Blisko ludzi"Miałam swój polish dream". Ukrainka dzieli się smutnymi przeżyciami

"Miałam swój polish dream". Ukrainka dzieli się smutnymi przeżyciami

– Klienci potrafili chamsko się odzywać po tym, jak sami pytali, skąd jestem. Najgorsze, że "klient nasz pan" i trzeba było wysłuchać, jak to Ukraińcy źle pomalowali ścianę i że "Lwów jest piękny, bo polski" – mówi Alina, która od 18. roku życia mieszka w Polsce.

"Miałam swój polish dream". Ukrainka dzieli się smutnymi przeżyciami
Źródło zdjęć: © Fotolia
Marianna Fijewska

16.08.2019 | aktual.: 17.08.2019 11:17

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Polish dream
Alina opuściła Ukrainę w wieku 18 lat, by podjąć studia na państwowej uczelni w Polsce. Jej mama bardzo namawiała ją do wyjazdu, mówiąc, że za zachodnią granicą żyje się łatwo i spokojnie. Rzeczywistość, z którą zderzyła się Alina, okazała się jednak daleka od matczynych przewidywań. Dziś dziewczyna ma już 24 lata.

– Na Ukrainie mamy taki "polish dream". Jesteście dla nas krajem, w którym wszystko jest eleganckie, ładne i proste – mówi Alina. Gdy wysiadła z autobusu na dworcu w Warszawie, przeżyła szok. – To może teraz wydawać się śmieszne, ale ja byłam pewna, że nie ma u was bezdomnych i alkoholików. Że nikt nie śmieci, a ludzie z uśmiechem przepuszczają się na pasach – mówi. Dodaje, że Polska, jaką poznała, w dużym stopniu przypominała jej Ukrainę.

300 zł na życie
Alina wprowadziła się do akademika i ruszyła na poszukiwania pracy. Pierwsza, którą udało jej się znaleźć, polegała na sprzedaży produktów kosmetycznych w jednym z centrów handlowych. Nie był to jednak sklep, lecz tzw. wyspa stojąca w holu galerii.

– Oprócz mnie było tam zatrudnionych kilka Polek, ale miałyśmy pojedyncze zmiany po sześć lub osiem godzin. Szefowa zakazywała sikania w trakcie pracy, bo bała się, że ktoś ukradnie produkty – opowiada. Dziewczyna w konsekwencji nieustannego trzymania moczu zachorowała na przewlekłe zapalenie pęcherza. Mimo to pracowała dalej, gdyż na rękę udawało jej się zarobić od 800 do 900 zł. Za tę kwotę mogła opłacić akademik, a na jedzenie i transport zostawało 300 zł miesięcznie.

Uczelnia
Alina spędzała cały swój czas w galerii handlowej lub na uczelni. Choć na jej kierunku studiowało wielu Ukraińców i Ukrainek, nie trzymali się razem.

– Każdemu z nas zależało, żeby jak najszybciej zintegrować się z polskim towarzystwem, więc nie spędzaliśmy ze sobą czasu – mówi.

Integracja z Polakami nie była jednak łatwa. Podczas jednych z pierwszych zajęć do Aliny przysiadł się kolega. Wypytywał, skąd jest i chwalił biegłość, z jaką mówiła po polsku. W końcu powiedział: "Wszystko super, tylko właśnie tacy jak ty zabierają Polakom miejsca na uczelni".

Podobne komentarze, choć nie skierowane bezpośrednio do niej, słyszała jeszcze wiele razy. – W rozmowach studentów często padały stwierdzenia, że gdyby nie Ukraińcy, to ten czy tamten dostałby się na uczelnię – opowiada i dodaje, że atmosfera nie sprzyjała nawiązywaniu przyjaźni. Zresztą wielu uczniów znało się jeszcze z czasów liceum, tworząc zamknięte paczki.

Samotność
– Najgorsze przyszło, gdy moja najlepsza przyjaciółka zdecydowała, że wróci na Ukrainę, bo tęskni za domem. Zostałam zupełnie sama, bez znajomych, bez rodziny. Nigdy nie czułam się tak samotna – opowiada. Choć również tęskniła za domem, nie chciała wracać. Postawiła sobie cel, że zakończy studia z bardzo dobrymi wynikami, udowadniając sobie i innym, że może zajść wysoko.

Z czasem Alina zrezygnowała z pracy w centrum handlowym i zatrudniła się na pół etatu w supermarkecie jako kasjerka. Dostała umowę o pracę, a wynagrodzenie, które otrzymywała, było połową minimalnej krajowej.

– Klienci też potrafili chamsko się odzywać, po tym, jak sami pytali, skąd jestem. Najgorsze, że "klient nasz pan" i trzeba było spokojnie wysłuchać, jak to Ukraińcy źle pomalowali ścianę w garażu, i że "Lwów jest piękny, bo polski" – wspomina. W końcu na pytania o pochodzenie odpowiadała, że jest Białorusinką. – Z tym krajem nikt nie miał żadnego problemu – kwituje.

"Szanujcie siebie i swoją pracę"
Dziś Alina jest już po studiach, które skończyła ze średnią 4,7. Dostała też dobrą pracę, związaną ze swoim wykształceniem. Ma chłopaka i razem stać ich na opłacenie przytulnego mieszkania. Niechętnie wraca do wspomnień z pierwszych dni pobytu w Polsce. By o tym opowiedzieć, zachęcił ją wpis jednej z dziewczyn na kobiecym forum internetowym.

– Dziewczyna pisała o poczuciu osamotnienia i tęsknocie za domem. Jej historia bardzo przypominała moją – opowiada. Sama postanowiła opisać swoje wspomnienia i podzielić się kilkoma radami z dziewczynami, które znalazły się w podobnej sytuacji.

– Taka świadomość, że nie jest się jedynym na świecie i że inni też mają podobne problemy, jest bardzo pomocna. Ja myślałam, że jestem sama, a to nieprawda, bo mnóstwo młodych osób z Ukrainy czuje się samotnie na emigracji – mówi. – Dziś mogłabym poradzić wszystkim dziewczynom, żeby szanowały zarówno siebie, jak i swoją pracę. Żeby nie dały sobie wmówić, że imigrant jest w czymś gorszy, a jeśli znajdą się w trudnej psychicznie sytuacji, żeby nie bały się prosić o pomoc i mówić o swoich uczuciach.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (1090)