Milczała 10 lat. Dopiero teraz opowiedziała o piekle, które przeszła
Potrzeba ogromnej odwagi, by opowiedzieć o takim horrorze. Bo trudno inaczej nazwać to, co przeszła Frida Farrell 10 lat temu. Była przetrzymywana i gwałcona przez kilka dni. Cudem udało się jej uciec. Policja śledztwa nie wszczęła. Uznali, że ona sama zawiniła. Nie było procesu, nie było kary, była za to ogromna trauma, z którą dopiero teraz kobieta postanowiła się rozliczyć.
17.11.2016 | aktual.: 17.11.2016 17:15
Frida Farrell miała wtedy 22 lata. Ze Szwecji przeniosła się do Wielkiej Brytanii, do Londynu. Dopiero co skończyła szkołę aktorską i rozglądała się za pracą. Jak każdy świeżo upieczony aktor chodziła na przeróżne castingi. Jedne odbywały się w teatrach, inne w prywatnych mieszkaniach producentów.
- Nigdy nie uważałam się za naiwną. Jestem dobrze wykształcona, mieszkałam w wielu miejscach na świecie, odkąd skończyłam 16 lat. Po tym, co się stało, nad wszystkim zastanawiam się przynajmniej dwa razy – opowiada Farrell.
Któregoś dnia na Oxford Street zaczepił ją na oko 50-letni, dobrze ubrany, elegancki mężczyzna. Przedstawił się jako Peter. Powiedział, że szuka modelek do świątecznej kampanii reklamowej. Frida na początku nie była zainteresowana. Praca modelki nie była dla niej, wolała aktorstwo. A on ją namawiał, mówił, że przygotowanie sesji zajmie tylko pół dnia i w dodatku dostanie dobrą wypłatę. Wręczył jej wizytówkę, odesłał do jego strony internetowej, zaprosił na próbne zdjęcia następnego dnia.
Frida dobrze znała takie historie - o tym jak jakaś dziewczyna naiwnie zaufała nie temu mężczyźnie, któremu powinna. Ale tu nic nie budziło jej podejrzeń. Dokładnie przejrzała stronę internetową, o której mówił Peter. Ani jednego zdjęcia kobiety w bieliźnie, szczegółowe informacje o sesjach zdjęciowych, kampaniach. Praca jak każda inna. Zadzwoniła i umówiła się na spotkanie.
Apartament mieścił się na piątym piętrze wieżowca przy Harley Street. Dobra dzielnica, eleganckie towarzystwo wokół. Przestrzeń prezentowała się idealnie – rozstawiony sprzęt fotograficzny, lampy, tło, był nawet bufet z jedzeniem i asystentka fotografa, która wszystko organizowała na miejscu. Frida zapozowała do kilku zdjęć, potem Peter powiedział jej, że jeśli spodoba się klientowi, to zostanie zaproszona na kolejne sesje. Wróciła następnego dnia. Peter wręczył jej wynagrodzenie – 7 tys. funtów. Następnego dnia miał zrobić jej nowe zdjęcia.
- Zapukałam, Peter otworzył i powitał mnie z uśmiechem. Jak tylko przekroczyłam próg, zatrzasnął za mną drzwi i schował klucze do kieszeni. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Zapytałam, dlaczego to zrobił, ale mnie zignorował. Minął mnie i wyciągnął nóż. Byłam przerażona, myślałam, że za chwilę zwymiotuję. Wszystkie drzwi były pozamykane. Okna? Za wysoko, żeby skoczyć. Pobiegłam do łazienki. Po kilku minutach Peter kazał mi wychodzić. Wcisnął mi worek ze znoszoną bielizną i polecił, żebym coś z tego założyła – opisuje.
To, co stało się później, pamięta jak przez mgłę. Mężczyzna dał jej coś do picia. W apartamencie nie było już sprzętu fotograficznego ani sympatycznej asystentki. Wykorzystywał ją przez 3 dni. Zamykał półprzytomną w pokoju, a za każdym razem, gdy się budziła, widziała obok siebie innego mężczyznę.
Frida: - Pamiętam tylko, jak Peter mówi, że zaraz przyjdzie ktoś inny.
Do dziś zastanawia się, jak długo spędziłaby w zamknięciu i co by się z nią stało, gdyby nie to, że przez nieuwagę Peter zostawił któregoś razu uchylone drzwi. To była jej jedyna szansa, żeby się wyrwać. – Niemal od razu wyostrzyły mi się zmysły. Byłam przekonana, że zrobił to umyślnie, że tak mnie testuje i piekło zaraz zacznie się od nowa. Wybiegłam z pokoju, w zasięgu wzroku widziałam tylko swoją kurtkę, więc rzuciłam się po nią i uciekłam. Biegłam i biegłam. Cały czas odwracałam się, żeby się upewnić, że nie ma go za mną – wspomina.
Frida trafiła do mieszkania przyjaciółki. Bała się opowiedzieć o tym, przez co przeszła. Nie powiedziała rodzinie ani partnerowi. Jak przyznaje, mężczyzna do dziś nie wie, dlaczego zerwała z nim kontakt. Nie ufała nikomu. Miała ku temu powody, bo kiedy po 4 dniach poszła na posterunek, nikt nie chciał zająć się jej sprawą. Pytali, czy trafiła do apartamentu dobrowolnie. Skoro nikt jej tam siłą nie zaciągnął, to była to jej wina.
Policja przeszukała apartament, który wskazała im Frida. Nic nie znaleźli. Odciski palców nie pasowały do nikogo z kartotek, numer telefonu Petera był nieaktywny, ślad po nim zniknął. Farrell została sama ze swoją traumą.
Nowy rozdział
Frida postanowiła rozliczyć się z przeszłością dopiero teraz. Na podstawie tego, co przeszła, napisała scenariusz. O młodej kobiecie, która przeżyła wielokrotne gwałty. Główną bohaterkę zagrała Frida.
Jak przyznała w wywiadzie dla „Variety”, żadna aktorka nie wiedziałaby, jak to jest. Musiałaby sobie taką sytuację wyobrazić. Nie chciała oddawać swojej historii, w obce ręce. W październiku tego roku film „Selling Isobel” zdobył nagrodę Indie Award na Raindance Film Festival w Londynie (na festiwalu odbyła się też jego oficjalna premiera). Ci, którzy mieli okazję zobaczyć film, przyznają, że przez kilka kolejnych dni dręczyły ich koszmary. Daty polskiej premiery jeszcze nie ma i nie wiadomo, czy wejdzie na ekrany naszych kin.
- Chcieliśmy, by film stał się ostrzeżeniem dla młodych dziewczyn: Bądźcie ostrożne, kiedy atrakcyjny mężczyzna zaprasza was na casting lub sesję fotograficzną, ponieważ może być to potwór w przebraniu – mówi reżyser Rudolf Buitendach.
Frida chciała uporać się z własnymi demonami, ale przy okazji dodać odwagi innym kobietom, które być może przeszły to, co ona. – Niewolnictwo seksualne to najprężniej rozwijający się biznes na świecie. Zobrazować to? Roczne przychody Burger Kinga to ok. 1 mld dolarów, handel ludźmi generuje 32 mld dolarów. To mogło się przydarzyć mi, może się przydarzyć też innej dziewczynie – dodaje Frida.