Moje dziecko się okalecza – co robić?
Piętnastoletnia Agnieszka przechodzi przez trudny okres w swoim życiu. Ma poczucie, że cały świat jest przeciwko niej, nie potrafi za bardzo dogadać się z rówieśnikami, a jej życie jest pełne emocjonalnego bólu. Któregoś razu nie wytrzymała i podrapała sobie ręce do krwi. Przyniosło to zaskakującą ulgę.
09.06.2011 | aktual.: 13.06.2011 17:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Piętnastoletnia Agnieszka przechodzi przez trudny okres w swoim życiu. Ma poczucie, że cały świat jest przeciwko niej, nie potrafi za bardzo dogadać się z rówieśnikami, a jej życie jest pełne emocjonalnego bólu. Któregoś razu nie wytrzymała i podrapała sobie ręce do krwi. Przyniosło to zaskakującą ulgę. Gdy następnym razem była w dołku, użyła spinki do włosów i znów na chwilę poczuła się lepiej. Wiedziała, że to nie jest żadne rozwiązanie, ale w trudnych chwila nie miała już siły by oprzeć się pokusie.
Któregoś razu mama Agnieszki zauważyła skaleczenie na jej ręce. Pytania o to, co się stało, córka zbyła zdawkowym zdaniem i zamknęła się w swoim pokoju. Matka zaczęła coś podejrzewać i kolejnego dnia siłą podwinęła rękawy Agnieszki - ku swemu przerażeniu zobaczyła blizny i świeże rany. Rozpętało się piekło.
Niewiedza największą przeszkodą
Bohaterami tej historii mogłoby być wielu nastolatków i ich rodziców. Nie jest to zbyt często poruszany problem, a jednak niemała liczba młodych ludzi radzi sobie w ten sposób z cierpieniem. Warto mieć choć podstawową wiedzę na temat tego, czym jest samookaleczanie (tu link do poprzedniego artykułu) jak i tego, w jaki sposób zareagować na problem. Dotyczy to przede wszystkim rodziców jak i zaniepokojonych rówieśników, podejrzewających, że coś złego może się dziać z ich przyjacielem/przyjaciółką.
Matka Agnieszki zareagowała przerażeniem i złością. Nawrzeszczała na córkę, każąc jej natychmiast przestać "to robić". Nie rozumiała, dlaczego dziecko coś takiego sobie robi, bała się rozmawiać na ten temat i była zła, że "znów są jakieś problemy".
Największym wrogiem szczęśliwego zakończenia trudnej sytuacji w takich przypadkach jest niewiedza i strach. Rodzice mogą mieć różne przekonania, od wzbudzających poczucie winy ("to wszystko przeze mnie, jestem beznadziejną matką/ojcem") do potępiających ("tylko słabi ludzie w ten sposób sobie radzą", "trzeba być nienormalnym, by coś takiego sobie robić"). Uniemożliwiają one to, co najważniejsze - podjęcie komunikacji z dzieckiem.
Poradzić sobie z szokiem
Jest to trudne, ponieważ młody człowiek zazwyczaj jest bardzo skryty w kwestii swojego kaleczenia się. Robi co może, by to ukryć, nie chce też rozmawiać o swoich problemach i emocjach. Dlatego rodzice często są z początku zszokowani, gdy odkrywają tajemnicę. To normalna reakcja, jednak nie można uciekać w zaprzeczanie - problem jest realny i nie zajmowanie się nim nie spowoduje, że sam zniknie. Może też pojawić się złość i frustracja spowodowana poczuciem braku kontroli. Przychodzi chęć powiedzenia "Po prostu przestań to robić!" - niestety nie jesteśmy w stanie kontrolować zachowania drugiej osoby, a wszelkie próby pogarszają tylko sytuację.
Rodzice często wpadają też w poczucie winy. Owszem, sytuacja w domu bywa powodem samookaleczeń, ale trzeba pamiętać, że nikt nie może "spowodować", że ktoś inny stosuje taki a nie inny sposób radzenia sobie z trudnymi emocjami. Odwagi wymaga spojrzenie problemowi w oczy, ale zawsze można coś zrobić - jest to lepsze niż zatopienie się w poczuciu winy i skoncentrowanie na sobie.
Odnaleźć porozumienie
Najważniejsza jest próba zrozumienia tego, przez co przechodzi dziecko. Aby to się stało, potrzebne jest otwarcie drogi komunikacji. Nie można więc udawać, że się nie widzi problemu i nie zajmować się nim, bo "wyrośnie z tego". Dziecko potrzebuje, by zaakceptować uczucia, z którymi się boryka. Nie jest to jednoznaczne z uznaniem problematycznego zachowania.
Należy rozmawiać spokojnie, oferując wsparcie, rozmowę i chęć zrozumienia, co się dzieje. Niepotrzebne jest mówienie, że to, co robi jest "złe", zbyt szybkie wyrażanie swoich opinii ani ucinanie tematu, nawet pozornie wspierającym "wiem, co czujesz". Nigdy nie wiesz, co czuje druga osoba, dopóki nie dasz jej o tym opowiedzieć. Może to być dużym wyzwaniem dla niektórych rodziców. Jeśli nastolatek nie chce rozmawiać, nie należy go do tego zmuszać - samookaleczanie może być związane z trudnościami w wyrażaniu emocji. Trzeba jednak dać jasny sygnał, że jest się otwartym na rozmowę i zrobić trochę przestrzeni.
Gdy dojdzie do rozmowy, dobrze jest pamiętać, że to bardzo delikatny temat - dla obu stron. Nie ma więc co strzelać serią pytań w nadziei, że będzie szybko po sprawie. Jeśli dziecko jest gotowe na rozmowę, to warto pytać o to, co stresującego się dzieje w jej/jego życiu, z czym ma trudności, w jaki sposób samookaleczanie się pomaga i czego potrzebuje od rodziców w danej chwili. Można też wspólnie poszukać nowych, mniej szkodliwych, sposobów na radzenie sobie ze stresem, napięciem i nieprzyjemnymi emocjami.
W przypadku trudności w porozumieniu między dzieckiem a rodzicami, czy w rozwiązaniu samego problemu samookaleczania można (i zazwyczaj jest to dobre wyjście) zwrócić się po pomoc do psychologa. Jednak niech nie będzie to w tonie "Jesteś nienormalny, potrzebujesz pomocy specjalisty", bo to tylko nasili poczucie wyobcowania i beznadziejności u nastolatka. Zrozumienie, otwartość, empatia, wsparcie w trudnym okresie - to najpotrzebniejsze rzeczy w takiej sytuacji.
(jb/sr)