Miała 18 lat, gdy zrobili jej test dziewictwa. Wszystko przez to, że spotkała dwóch mężczyzn
Mówi, że jej życie kompletnie się zmieniło. 18-letnia dziewczyna z Afganistanu została zmuszona do tego, by przejść test dziewictwa. Powód jest banalny. Podobne historie płyną także z innych państw.
Podczas testu zadaniem lekarza jest sprawdzić, czy kobieta ma jeszcze błonę dziewiczą. Próbuje ocenić, czy kobieta uprawiała wcześniej seks. Choć eksperci nie raz wypowiadali się na ten temat i wskazywali, że stan błony dziewiczej nie zawsze pokazuje, czy kobieta rzeczywiście już współżyła, są na świecie tacy, którzy wciąż wierzą w skuteczność testu. Tak jest między innymi w Afganistanie.
Przekonała się o tym 18-letnia Neda, która opowiedziała o swojej historii dziennikarzom BBC.
Dwa lata temu Neda wracała razem z koleżanką z wieczornych zajęć w szkole. Droga do domu pieszo zajęłaby im dwie godziny. Nie miały pieniędzy na bilet, ani taksówkę. Dwóch młodych mężczyzn zaoferowało, że je podwiezie. Neda wspomina: - Do dziś obwiniam się za to, że wsiadłam do ich samochodu. Przyniosłam wstyd rodzinie. Ale wiem też, że to była moja jedyna droga powrotu do domu.
Gdy wysiadała z samochodu, musiał dostrzec ją jeden z sąsiadów. Ktoś bowiem złożył doniesienie na policji. Funkcjonariusze z Bamiyan stwierdzili, że "młoda kobieta w drodze powrotnej musiała uprawiać seks przedmałżeński z mężczyznami". Neda i jej przyjaciółka musiały zgłosić się na komisariat, by złożyć wyjaśnienia.
- Zostałyśmy oskarżone o nierząd i odesłane do centrum medycznego, gdzie miałyśmy przejść test dziewictwa – opowiada. Choć lekarze potwierdzili, że Neda nie uprawiała nigdy seksu, nie ma śladów przerwania błony dziewiczej, jej sprawa wciąż odbija się głośnym echem w Afganistanie. Lokalny prokurator wycofał oskarżenie, ale – co ciekawe – jej sprawę ma teraz rozpatrzyć Sąd Najwyższy. Ostateczna decyzja dopiero zapadnie.
Zniszczona reputacja
W kraju, gdzie prawa kobiet to wciąż mrzonka, oskarżenie dziewczyny o nierząd praktycznie niszczy jej życie. Neda przyznaje, że nikt nie przejmuje się tym, że jest niewinna i że zwyczajnie skorzystała z pomocy mężczyzn tamtego wieczoru. Wystarczy, że postawiono jej zarzuty.
Dziennikarzom BBC opowiada, że zawsze dobrze się uczyła, a nauczyciele traktowali ją z szacunkiem. Wszystko zmieniło się, gdy dowiedzieli się o teście dziewictwa. – Myślę, że cały czas mnie oceniają. Przyjaciele się ode mnie odwrócili. Czuję się tak, jakby mnie nienawidzili. Wszystko się zmieniło. Mama powiedziała, że przez to, co zrobiłam, cała rodzina musi się teraz tłumaczyć przed sądem. Wstydzą się i opuszczają głowy na ulicy. Ja jestem temu winna – mówi. – Ten test niszczy życie nastolatek. Nie ma żadnego wpływu na mężczyzn, za to kobiety odczuwają skutki przez lata. Nie mają już przyszłości – dodaje.
Dla Nedy poniżeniem był nie tylko sam fakt, że musi zostać w ten sposób zbadana, ale też to, że test przeprowadzał lekarz, który ją znał.
Testy dwóch palców
Ginekolog Bobani Haidari z Afganistanu przyznała w rozmowie z BBC, że przez lata była zmuszana przez władze do przeprowadzania tekstów dziewictwa na młodych kobietach. Przyznaje się, że zdarza się wykonywać je nawet 10 razy dziennie. Do lekarzy, takich jak Haidari, trafiają nie tylko te dziewczyny, które podejrzewa się o uprawianie seksu przedmałżeńskiego, ale też ofiary gwałtów. Ginekolog podkreśla, że niektóre Afganki przechodzą po kilka takich testów w swoim życiu.
Historia Nedy może przerażać. Szczególnie, że do władz nie docierają argumenty lekarzy i działaczy zajmujących się prawami człowieka na świecie. Światowa Agencja Zdrowia już kilka lat temu wydała pierwszy oficjalny komunikat, w którym potwierdzono, że test dziewictwa w żaden sposób nie przyczynia się do faktycznego ustalenia, czy kobieta uprawiała seks.
Praktyka, nazywana "testem dwóch palców", została przez Human Rights Watch uznana za pogwałcenie praw człowieka jako czyn okrutny, nieludzki i poniżający, według artykułu 7. Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych oraz Konwencji Przeciwko Torturom.
Test dziewictwa to relikt przeszłości. Kurczowo trzymają się go nie tylko władze Afganistanu, ale także Indonezji, Egiptu i Indii.
W Indonezji testowi dwóch palców musi poddać się obowiązkowo każda kobieta, która chce dołączyć do tamtejszej armii. Zdaniem wielu wojskowych nie widzi nic złego w wykonywaniu takiego testu. Nie dostrzegają okrucieństwa i poniżenia. Uważają za to, że test ma wymiar "psychologiczny" i jest niezbędny z "zdrowotnych i moralnych powodów". Andreas Harsono z Human Rights Watch rozmawiał z 11 kobietami, które są związane z indonezyjską armią (żony oficerów, młode żołnierki). - Większość z nich opisuje test w zaledwie kilku zdaniach: najpierw badający używa dwóch palców, by rozsunąć wargi sromowe. Trzeci palec wsuwa do odbytu. Tylko jedna z kobiet przyznała, że gdy poprosiła resztę wojskowych, by wyszli, zaczekali do końca badania na zewnątrz. Wyszły 23 osoby – opowiada Harsono i przyznaje, że dla większości żołnierek procedura była traumatyczna.
Badanie wykonuje się więc nie tylko na kandydatkach do wojska podczas specjalnych komisji, na partnerkach oficerów, ale także... uczennicach w szkołach. Głośno było ostatnio o urzędniku z Jember, który sugerował, że test powinien być w szkołach obowiązkowy. – Jeśli dziewczyna nie jest dziewicą, nie ukończy szkoły – mówił. Z podobnego założenia wyszedł także w 2013 roku szef edukacji z Prabumulih z południowej Sumatry. Uważał, że pomyślne przejście testu powinno być jednym z warunków przyjęcia do liceum.