Medycy błagają o zgodę na wjazd do strefy przygranicznej. "Pomoc jest tam krytycznie niezbędna"
Na facebookowy apel "Wpuścić medyków na granicę polsko-białoruską!" odpowiedziało od piątku ponad 2 tys. internautów. 42 osoby z wykształceniem medycznym są gotowe udzielać pomocy migrantom, czekają jednak na zgodę MSWiA na wjazd do strefy objętej stanem wyjątkowym. – W mojej ocenie pomoc medyczna jest tam krytycznie niezbędna, szczególnie że stawką są ludzkie życia, w tym te dzieci oraz kobiet w ciąży – mówi w rozmowie z WP Kobieta dr Jakub Sieczko.
04.10.2021 13:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
24 września grupa wówczas 21 przedstawicieli zawodów medycznych zwróciła się w piśmie skierowanym do MSWiA o zgodę na wjazd do strefy przygranicznej. Po czterech dniach otrzymali odmowną odpowiedź, którą wiceminister Spraw Wewnętrznych i Administracji Błażej Pobożny uzasadniał m.in. w następujący sposób:
"Wjazd zorganizowanej grupy lekarzy, aktywistów czy pracowników NGO’sów na teren objęty stanem wyjątkowym poza tym, że niedozwolony, byłby natychmiast wykorzystany przez białoruską propagandę. Mógłby też później zostać fałszywie odczytany przez migrantów jako swoiste "zaproszenie do Polski".
"Jesteśmy zabezpieczeni do końca października"
W piątek 1 października poszerzona o kolejne osoby grupa medyków ruszyła z inicjatywą "Medycy na granicy", prosząc o poparcie społeczne.
- W tej chwili nasza grupa liczy 42 osoby, wciąż zgłaszają się kolejne. Na początek chcielibyśmy uruchomić jeden ambulans, który miałby możliwość wjazdu do strefy objętej stanem wyjątkowym. W jego zespole znalazłyby się trzy osoby: kierowca będący jednocześnie ratownikiem medycznym, lekarz oraz pielęgniarka, ratownik lub drugi lekarz. W tym momencie jeśli chodzi o potrzeby kadrowe, jesteśmy zabezpieczeni do końca października. Grafik na konkretne dni jest już rozpisany. Potrzebujemy tylko zgody na wjazd – mówi w rozmowie z WP Kobieta inicjator akcji – dr Jakub Sieczko.
Sieczko tłumaczy również, jak pomoc ta miałaby wyglądać w praktyce. – Ambulans z załogą stałby niedaleko miejsca wjazdu do strefy objętej stanem wyjątkowym. W momencie, gdy otrzymamy od przedstawiciela organizacji pomocowej lub funkcjonariusza straży granicznej informacje o punkcie, w którym ktoś wymaga pomocy medycznej, będziemy gotowi tam pojechać – wyjaśnia.
W jakim stanie są migranci?
Lekarz pozostaje w stałym kontakcie z organizacjami pomocowymi. Z rozmów z ich przedstawicielami maluje się bardzo niepokojący obraz. - W mojej ocenie pomoc medyczna jest tam krytycznie niezbędna, szczególnie że stawką są ludzkie życia, w tym tych dzieci oraz kobiet w ciąży – uczula.
Wskazuje także, z jakimi problemami mierzą się migranci. Oprócz wychłodzenia, niedożywienia oraz chorób związanych z higieną, m.in. świerzbem, zdarzają się osoby ze złamaniami kończyn oraz podejrzeniem zawału serca. Część migrantów choruje na zapalenie płuc oraz COVID-19. Wśród nich są bardzo małe dzieci.
Dlatego "Medycy na granicy" zwrócili się o pomoc w mediacjach z rządem do prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka, który w odpowiedzi wystosował list ze słowami poparcia. Duchowny zaznaczył, że nie wyobraża sobie sytuacji, w której chory i cierpiący byłby pozbawiony pomocy medycznej.
- Zwróciliśmy się do abp. Polaka, ponieważ władza powołuje się na wartości chrześcijańskie. Bardzo liczymy, że prymas będzie pośrednikiem w rozmowach pomiędzy nami i rządem. Zgadzamy się z nim w wielu kwestiach: np. fakt, że migranci są wykorzystywani w rozgrywkach politycznych, nie sprawia, że tracą prawo do opieki medycznej. Prymas wzywa też wszystkie strony zaangażowane w ten kryzys do współpracy i my taką współpracę ze stroną rządową, ze strażą graniczną chcemy podjąć. Nasze cele są apolityczne i humanitarne – tłumaczy Sieczko.
- Z tego co donosi MSWiA, w tym momencie pomocy udziela migrantom system państwowego ratownictwa medycznego i niektórzy strażnicy graniczni mający wykształcenie medyczne. Natomiast obrazki, które widzimy na granicy oraz informacje o zgonach pokazują, że ten system wymaga natychmiastowego wsparcia. Myślę, że ludzie udzielający na miejscu pomocy migrantom są już zmęczeni, także psychicznie. My oferujemy im duży zespół kompetentnych i zmotywowanych do działania ludzi – dodaje.
Sieczko podkreśla, że nie jest członkiem organizacji pomocowej, ale utrzymuje z nimi kontakt, by monitorować sytuację na granicy. – Przez weekend jedna z takich organizacji odebrała 28 zgłoszeń o 143 osobach potrzebujących pomocy medycznej. Możemy więc mieć pewność, że na pasie przygranicznym potrzebujących ludzi jest dużo więcej. Moim zadaniem jest zachowanie gotowości, proszenie o mediacje i wsparcie, także za pośrednictwem social mediów – podsumowuje w rozmowie z WP Kobieta.