Mówić czy milczeć? Informowanie o zdradzie to wyjątkowo trudny dylemat
29-letnia Monika z Warszawy jest w kropce. Kobieta odkryła, że mężczyzna, z którym flirtowała poprzez Tindera, ma żonę. Ta jest święcie przekonana, że żyje w szczęśliwym małżeństwie.
18.02.2020 | aktual.: 18.02.2020 18:12
Czasy, gdy zabijano posłańców złych wiadomości, już dawno minęły, jednak informowanie o zdradzie jest wyjątkowo niewdzięcznym zadaniem. W końcu przyczyniamy się do dalszych losów związku. Przed podobnym dylematem – mówić czy milczeć – stanęła Monika.
Poznała mężczyznę. Nie sądziła, że jest żonaty
Monika jest rozwódką z dzieckiem. – Nie ukrywam tego faktu, dlatego dodałam do swojego profilu w aplikacji zdjęcie z synkiem. Marcin również miał fotografie ze swoimi dziećmi, dlatego chętnie zaczęłam z nim pisać – wspomina Monika. Mężczyzna od razu przyznał, że ma dwie córki, które bardzo kocha. – Wypytywał, czy mi to nie przeszkadza, czy byłabym w stanie żyć w patchworkowej rodzinie – opowiada kobieta. – Ucieszył się, gdy zapewniłam, że dla mnie to żaden problem. Później długo rozmawialiśmy o naszych dzieciach i wizji idealnej rodziny – dodaje.
Internetowy flirt rozwijał się, więc Marcin zaproponował zrobienie kolejnego kroku. – Podał mi swój numer telefonu. Mieliśmy zdzwonić się wieczorem, żeby w końcu usłyszeć swoje głosy – wyjaśnia Monika.
Zanim wybiła ustalona godzina, Monika postanowiła poszukać w sieci dodatkowych informacji na temat mężczyzny, który ją adorował. – Wykonuję taki zawód, że potrafię dotrzeć do wielu informacji, znając tylko numer telefonu danej osoby – przyznaje warszawianka. – Nie zakładałam nic złego. Chciałam jedynie dowiedzieć się czegoś więcej o jego pracy czy zainteresowaniach – wyjaśnia.
Zamiast tego 29-latka dowiedziała się, że Marcin nie tylko ma dwie córki, ale również i żonę. – Odnalazłam jej profil na Instagramie. Myślałam, że spadnę z krzesła, gdy zobaczyłam te wszystkie ich wspólne zdjęcia, romantyczne opisy i wyznania miłości – opowiada. – Ta kobieta co chwilę chwali się, jakiego to ma wspaniałego mężczyznę u swojego boku. Zachwyca się, jak cudownie opiekuje się dziećmi i jak ją rozpieszcza – dziwi się 29-latka.
Marcin rozmawiał z Moniką, a dzień wcześniej, w walentynki, upiekł dla żony ciasto. – Wrzuciła zdjęcie na Instastory z podpisem, że to właśnie od niego – opowiada Monika i na dowód pokazuje mi screen.
Po odkryciu prawdy zdumiona 29-latka natychmiast chwyciła za telefon i napisała do Marcina. – Był zdziwiony, że udało mi się dotrzeć do jego żony. Przyznał się, no bo nie miał już innego wyjścia, a następnie zablokował moje konto – relacjonuje Monika.
Co dalej?
29-latka została nie tylko z poczuciem rozczarowania nowo poznanym mężczyzną, ale przede wszystkim ze świadomością, że inna kobieta jest oszukiwana przez swojego męża. – On mi pisał, że jakaś poprzednia kobieta, z którą flirtował, nie chciała zgodzić się na związek z mężczyzną, który ma już dzieci. Moim zdaniem ten cały Marcin szuka sobie nowej partnerki, ale wychodzi z założenia, że dopóki nie będzie miał jej w garści, to nie opłaca mu się odchodzić od żony – uważa Monika.
– Nie wiem, co mam zrobić. Z jednej strony nie uśmiecha mi się mieszać w cudze małżeństwo, ale z drugiej uważam, że powinnam ostrzec tamtą kobietę. Gdybym była na jej miejscu, to chciałabym zostać poinformowana o tym, co wyprawia mężulek – opowiada Monika.
Takie samo zdanie ma Aneta. – Powiedz jej. Mówię to z własnego doświadczenia. To bardzo upokarzające, gdy wiedzą wszyscy, oprócz samej zainteresowanej. A co ona z tym zrobi, to już nie twój problem – wyjaśnia kobieta, która sama została zdradzona w przeszłości.
Podobnie uważa Ewelina. – Do mnie kiedyś napisała kompletnie nieznana mi kobieta. Znalazła mnie na portalu społecznościowym i przyznała, że miała romans z moim mężem. Moje zaskoczenie było ogromne. Dziś jestem jej wdzięczna. Pamiętam do dzisiaj jedno jej zdanie. Powiedziała, że gdybyśmy wszystkie umiały być uczciwe, to oni nie mieliby odwagi zdradzać i kombinować – tłumaczy.
Jednak Monika obawia się reakcji żony Marcina i niepotrzebnych kłopotów, które może na siebie ściągnąć. Właśnie to spotkało Iwonę. – Miałam podobną sytuację. Powiedziałam dziewczynie, a ona mnie zwyzywała. Facet zmyślił jakąś historyjkę, w którą uwierzyła, pomimo screenów ode mnie. Jakby tego było mało, później jeszcze jej koleżanki do mnie pisały. Groziły mi i wytykały, że jestem zazdrosna i zawistna – wspomina.
Nie ma recepty
W takim razie co zrobić? Monika stała się bohaterem tragicznym, który poniesie konsekwencje niezależnie od podjętej decyzji. Maria Rotkiel, psycholożka i terapeutka par, przyznaje, że nie można jednoznacznie stwierdzić, co należy zrobić w takiej sytuacji. – Tutaj nie ma wytycznych. Każdy przypadek jest indywidualny i trzeba go wnikliwie przeanalizować – wyjaśnia.
– Jeśli w grę wchodzi renoma i reputacja danej osoby, to radziłabym powiedzieć, że jest zdradzana. Mam na myśli sytuację, gdy już wiele osób zna prawdę, a sama zainteresowana osoba jest nieświadoma – tłumaczy psycholożka.
Z kolei w momencie, gdy wiemy, że osoba zdradzana ma np. poważne problemy zdrowotne i poznanie prawdy mogłoby być przysłowiowym gwoździem do trumny, Maria Rotkiel nie do końca jest przekonana o wyjawianiu prawdy. – Zawsze trzeba wczuć się w sytuację i pomyśleć, jak my sami chcielibyśmy zostać potraktowani. Czy chcielibyśmy poznać prawdę – sugeruje.
Ponadto terapeutka par uczula każdego, kto zastanawia się nad informowaniem o zdradzie. – To może obrócić się przeciwko nam. Czasem ludzie nie wiedzą, co zrobić z niewygodną informacją lub nie mają w sobie gotowości do podjęcia jakiejkolwiek decyzji. Wtedy to informator może zostać obarczony winą np. za rozpad małżeństwa – podkreśla.
Jeśli jednak zdecydujemy się zostać posłańcem złej wiadomości, musimy zrobić to w umiejętny sposób. – Przekazujmy wyłącznie informacje. Jeśli nie mamy twardych dowodów na zdradę, które możemy przedstawić, to zachowajmy się tak, jakbyśmy chcieli ostrzec kogoś przed niebezpieczeństwem: Trafiłam na taką informację. Sprawdź ją i wyciągnij wnioski – podpowiada Maria Rotkiel.
Jeśli jesteśmy w stanie wykazać czyjąś niewierność, to również powinniśmy powstrzymać się od oceniania. – Nie mówmy, co sądzimy na temat cudzołożnika. Nie krytykujmy ani nie udzielajmy rad. Być może w tym związku od lat jest konflikt, a zdrada traktowana jest na zasadzie "oko za oko" – tłumaczy. – Nie stawiajmy się w roli ani sędziego, ani pana Boga, ani psychoterapeuty – puentuje Maria Rotkiel.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl