Miejsca przyjazne mamom!
W Polsce matki z małymi dziećmi nie mają łatwo.
22.04.2009 | aktual.: 31.05.2010 20:01
Na pewno niejedna mama przez to przeszła. Spacer z wózkiem przez miasto koślawym chodnikiem, wizyta w urzędzie, gdzie zniecierpliwiony maluch dawał popis możliwości wokalnych, który – na marginesie – nie wzruszał ani urzędników ani pozostałych petentów, wypad do kawiarni zakończony histerią latorośli znudzonej siedzeniem w jednym miejscu.
W Polsce matki z małymi dziećmi nie mają łatwo. Większość miejsc publicznych – restauracji, urzędów, sklepów, klubów, kin, teatrów – jest dla nich niedostępnych. Bo próg za wysoki, przestrzeń w środku za mała, wózkiem nie da się przejechać, dziecka nie można przewinąć, a do tego obsługa łypie na nas jak na intruzów. Dlatego Fundacja MaMa cztery lata temu zainicjowała kampanię społeczną „O Mamma Mia!
Tu wózkiem nie wjadę”, która ma pomóc zmienić sposób myślenia właścicieli i pracowników tych miejsc, a także urzędników odpowiedzialnych za to, jak wygląda przestrzeń miejska, która sprawia nam tyle problemów. Nie tylko mamom zresztą - bariery architektoniczne to zmora matek z wózkami oraz osób niepełnosprawnych, dla których wyrastające nagle schody bez podjazdu lub krzywe chodniki stanowią prawdziwy problem.
Jak to się zaczęło? Od skarg na architekturę stolicy, która sprawiała, że mamy z wózkami lub na wózkach nie miały szans na poruszanie się po wielu częściach miasta. - Najpierw były happeningi w Warszawie i lista pytań skierownych do architektów miasta oraz rady miasta – opowiada Patrycja Dołowy, koordynatorka akcji ze strony fundacji. – Uzyskaliśmy na nie odpowiedzi, ale wynikało z nich tylko to, że nic nie da się zrobić. Właśnie podczas tamtej kampanii ogłosiłyśmy pierwszą listę, wtedy - miejsc nieprzyjaznych mamom.
Jakie kryteria muszą spełniać lokale i urzędy, żeby mogły zyskać miano przyjaznych rodzicom? Część z nich wydaje się oczywista, a jednak trudno jest spotkać miejsce, które spełniałoby większość warunków. Na początek – podjazd lub niski schodek przy wejściu i szerokie i lekkie drzwi, przez które przejedzie wózek. Jeśli drzwi są ciężkie, mile widziana byłaby pomoc ze strony osób obsługujących dane miejsce.
W toalecie powinien znaleźć się przewijak, potrzebne jest zaciszne miejsce na karmienie dziecka piersią oraz kącik zabaw dla większych maluchów, wydzielona strefa dla niepalących; w restauracjach i barach menu dziecięce lub możliwość zamówienia pół porcji i na wynos oraz krzesełka dla małych dzieci. Jak jest w praktyce, wszystkie mamy wiedzą – jest kącik zabaw dla dzieci, w którym teoretycznie mogą one porysować, ale brakuje kartek, kredki są połamane, a proszenie o temperówkę wywołuje irytację obsługi; przewinąć malucha można tylko na podłodze, a jedyne zaciszne miejsce do karmienia to toaleta.
Dlatego w czasie drugiej edycji akcji fundacja stworzyła poradnik dla władz lokalnych, w którym znalazły się informacje jak łatwo przystosować miasto do potrzeb rodziców. W Warszawie jako pierwszy chęć do współpracy okazał urząd dzielnicy Śródmieście, który w zeszłym roku zlecił badanie przestrzeni miejskiej pod kontem barier architektonicznych i dostosowania przestrzeni publicznej do możliwości osób niepełnosprawnych czy wózków dziecięcych. Pod koniec 2008 roku powstał spis miejsc z barierami i wskazówkami jak je usunąć.
W czasie trzeciej edycji do kampanii włączyła się „Gazeta Stołeczna”, która wspólnie z fundacją opublikowała mapę tras i listę miejsc przyjaznych. Naklejka informująca, że dany lokal jest przystosowany do potrzeb rodziców z małymi dziećmi, stała się towarem pożądanym – właściciele zaczęli sami dzwonić z zapytaniem co zrobić, żeby ją zdobyć. Od czasu ogłoszenia pierwszej listy, liczba miejsc przyjaznych zwiększyła się z kilku do kilkudziesięciu.
Jest jednak wciąż wiele do zrobienia. W tym roku podczas konferencji inicjującej IV edycję akcji, fundacja ogłosiła raport dotyczący 18 urzędów dzielnic Warszawy, zbadanych pod kątem przystosowania do wózków dziecięcych i inwalidzkich oraz wizyt petentów z małymi dziećmi. Osoby, które sprawdzały warunki panujące w tych miejscach, najpierw odwiedzały je, a potem dzwoniły do urzędów i pytały o to, w jakim stopniu są one „przyjazne”. Po porównaniu osobistych doświadczeń i informacji uzyskanych od urzędników okazało się, że wielu pracowników tych instytucji albo koloryzuje albo bagatelizuje problem, twierdząc, że „przygotowywanie miejsca dla dzieci to działanie bezcelowe i niepotrzebne”.
Fundacja sformułowała w związku z tym listę żądań, których spełnienie ma pomóc rodzicom w korzystaniu z instytucji użyteczności publicznej. Organizacja oczekuje, że stworzony zostanie system obsługi poza kolejnością kobiet w ciąży, przepuszczania w kolejkach rodziców z małymi dziećmi, że w urzędach pojawią się wydzielone miejsca do zabawy i że osoby z wózkami lub na wózkach będą mogły w ogóle do tych instytucji się dostać dzięki podjazdom. Czy przez te cztery edycje coś się jednak zmieniło?
- Podejście ludzi do tej kampanii i ogólna świadomość problemu – mówi Patryca Dołowy. – Na początku ludzie patrzyli na nas jak na ufoludki, no bo o co nam właściwie chodzi? Całe szczęście spotkaliśmy się z dużym zainteresowaniem mediów i sporym odzewem ze strony rodziców. Wiele osób było zaskoczonych podawanymi przez nas informacjami, na przykład ile waży wózek dziecięcy i ile kilogramów musi czasem dźwigać taka mama przez miasto, bo nie może przejść.
Wcześniej ten temat w mediach w ogóle nie istniał. Mamy się nie wychylały, bo ogólnie uznawało się, że mają siedzieć w domu. Teraz powstaje coraz więcej organizacji „matkowych”, które chcą mamy aktywizować. A poza tym jest wyż i jest nas więcej, a dzięki temu czujemy, że możemy więcej.
Do akcji przyłączyły się inne miasta w Polsce, m.in. Wrocław, Łódź, Gdańsk, Kraków. Aktualną listę miejsc przyjaznych w Warszawie znaleźć można na stronie Fundacji MaMa. Informacje o takich miejscach w innych miastach znajdują się na stronie wczesnaedukacja.com.