"Na mojej liście nie znajdziemy liczby czy pory posiłków". Dr Lifestyle o zdrowym stylu życia
Od lat motywuje Polaków do zdrowego stylu życia. - To maraton, a nie sprint – nie chodzi o to, aby co jakiś czas żyć fit, a sukcesywnie dokonywać trochę zdrowszych wyborów - powiedziała w rozmowie z Wirtualną Polską Monika Ciesielska, która fanom dała poznać się jako Dr Lifestyle.
Jest dietetyczką, mamą, żoną i prawdziwą bizneswoman. Jej profil na Instagramie obserwuje obecnie ponad 76 tys. użytkowników. Prowadzi także sklep internetowy oraz bloga. To właśnie dzięki swojej działalności w sieci stara się przekazywać fanom wiedzę na temat zdrowego stylu życia.
Przy okazji przekonuje ich, że wprowadzenie nowych nawyków żywieniowych nie musi być ani trudne, ani kosztowne. W rozmowie z Wirtualną Polską dietetyczka i psychodietetyczka Monika Ciesielska, która znana jest jako Dr Lifestyle, opowiedziała nam o tym, jak zadbać nie tylko o swoją sylwetkę, ale również zdrowie.
Paulina Żmudzińska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Chyba nie skłamię, mówiąc, że byłaś jedną z pierwszych specjalistek, które wpadły na pomysł, by układać diety, wykorzystując produkty dostępne w popularnych dyskontach, takich jak Lidl i Biedronka.
Monika Ciesielska: Tak naprawdę to pomysł moich klientek. Wiele osób deklarowało, że to, co powstrzymuje je od prowadzenia zdrowego stylu życia, to konieczność chodzenia po wielu sklepach. Faktycznie, jeśli postawilibyśmy sobie za cel prowadzenie jak najbardziej zdrowego stylu życia, to dobrze byłoby kupować produkty świeże, bezpośrednio od rolników, a najlepiej z ekologicznych upraw. Tylko czy naprawdę wszyscy musimy żyć najzdrowiej, jak się da? Może warto zacząć od czegoś pomiędzy tym, co jest, a utopijnym fit życiem rodem z Instagrama?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wówczas może okazać się, że wystarczy, gdy będziemy sięgać po zdrowsze produkty w sklepach, w których zazwyczaj robimy zakupy. Znacznie lepiej jest myśleć o tym, co mogę zrobić, żeby wybrać trochę lepiej, niż co powinnam zrobić, żeby było idealnie. To urealnia działanie tu i teraz, bez czekania na sprzyjające okoliczności.
Udowodniłaś, że aby zdrowo jeść, nie trzeba wydawać fortuny. Wiele osób wciąż jednak myśli, że aby wprowadzić zmian w swoim jadłospisie, muszą mieć sporo pieniędzy na koncie. Jak przekonałabyś te osoby, że są w błędzie?
Nie zaczynałabym od wyprowadzania ich z błędu, bo czasami mogą mieć rację. Musimy tutaj wziąć pod uwagę, że ok. 2 mln Polaków żyje poniżej granicy ubóstwa. W tak trudnej sytuacji życiowej podstawowym celem żywienia jest po prostu uzyskać sytość. Taniej jest się najeść paczką parówek za 10 zł niż małym opakowaniem malin za 10 zł. Jeżeli kierujmy komunikat do tych osób, to mówienie, że "zdrowy styl życia jest tani" nie tylko ich nie przekona, ale wpędzi w dodatkowe poczucie winy, gdy nie widzą w swoim budżecie miejsca na więcej owoców i warzyw.
Inaczej jest w przypadku osób, które stać na to, aby kupić np. paczkę chipsów lub papierosów. Dla nich zakup takich produktów jest po prostu wyborem, a do wyboru czegoś zdrowszego potrzeba jedynie trochę wiedzy chęci. Zdarza mi się obserwować autosabotaż zmiany nawyków. Wpadamy w pułapkę "skoro nie mogę działać na 100%, to nie działam wcale". Zdrow(sz)e odżywianie to maraton, a nie sprint – nie chodzi o to, aby co jakiś czas żyć fit, a sukcesywnie dokonywać trochę zdrowszych wyborów. Szukajmy tego, co jest produkowane lokalnie albo w promocyjnych cenach. Nie trzeba kupować nasion chia, wystarczy polskie siemię lniane. Szparagi doskonale zastąpi fasolka szparagowa. A zamiast piec bataty, można wrzucić do piekarnika marchewkę.
Gdybyś miała wskazać swój ulubiony sposób dbania o zdrowie, dobre samopoczucie, ale też o sylwetkę, to co by to było? W sieci pokazujesz wiele możliwości
Zdecydowanie ruch, choć nie jestem urodzonym sportowcem, a raczej kanapowcem. Ale muszę przyznać – z wiedzy i z doświadczenia – że sport daje świetne efekty zarówno, jeżeli chodzi o zdrowie, jak i o sylwetkę. Uważam, że potreningowe endorfiny są trochę przereklamowane. Nie dla każdego sport jest źródłem wybuchów ekscytacji i pozytywnej energii, ale długofalowo każdemu wychodzi na plus.
Nie da się ukryć, że często obiecujemy sobie, że np. od jutra będziemy dbać o siebie. Ten zapał jednak szybko mija. Jak temu zaradzić?
Warto zacząć od obniżenia swoich oczekiwań. Spójrzmy realnie w swój kalendarz i zastanówmy się, ile czasu możemy przeznaczyć na trening - nawet jeśli miałoby to być jedynie 10 minut. Zapomnijmy o długo powielanym micie, że tkanka tłuszczowa spala się dopiero po 30 minutach aktywności. Ona spala się wtedy, kiedy jesteśmy w deficycie kalorycznym, a deficyt kaloryczny zależy od bilansu kalorii z całego dnia, więc każda, nawet najmniejsza porcja ruchu, przyczynia się do tego, że łatwiej zredukujemy swoją masę ciała. Oczywiście, jeśli nie będzie towarzyszyć mu przejadanie się.
Aktywność to nie musi być coś, co nam się kojarzy ze sportem. Może ktoś na przykład lubi tańczyć, wspinać się albo spacerować? To nie jest taki typowy trening, ale jest to ruch i o to tak naprawdę chodzi. Nawet jeżeli ktoś zrobi maraton po Ikei, to też będzie dodatkowa porcja ruchu. Szukajmy okazji, a nie wymówek.
Jakie błędy najczęściej popełniamy w dbaniu o swoje zdrowie?
Mówię to z lekkim bólem serca, bo sama bardzo lubię tradycję polskich biesiad, w mojej rodzinie zawsze gotowało się dużo i dobrze. Jednak uważam, że naszym największym, populacyjnym problemem jest przejadanie się. Często zastanawiamy się, jaka dieta będzie najlepsza. Prawda jest taka, że – w kontekście sylwetki i profilaktyki chorób cywilizacyjnych - więcej zależy od tego, ile zjadamy i czy mieścimy się w naszym bilansie kalorycznym, niż na ile posiłków to rozłożymy, jakie będą odstępy pomiędzy nimi i czy zjemy trochę więcej mięsa, czy warzyw.
Jakość produktów jest ważna, odpowiednie bilansowanie posiłków też, jednak w pierwszej kolejności warto zadbać o zmniejszenie skali nawyku przejadania się. Dobrą praktyką jest obserwowanie sygnałów z ośrodków głodu i sytości. Dbanie o prawidłową masę ciała poprzez ruch i zdrowsze odżywianie jest jedną z najlepszych form profilaktyki wielu chorób cywilizacyjnych takich jak nadciśnienie, cukrzyca typu 2 oraz dyslipidemie.
Od lat pracujesz jako dietetyczka i psychodietetyczka. Czy wskażesz kilka najważniejszych zasad zdrowego stylu życia?
Zdecydowanie wysoko postawiłabym jedzenie od 400 do 800 gramów owoców i warzyw dziennie. Badania naukowe dowodzą, że może to znacznie zmniejszyć ryzyko przedwczesnej śmierci. Podpadnę fanom diety wysokotłuszczowej, jednak jeśli patrzymy na populacyjne korzyści, widzę ich więcej z wybierania chudszych mięs czy nabiału. Oprócz tego:
- dbaj o odpowiednią ilość białka w posiłku,
- codziennie jedz 3 orzechy włoskie, 2 łyżeczki siemienia lnianego – dbaj też o inne źródła jakościowych tłuszczów roślinnych,
- suplementuj witaminę D, a jeśli tłuste ryby morskie jadasz rzadziej niż 2x na tydzień, rozważ również suplementację omega-3,
- urozmaicaj dietę, jedz różne owoce, warzywa (w tym strączki),
- jedz tyle, ile potrzebujesz, a nie tyle ile chcesz, czyli właśnie dbanie o to, by kontrola porcji była odpowiednia.
Na mojej liście nie znajdziemy liczby czy pory posiłków, bo to prawda jest taka, że można jeść zarówno 2, jak i 6 posiłków i każda z tych osób może realizować dobre cele sylwetkowe i zdrowotne.
Co byś poradziła kobietom, które chciałyby szybko zrzucić kilka kilogramów, ale nie mają bladego pojęcia jak to zrobić? Czy da się w ogóle zrobić to szybko i do tego bezpiecznie?
To zależy, jak definiujemy szybko i o jaką utratę kilogramów chodzi. Jestem zwolenniczką powolnego odchudzania, jednak skłamałabym mówiąc, że nie da się bezpiecznie poprawić wyglądu brzucha w kilka tygodni.
Muszę jednak zaznaczyć, że z szybkim odchudzaniem jest raczej tak, że zazwyczaj efekty zostają na krótko, bo gdy tylko zauważymy, że schudłyśmy, od razu wracamy do starych nawyków żywieniowych. To niestety ogromny błąd. Jeżeli ktoś chce pozostać w tej szczuplejszej wersji siebie, to musi zadbać o to, by wprowadzone wcześniej zmiany zostały z nim na dłużej. To jest coś, czego co nie przeskoczymy.
W jednym z postów na Instagramie i na blogu poruszyłaś temat Ozempicu. Opowiedziałaś o korzyściach, ale także konsekwencjach jego zażywania. Mówiłaś też, że sama miałaś podopieczną, która stosowała ten lek. Jak osobiście podchodzisz do tego tematu i jakie rady miałabyś dla osób, które rozważają jego stosowanie w celu przyśpieszenia utraty wagi? A może całkowicie byś im to odradzała?
Uważam, że takie leki, jeżeli są brane pod kontrolą lekarza i są ku temu wskazania, mogą być bardzo pomocne w zmianie nawyków żywieniowych, bo od strony fizjologicznej wpływają na nasze ośrodki głodu i sytości. Można powiedzieć, że pozwalają trochę stanąć na nogi i motywować do działania osoby, które od wielu lat borykają się z nadwagą lub otyłością.
Przez te kilka miesięcy przyjmowania leku warto dać sobie szansę, aby spróbować zmienić nawyki żywieniowe, gdy wilczy głód nie doskwiera nam tak bardzo. To z mojej perspektywy jest jedyne sensowne podejście, bo musimy mieć świadomość, że Ozempic, czy inne podobne leki, działają na apetyt tylko w czasie, gdy je przyjmujemy. Właśnie dlatego jeżeli będziemy polegać tylko na zastrzykach, to razem ze zwiększonym apetytem po ich odstawieniu będziemy chcieli wrócić do poprzednich nawyków.
Pozwolę sobie na metaforę, że z lekami na otyłość jest trochę tak, jak z lekami w kryzysie zdrowia psychicznego – farmakologia pozwala stanąć na nogi, a praca nad sobą np. w procesie psychoterapii pozwala poznać i przetestować rozwiązania, które zapobiegną nawrotom. Do oceny czy te leki są potrzebne, czy nie jest lekarz, a nie krótki filmik na Instagramie lub TikToku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl