Mniejsza część respondentów jest zdania, że romansującymi powodują bardziej przyziemne pobudki, że wykorzystują oni okazję, która się nadarza (15 proc.), postępują zgodnie z ludzką naturą (13 proc.) lub nie potrafią oprzeć się pokusie, gdy są uwodzeni (10 proc.). Nieliczni podzielają pogląd, że takie zachowania są skutkiem kryzysu więzi międzyludzkich, że stałe związki nie mają w dzisiejszych czasach dużej wartości (6 proc.) lub że zdrady są obecnie zjawiskiem powszechnym (2 proc.).

Romans niszczy psychikę

W przypadku większości romansów przychodzi jednak moment, gdy któraś ze stron postanawia zakończyć relację. Często to kobieta dochodzi do wniosku, że romans nie ma przyszłości i że zamiast radości stał się dla niej źródłem cierpienia. Malwina: "Na początku chodziłam z głową w chmurach, ale teraz czuję, że uwikłałam się w układ, który źle wpływa na moje samopoczucie, bo tęsknię, czekam na każdy sygnał, wiadomość, ale też zaczęłam mieć wyrzuty sumienia względem męża i córki”.

Internautki przyznają, że romans może zniszczyć psychikę. "Przy tych cholernych romansach nasze poczucie wartości spadło do zera, dlatego tak radośnie reagujemy na te ich głupie smsy po kilku dniach milczenia… I dajemy się znowu omotać… Wtedy nasze poczucie wartości ciut-ciut się podnosi, i wtedy mają nas w rękach, zabawę zaczynamy od początku. I nie ma tu znaczenia, jak mądre życiowo jesteśmy” – mówi Lidia. Dodaje: "Tak, zakochałam się, jakby tak nie było, to wyjście z romansu byłoby dziecinnie proste. Powiedziałabym mu, że to koniec, żegnaj, ale jak kogoś kochasz, to już nie jest takie proste. Trzeba się najpierw odkochać”.

Polki wymieniające się radami, jak wyjść z romansu, przyznają, że kochankowie bardzo często nie są od ich mężów ani przystojniejsi, ani bardziej zaradni życiowo. A jednak odkochanie się i przerwanie romansu okazuje się bardzo trudne. Zdaniem seksuolog dr Agaty Loewe, założycielki Instytutu Pozytywnej Seksualności, w psychologii społecznej zwraca się uwagę na to, ile "zainwestowaliśmy” w relację – chodzi przede wszystkim o emocje.

– Zdarza się, że romans trwa latami i czujemy, że poświęciliśmy dla kogoś najlepszy czas życia albo jesteśmy przywiązani do cudownych wspomnień z przeszłości, które dają nam nadzieję na to, że być może jesteśmy jeszcze w stanie do nich wrócić, nawet jeśli nasz związek bardzo mocno nie działa, to ludzie chcą czuć nadzieję. Nie jest ona zła, bo nie ma nic złego w zabieganiu o związek, co innego jednak, gdy relacja nie ciągnie nas do góry, nie zasila nas, a męczy, zabija od środka i powoduje ogromne cierpienie – wyjaśnia specjalistka.

Zdaniem dr Agaty Loewe najtrudniej zakończyć tzw. toksyczną relację, szczególnie jeśli występuje w niej jakaś forma współuzależnienia (np. "syndrom kochania za bardzo”). Osoba mająca taki romans często gloryfikuje cierpienie. Trudno przemówić jej do rozsądku, nawet jeśli od początku widać, że relacja nie ma szans na przyszłość. – Takie osoby często nie potrafią być same. Funkcjonują w niedających wytchnienia relacjach, bo najważniejsze jest dla nich, że kogoś mają. W przypadku tych osób wystarczy jedna wiadomość typu "Hej, kochanie” po paru dniach milczenia, żeby złamać wszystkie stawiane sobie przez te dni postanowienia – mówi seksuolog.

Ceniona amerykańska psychoterapeutka Pia Mellody w poradniku "Toksyczna miłość. I jak się z niej wyzwolić” pisze o Nałogowcach Kochania, którzy uzależniają się od drugiej osoby, są z nią nieustannie spleceni i stale na niej skoncentrowani. "Nałogowiec Kochania wierzy, że naprawdę znalazł osobę, o której tak długo marzył; osobę, która wybawi go z niezdolności do troszczenia się o siebie, z osamotnienia, poczucie pustki i braku miłości własnej, a także z niezdolności do czucia się bezpiecznym bez kogoś, kto by go ochraniał. Wierzy, że znalazł w końcu ten wymarzony układ, który pozwoli mu czuć się człowiekiem zdrowym i normalnym” – opisuje Mellody. Nałogowcom Kochania najtrudniej wyzwolić się z romansu, nawet najbardziej nierokującego.

Rozstanie jako sytuacja kryzysowa

Dr Agata Loewe zapytana, czy da się romans zakończyć bezboleśnie, odpowiada, że każdy związek jest inny i nie ma uniwersalnej rady dla każdego. – Znam historie kochanków, którzy po latach romansu zachowali serdeczną, ale nie seksualną przyjaźń. Są osoby, dla których jedna formuła przestała spełniać swoją rolę i drogi się rozchodzą jakby nigdy nic. Tymczasem osoby, które przeżywają swój romans w agonii rozpaczy, często słyszą sugestię, żeby przestać się odzywać, całkowicie się odciąć i iść dalej, bo "tego kwiatu jest pół światu”, ale to nie zawsze zdaje egzamin. U wielu osób fizyczne odcięcie się od partnera nie powoduje, że przestają o nim myśleć. Są badania pokazujące, że po rozstaniu ludzie mają zajęte te same obszary w mózgu, co po poparzeniu. Dlatego rozstanie zazwyczaj łączy się z poczuciem straty i smutku. To pewnego rodzaju sytuacja kryzysowa.

Zdaniem Karoliny, gdy chce się wyjść z romansu, najtrudniejsze są początki. - Może oni nas kochają, może nie kochają… Oni tak naprawdę wiedzą, co czują do nas… Prawda jest taka, że sprytnie mydlą nam oczy, a my naiwne wierzymy w każde słowo. Ja jestem szósty dzień bez kontaktu i chyba dobrze mi z tym. Tęsknię, ale już nie tak mocno, potrafię się skupić na innych rzeczach, poczytać książkę, zająć się czymś i nie myśleć, a to duży sukces jak dla mnie. Oby do przodu! – twierdzi kobieta.

Czasem relacja po prostu się wypala. Jak w przypadku Magdy: - Nie będzie rozmów kończących cokolwiek, bo nie było głębokich rozmów w ogóle. Wszystko wyniknęło samo, intuicyjnie i spontanicznie. Bez żadnego omawiania, bez słów. On już czuje, że jest słabo, a ja to wiem. Nie będzie walczył. Po prostu to przyjmie i tyle. Może czasem pożałuje, że tak poszło i zdusi w sobie, jak wszystko. Myślę, że nigdy nie chciał się wiązać tak jak ja, to po prostu zew natury (i nuda z mojej strony, mówiąc oględnie). Jakiś czas pomaca grunt, będzie się odzywał (bardzo mu pompowałam ego, a to uzależniające). Mam nadzieję na powolne schładzanie relacji bez szoku dla nas obojga. Nie chcę palić mostów, liczę na furtkę. Myślę, że jestem gotowa - wyjaśnia.

Dr Agata Loewe podpowiada, żeby po zakończeniu romansu dać sobie czas. Nie wywierać na sobie presji, że musimy wikłać się od razu w nową relację. Zaczekać. – Emocje trzeba przeżyć, to cierpienie trzeba przepracować. Carrie Bradshaw mówiła, że jeśli było się z kimś np. trzy lata, okres dochodzenia do siebie powinien trwać połowę tego czasu, czyli w tym przypadku półtora roku. Skoro przez pewien czas ktoś zajmował dużo przestrzeni w naszych myślach czy sercach, nie wiem, jak miałby zniknąć ot tak, jakby go nigdy nie było – sumuje seksuolog.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl