Moda na militaryzm - promowanie nacjonalizmu czy zwykły trend?
Mariusz Szczygieł pisze, że Reserved stworzyło ubrania inspirowane "brunatnymi koszulami” III Rzeszy, na Facebooku momentalnie powstaje grupa bojkotująca markę, a polskim internetem zaczyna płynąć wielka rzeka hejtu. Widząc, jaką histerię może wywołać kilka wpisów w social media, zadaję pytanie: Czy rzeczywiście wiemy, o co walczymy, czy nie popadamy w paranoję i czy nie składamy Reserved na ołtarzu naszych wielkich, teoretycznie ważnych idei, by poczuć się ok, poczuć się lepszym, wrażliwszym niż inni?
Wszystko zaczęło się od zdjęcia, które pojawiło się w sklepie internetowym marki Reserved. Na fotografii model obcięty na zero pozował w beżowej koszuli i glanach. Kilku internautom skojarzył się z faszystowską młodzieżówką, a skojarzenie to błyskawicznie pochwycił reporter Mariusz Szczygieł, który na polskiej marce nie pozostawił suchej nitki.
Wystarczyło kilka godzin, by na Facebooku rozpętała się prawdziwa wojna. Powstała grupa namawiająca internautów do bojkotu Reserved. Promowanie symboliki faszystowskiej, znieczulica na ludzką tragedię i podlizywanie się neonazistowskim ugrupowaniom – to tylko kilka z wielu opinii, które wówczas pojawiły się w sieci. Problem w tym, że specjaliści od historii munduru twierdzą, że porównywanie projektu Reserved do klasycznej "brunatnej koszuli” jest kompletnie nieuzasadnione.
- Nie widzę tutaj żadnych bezpośrednich analogii do "brunatnych koszul" – komentuje dla WP Kobieta prof. Andrzej Smoliński z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, specjalizujący się w historii wojskowości. - Za to widzę wyraźne nawiązania do koszul organizacyjnych Harcerskiej Służby Socjalistycznej Ojczyźnie, które funkcjonowały w szkołach średnich w okresie stanu wojennego i krótko po nim. Wiem coś o tym, bo w tych czasach byłem uczniem liceum ogólnokształcącego – dodaje.
Podobną opinię wyraża Michał Zaczyński – krytyk i znawca mody w Polsce:
- Oto nagle wszyscy stali się ekspertami historii mody! Moim zdaniem reakcja jest przeskalowana i histeryczna – mówi. - Nagle okazuje się, że każda koszula z krótkim rękawem w kolorze beżowym, khaki czy piaskowym została wymyślona na potrzeby SS-manów. To jakaś bzdura! Ta koszula ma historię sięgającą co najmniej połowy XIX wieku. Możemy tu mówić zarówno o Kompanii Brytyjskiej w Indiach, jak i stylu safari, o modzie w Ameryce Południowej czy Australii. To styl dominujący w każdym ubiorze żołnierskim używanym w klimacie tropikalnym. Tymczasem teraz wielcy historycy mody twierdzą, że tylko niemieccy naziści chodzili w takich koszulach – podsumowuje, zwracając uwagę na to, że żyjemy w czasach, gdy tylko histeria może wywołać jakąś reakcję.
Dodajmy, że reakcja była zaskakująca i ekspresowa. Produkt został natychmiast wycofany z rynku, a do wielu dziennikarzy – łącznie z Mariuszem Szczygłem – wysłane zostały oficjalne przeprosiny. Jak to możliwe, że kilka wpisów w social mediach było w stanie zmusić wielki odzieżowy koncern do tak drastycznej decyzji?
- Jeden wpis nie ma takiej siły, ale jeśli ta informacja obejmuje zasięgiem sporą grupę ludzi, która zaczyna to udostępniać, a za nimi idą wszystkie możliwe media, to wtedy jest to realne – wyjaśnia Michał Zaczyński i zauważa, że nie bez znaczenia są słowa, których używamy w tego typu wiadomościach.
- Jak nie uderzasz w najwyższe tony, trudno ci się przebić z jakąkolwiek informacją. Nie możesz napisać, że zdarzyła się jakaś "niefortunna sytuacja”. Musisz napisać, że to skandal. Jak ktoś kogoś lekko skrytykuje, to znaczy, że go "upokorzył”. Ci ludzie, którzy stworzyli grupę bojkotującą Reserved, zastosowali właśnie tę zasadę. Nie mogę powiedzieć, że zaszczuli Reserved, ale byliby w stanie zaszczuć każdą osobę i każdą firmę dla własnego poklasku, bo doskonale wiedzą, że oszczędność w słowach nie dałaby im takiego fame’u i rozgłosu. Nie miałaby takiej siły rażenia – komentuje.
- Jak to? Przecież my bojkotujemy w imię słusznej idei?! – odpowiedzą ci, którzy rozdmuchali sprawę w social media, ale czy to nie jest hipokryzja, że ów bojkot dotyczył jednej, konkretnej koszuli Reserved? Czy zdajemy sobie sprawę z tego, ile rzeczy musielibyśmy "zbojkotować” w naszej garderobie, by ją "spacyfikować”, by pozbawić jej jakichkolwiek wojskowych konotacji?
- Połowa naszej współczesnej garderoby ma rodowód militarny – zauważa Michał Zaczyński. - Co zrobimy z kurtkami bomber, które są bardzo modne i kojarzą się nawet w nazwie z wojskowością? Dlaczego taka akcja nie została zorganizowana przeciwko bomberkom? Mało tego, kojarzy się z organizacjami skinheadowskimi. Weźmy taki trencz na przykład. Przecież on powstał na użytek armii, podobnie jak inne kurtki, płaszcze, aviatory, koszule. Jak zaczniemy się tak głębiej zastanawiać, to okaże się, że prawie wszystko ma początek w żołnierskiej szafie. Czy w związku z tym, że marka Hugo Boss szyła kostiumy dla hitlerowców, to ma zamknąć swoją firmę i zniknąć z powierzchni ziemi? Bez przesady. I co dalej? Czy nie popadamy w paranoję? – pyta i opisuje mi swoją stylizację:
- Jak rozmawiam teraz z tobą, patrzę na siebie w lustrze i jak ja wyglądam? Mam wysokie czarne buty, jestem w spodniach a’la bryczesy, kurtka skórzana, czarna. Ja wyglądam na klasycznego "naziola” albo gestapowca, ale czy to oznacza, że jestem nazistą? O nie, jestem osobą o poglądach stricte lewicowych.
Michał Zaczyński zauważa, że walka między Polakami o poglądach lewicowych i prawicowych odbywa się nie tylko w Sejmie czy na stadionach, ale też stopniowo przenika do naszych szaf. Po jednej stronie mamy "Lewacką Szmatę” po drugiej – "Red is bad”. Jedni nienawidzą drugich, oskarżają, napiętnują. Co więcej, moda staje się coraz bardziej zaangażowana, nie tylko ta niszowa, ale również ta międzynarodowa, z najwyższej półki. Coraz chętniej opowiada się po którejś ze stron, walczy, namawia do politycznego zaangażowania i aktywności. Dowodem na to jest chociażby postawa magazynu "Vogue”, który od kilku miesięcy bojkotuje Donalda Trumpa.
- Rozumiem wszystkie obawy związane z powrotem ideologii nazistowskich, absolutnie mam ten sam światopogląd, co Mariusz Szczygieł i ci wszyscy, którzy atakują Reserved, ale uważam, że to jest histeria – mówi Michał Zaczyński. - Pojawiły się nawet komentarze, że Reserved wyprodukowało te koszule, by się podlizać neonazistom. To jest totalna bzdura. Gdyby chciało to zrobić, wypuściłoby koszulki z orzełkiem i Żołnierzami Wyklętymi. Nikt przy zdrowych zmysłach – ani polska, ani zagraniczna firma – nie lansowałaby się celowo aluzjami do Gestapo, SS czy nazizmu niemieckiego.
Warto zaznaczyć, że Reserved nie jest w tym temacie odosobnione. Jakiś czas temu Zara musiała wycofać pasiastą bluzkę z żółtą gwiazdką z dziecięcej kolekcji, ponieważ opinia publiczna uznała, że zbyt mocno przypomina odzież więźniów z Auschwitz. Analogiczną sytuację miała też marka H&M, gdy wypuściła na rynek koszulkę z gwiazdą Dawida i czaszką na przodzie.
Reakcja w obu sytuacjach była równie natychmiastowa, co w przypadku "brunatnej koszuli”. Dlaczego wielkie sieciówki tak szybko wycofują swoje produkty, narażając swoje firmy na spore straty finansowe?
- Nie chodzi o pieniądze – wyjaśnia nam Marta Chlewicka, rzeczniczka prasowa LPP. – Tu chodzi o wizerunek, który dla nas jest o wiele ważniejszy. Skoro ludziom ten konkretny projekt i to konkretne zdjęcie skojarzyło się z niemieckim faszyzmem, nie mogliśmy nie zareagować – podsumowuje, zaznaczając jednak, że najmniej fortunna była fotografia, a nie sama koszula.
- Wycofałbym zatem zdjęcie, a nie koszulę – odpowiada krótko Michał Zaczyński, pytany o to, co zrobiłby na miejscu LPP.
Sytuacja Reserved to tylko przykład, jak wiele szumu może wywołać to, co nosimy. Do tej pory głównie zastanawialiśmy się nad tym, czy - zakładając jakąś część garderoby - nie popełniamy jakiejś modowej wpadki i nie łamiemy dress code'u. Wszystko wskazuje jednak na to, że teraz musimy myśleć także o tym, czy nasza stylizacja jest poprawna politycznie? Czy nie obraża przypadkiem czyichś uczuć religijnych i światopoglądu? Czy nie wskrzesza niechlubnych symboli? Musimy o tym myśleć, czy po prostu powinniśmy, a może zawsze tak było i nadal być powinno?