"Miłostka a miłość to jest kolosalna różnica" - recepta na szczęśliwe małżeństwo Witolda Pyrkosza
Witold Pyrkosz - aktor filmowy i teatralny, nazywany "królem polskich seriali", odszedł w wieku 90 lat. Najbardziej znany był z roli Lucjana Mostowiaka z serialu "M jak Miłość". Kobiety go uwielbiały, ale on przez 53 lata był wierny tylko jednej - swojej ukochanej żonie Krystynie. Wielokrotnie dzielił się receptą na długowieczne i szczęśliwe małżeństwo. Poznajcie historię jego pięknej miłości.
22.04.2017 | aktual.: 22.04.2017 15:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Witold Pyrkosz w swojej żonie zakochał się, gdy ta miała 17 lat. Starszy o 18 lat od swojej wybranki aktor oświadczył się, nim ta jeszcze zdała maturę. W książce "Witold Pyrkosz. Podwójnie urodzony" będącej zapisem rozmów znanego aktora z Izą Komendołowicz i Anną Grużewską, czytamy o pięknych początkach tej miłości:
- To było w 1962 roku w Boże Narodzenie, w drugi dzień świąt, w Hotelu Francuskim. Ja miałem trzydzieści sześć lat, a ona, młódka, siedemnaście. Dosiadłem się do jej stolika. Biust miała piękny, duży, solidna czwórka, i w ogóle bardzo ładna była. Długie czarne włosy. Była wtedy jeszcze przed maturą. Postawiłem jej ultimatum, że jak jej nie zda, to nie mamy o czym gadać. Zbliżał się sylwester, ktoś ją zaprosił, ale tak mordowałem ją telefonami, że zdecydowała się pójść ze mną.
Pamiętny Pyzdra z "Janosika" wspominał, że początkowo Krystyna ukrywała ich znajomość przed matką. Ale jak tylko aktor poznał swoją przyszłą teściową, od razu polubił: - Przychodziłem do domu, grałem z mamą w remika. Nawet Krystyna zaczęła narzekać, że przestaliśmy już wychodzić, tylko ciągle w domu i w domu. Mówiła: „Ty się powinieneś ożenić z mamą, a nie ze mną”.
Para wzięła ślub cywilny 28 lipca 1964 roku i od tamtej pory byli razem. W podróż poślubną pojechali na miesiąc do San Remo. Doczekali się dwójki dzieci - syna Witolda i córki Katarzyny. Aktor pytany o to, jak taki facet, jak on wytrzymał z jedną kobietą tyle lat, bez głębszej refleksji odpowiadał: - Trzeba być pantoflarzem! "Tak, kochanie", "Masz rację, kochanie", "Oczywiście, kochanie". Te słowa załatwiają wszystko!
Od kilkunastu lat małżeństwo Pyrkoszów mieszkało za miastem, 30 kilometrów od Warszawy. Powstanie stojącego blisko lasu domu było całkowitą zasługą żony artysty. Po latach mieszkania w hałaśliwej, zadymionej spalinami Warszawie, Krystyna postanowiła, że przeprowadzą się na wieś. Znalazła, kupiła ziemię i bez żadnego zaplecza finansowego, a przede wszystkim bez wiedzy męża zaczęła budować dom.
- Krystyna lubiła podróżować, ja mniej. Zawsze przemycała w staniku dolary, ale nigdy mi o tym nie mówiła. I dobrze, bo pewnie na pierwszej granicy zachowałbym się dziwnie i wszystko by się wydało. Śmiała się, że co ze mnie za aktor, skoro nie potrafię kłamać.
Pyrkosz podkreślał, że duży wpływ na pomyślność jego małżeństwa miał fakt, że jego żona nie była aktorką. Na gali miesięcznika "Pani" Witold Pyrkosz wraz z żoną Krystyną zostali laureatami Srebrnego Jabłka za najdłuższe i udane małżeństwo. Odbierając nagrodę aktor przyznał z wrodzoną skromnością, że nie zawsze w jego małżeństwie było kolorowo:
- To wielka radość i duża przyjemność. Lecz żyć bez konfliktów? To niemożliwe. Trzeba nad tym ciągle pracować. Przechodziliśmy różne okresy i burze, ale dzięki mądrości jednej i drugiej połówki przetrwaliśmy. Nawet, kiedy ma się rację trzeba przyznać się do winy, to tajemnica sukcesu. Nam się udało. Jesteśmy bowiem jak dwie połówki tego samego jabłka. Raz jedna strona bywa mądrzejsza, raz druga. To sztuka kompromisu, którego trzeba się uczyć latami – podkreślał aktor.