Blisko ludziMłoda, gniewna, wyjątkowa. 18-letnia Emma pokazała, że ma więcej odwagi niż prezydent potężnego kraju

Młoda, gniewna, wyjątkowa. 18‑letnia Emma pokazała, że ma więcej odwagi niż prezydent potężnego kraju

Młoda, gniewna, wyjątkowa. 18-letnia Emma pokazała, że ma więcej odwagi niż prezydent potężnego kraju
Źródło zdjęć: © Getty Images
Magdalena Drozdek
27.02.2018 11:56, aktualizacja: 27.02.2018 16:34

W strzelaninie na Florydzie zginęło 17 dzieci. Potem pół świata zobaczyło Emmę. Zapłakaną nastolatkę z ogoloną głową. Wytarła ręką łzy, stanęła przy mikrofonie i zaapelowała o zakaz sprzedaży broni. Dla Amerykanów ta dziewczyna ma dziś więcej odwagi niż prezydent.

- Mam 18 lat, pochodzę z Kuby, jestem biseksualna. Do tego nigdy nie umiem się zdecydować, więc nie wybiorę swojego ulubionego koloru. Jestem uczulona na 12 rzeczy. Uwielbiam rysować, malować, szydełkować, szyć i haftować – wszystko to mogę robić, oglądając Neflixa. Ale dziś nic z tego się już nie liczy – pisze Emma Gonzalez w felietonie dla "Harpers Bazaar".

Donald Trump wypada przy niej wręcz śmiesznie. Od kilku dni w Stanach toczy się dyskusja o prawie, które daje powszechny dostęp do broni. Trump więc musiał odpowiedzieć na kilka kluczowych pytań. Na przykład o to, co zrobić, żeby już nigdy nie doszło do strzelaniny w żadnej amerykańskiej szkole. Prezydent odpowiedział, że trzeba w takim razie uzbroić nauczycieli. Mówił też, że sprzedaż broni powinna być bardziej kontrolowana, a co najważniejsze – nie mogłyby jej kupić osoby przed 21. rokiem życia. Trump mówił jedno na wizji, drugie do swoich współpracowników, bo pojawiają się głosy, że nie ma zamiaru zmieniać konstytucji.

Emma nie ma skrupułów i wie, co zrobić, by dzieci nie ginęły. – Będziemy dzieciakami, o których przeczytacie w podręcznikach. Nie dlatego że trafimy do kolejnej tabelki ze statystykami o masowych strzelaninach w Ameryce. Trafimy tam, bo sprawimy, że strzelanina w naszej szkole będzie ostatnią – mówiła 18-latka w przemówieniu upamiętniającym kolegów.

Kilka godzin piekła

17 osób nie żyje, 5 jest w stanie krytycznym, 9 innych jest rannych – to bilans tragedii w szkole w Parkland. 14 lutego 19-letni Nikolas Cruz zaczął strzelać do swoich kolegów. Chłopak wcześniej został wydalony ze szkoły, gdyż wielokrotnie groził innym uczniom. Tego dnia miał przy sobie lekki karabin AR-15 i zapas amunicji.

Emma w te walentynki straciła 14 kolegów z klasy. Przeżyła strzelaninę, ale zamiast zamknąć się w domu, postanowiła stanąć w tłumie i sprzeciwić się prawu, które w Stanach panuje od lat, a przez które co kilka lat słyszymy o kolejnej masowej strzelaninie. - Nie rozumiemy, dlaczego łatwiej jest kupić broń automatyczną niż umówić się z przyjaciółmi na wspólny weekend. Na Florydzie nie musisz mieć pozwolenia, by kupić pistolet. Nie potrzebujesz licencji. Nie musisz nawet rejestrować tej broni. Możesz mieć jej tyle, ile chcesz – mówiła w przemówieniu, które transmitowały wszystkie stacje telewizyjne w kraju.

Obraz
© Getty Images

Choć Emma straciła przyjaciół w strzelaninie i sama też mogła zginąć, nie chce, by ktokolwiek obwiniał 19-letniego Nikolasa. Dlaczego? Przecież w końcu to on strzelał do swoich kolegów, to on wniósł broń do szkoły. Emma uważa, że on też był ofiarą. Ludzi, którzy sprzedali mu broń, namawiali do zakupu dodatkowych części, by "karabin lepiej pracował". Nikt nie zajął się chłopakiem, gdy przejawiał skłonności samobójcze. – Nie mówię tu o FBI. Nie. Mówią o tych, którzy z nim na co dzień żyli. Mówię o sąsiadach, którzy widzieli go z bronią przed domem – tłumaczyła dziewczyna.

A najwięcej emocji rozbudził fragment, w którym zwróciła się wprost do prezydenta Trumpa. - Jeśli prezydent chce przyjść tu i powiedzieć mi prosto w twarz, że to była "straszna tragedia" (...) z chęcią zapytam go, ile pieniędzy przyjął od NRA (Narodowe Stowarzyszenie Strzeleckie Ameryki - przyp. red.). Ale ja to już wiem! 30 milionów dolarów. Jeśli podzielić to przez liczbę osób zabitych z broni palnej w 1,5 miesiąca 2018 r. to wychodzi 58 tys. dolarów. Tyle ci ludzie są dla ciebie warci Trump?! – powiedziała.

W kilka chwil Emma stała się najbardziej rozpoznawalną nastolatką na świecie.

Bohaterka

Amerykanie mają tę nieprzeciętną zdolność tworzenia bohaterów. Wystarczy jedno ważne dla kraju wydarzenie, by pojawiło się przynajmniej kilku. Jedni bardziej, inni mniej poważni. Ale w tym przypadku to bohaterstwo wydaje się naturalne i prawdziwe. Bo dziewczyna jest w końcu zwykłą nastolatką. Nie ma w tym żadnego interesu. Nie startuje w wyborach, nie liczy na pieniądze dla siebie, nie stoi za nią żadna organizacja.

A jest niesamowita. Kilka dni temu koledzy doradzili Emmie, by założyła konto na Twitterze. Teraz dziennikarze piszą, że w ten krótki czas zebrała więcej obserwatorów niż NRA. Dokładnie 1,05 mln obserwatorów. Nie pisze o szkole, o swoim życiu. Dziewczyna stała się nieformalną rzeczniczką tych, którzy chcą zmian w prawie, jeśli chodzi o dostęp do broni.

21 lutego Emma wzięła udział w debacie zorganizowanej przez CNN. Dana Loesch, rzeczniczka NRA, nie potrafiła nawet obronić argumentów zwolenników dostępu do broni. Bo nastolatka sprawę przedstawiła jasno: "albo wspieracie zabójców, albo stoicie po stronie dzieci".

- Chcę, żebyś wiedziała, że będziemy wspierać dwójkę twoich dzieci, skoro ty nie potrafisz – powiedziała rzeczniczce, a Amerykanie skomentowali występ Loesch krótko: "zgrillowano ją".

Emma w kilka dni zrobiła dla USA więcej niż niejeden polityk. Bo nagle okazuje się, że 70 proc. społeczeństwa chce ograniczeń w dostępnie do broni. Z sondażu przeprowadzonego przez ośrodek badań SSRS dla CNN czytamy, że tych ograniczeń chcą nawet posiadacze broni. 87 proc. ankietowanych popiera przepisy, które uniemożliwiłyby posiadanie broni osobom, które w przeszłości weszły w konflikt z prawem i osobom z zaburzeniami psychicznymi.

Obraz
© Getty Images

Skąd ta siła przebicia?

Emma reprezentuje to, czego konserwatywna Ameryka nienawidzi. Jest biseksualną nastolatką, a w dodatku córką emigranta z Kuby. Jej ojciec – prawnik Jose Gonzalez – przyjechał do Nowego Jorku w 1968 roku. W szkole dziewczyna organizowała grupy dla osób homoseksualnych, a w wywiadach mówi już nawet o "froncie tolerancji". Łysa głowa to jej kolejny znak rozpoznawczy.

- Ludzie pytają, czy ta moja fryzura to jakiś symbol feminizmu. Nie, nie jest. To Floryda. Tutaj włosy to jak dodatkowy sweter latem – wspomina w rozmowie z "Vogue". – Wiecie, że nawet zrobiłam prezentację w Powerpoincie, żeby przekonać rodziców do tego, żebym mogła się ogolić? I podziałało! – dodała.
O Emmie powstało kilkadziesiąt artykułów, jest już nawet i strona na Wikipedii.

- Gdyby to były pogrzeby waszych przyjaciół, zrozumielibyście, że nasza żałoba jest prawdziwa, nie opłacona. Jesteśmy dziećmi, które muszą zachowywać się jak dorośli. A w tym czasie dorośli zachowują się gorzej niż dzieci – opowiada Emma na łamach "Harpers Baazar".

Część Amerykanów na akcję uczniów reaguje dziś wysypką. Piszą w komentarzach, że dzieci zachowują się nieracjonalnie, zbyt emocjonalnie. Inni mówią, że nie mają szacunku do dorosłych (tak można by przecież skomentować wymianę zdań z Daną Loesch). A Emma na to: "jak możemy okazać szacunek tym, którzy nie mają go dla nas? Dorośli nienawidzą nas, bo mamy swoje zdanie".

- Chciałabym wrócić normalnie do szkoły. Wszyscy chcemy. Ale chcemy też, by ludzie nie zapomnieli o tej strzelaninie. Chcemy wrócić do dawnego życia i cieszyć się nim w pełni, by uszanować tak zmarłych. Chcemy skończyć z tym problemem. Prezydent mówi, że trzeba uzbroić nauczycieli? Tak, trzeba ich uzbroić w solidną wiedzę, którą będą mogli nam przekazywać. A szkoły trzeba uzbroić w książki, terapeutów i wszystko to, co pozwoli dbać o nas, dzieci – przyznaje 18-latka.

Emma może być też przykładem dla innych krajów. Bo w Polsce też toczy się od lat debata o dostępie do broni. Znacznie ciszej niż w Stanach. A ta nastolatka wytrąca wam, zwolennikom dostępu, wszystkie argumenty.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (127)
Zobacz także