Monika omija kolejki do kas. Wybiera inną niż większość
"Sobota, pełno ludzi w hipermarkecie, marnują czas w kolejkach. Wolą tam stać, niż podejść do kasy obsługiwanej przez osobę głuchoniemą" – napisała do nas czytelniczka z Warszawy.
Monika regularnie robi zakupy w jednym z hipermarketów na warszawskiej Białołęce. Z koszykiem podchodzi zazwyczaj – jej zdaniem – do najmniej obleganej kasy. "Przed nią stoi tabliczka z napisem: Kasę obsługuje osoba niesłysząca" – czytamy w liście, który wysłała do naszej redakcji. Jak tłumaczy Monika, nigdy nie widziała tam zbyt dużej kolejki. I zastanawia się, dlaczego.
Nasza czytelniczka ma teorię na ten temat. "Myślę, że ludzie mają problem, żeby podejść do takiej kasy. Martwią się, że niesłyszący kasjer będzie ich wolniej obsługiwał albo nie zrozumie ich w razie potrzeby" – pisze Monika. Dalej zauważa, że ona nigdy nie spotkała się z czymś takim. Przekonuje, że głusi kasjerzy obsługują równie sprawnie, co ich zdrowi koledzy – albo i sprawniej. "Idzie im naprawdę szybko. Ale ludzie i tak mają blokadę wobec niepełnosprawnych. Trudno mi zrozumieć, dlaczego wolą dłużej czekać na obsługę, choć tamte stanowiska są prawie cały czas wolne" – dodaje Monika.
W redakcji list naszej czytelniczki wywołał burzliwą dyskusję. Kilka osób zauważyło, że podobną sytuację zaobserwowali w markecie na Dworcu Wileńskim w Warszawie. Ktoś wspomniał o takim samym zachowaniu w sklepie na prowincji. Wydaje się więc, że ta interwencja może być traktowana, jako próbka sytuacji w całej Polsce.Jeżeli znacie podobne historie, prosimy o przesyłanie ich przez formularz #DziejeSię.