Blisko ludzi"Należało ratować jej życie" - Aborcyjny Dream Team o zmarłej pacjentce

"Należało ratować jej życie" - Aborcyjny Dream Team o zmarłej pacjentce

Tragiczna historia 30-letniej ciężarnej z Pszczyny to jeden z wielu trudnych przypadków. Kobiety o zagrożonych ciążach dowiadują się codziennie. Niestety wobec wiadomości o możliwym zaostrzeniu się prawa, pojawia się coraz silniejszy lęk o to, że podobne sytuacje będą miały miejsce częściej.

Aborcyjny Dream Team komentuje sprawę zmarłej pacjentki
Aborcyjny Dream Team komentuje sprawę zmarłej pacjentki
Źródło zdjęć: © Getty Images, Facebook | Getty Images, Aborcyjny Dream Team

03.11.2021 10:22

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ostatnie wydarzenia dobitnie pokazują, że zapisy prawne dotyczące dostępu do legalnej aborcji w kilku przypadkach są potrzebne. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z początku 2021 roku oraz pierwsze czytanie kolejnego projektu jeszcze bardziej zaostrzającego ustawę antyaborcyjną budzą grozę. Skontaktowałyśmy się z Aborcyjnym Dream Teamem, aby dowiedzieć się, jak wygląda pomoc kobietom, które znalazły się w tak trudnej sytuacji - tym trudniejszej, gdyż medycy mają coraz bardziej związane ręce.

W 2004 roku zmarła Agata Lamczak

Na oficjalnym Facebooku Aborcyjnego Dream Teamu przeczytamy, że Agata Lamczak teoretycznie miała dostęp do legalnego przerwania ciąży. Był to wtedy jedyny sposób uratowania kobiecie życia - cierpiała na wrzodziejące zapalenie jelita grubego, które później poskutkowało poważnymi powikłaniami w trakcie ciąży. U pacjentki w pewnym momencie lekarze stwierdzili "ropień podśluzówkowy w kanale odbytu na przedniej ścianie odbytnicy". Cały czas jednak specjaliści koncentrowali się wyłącznie na zdrowiu płodu, a nie matki. Kobieta zmarła. Więcej o absurdach całej sytuacji możemy przeczytać tutaj.

- Pamiętajmy o Agacie jako osobie, która poniosła najwyższą cenę za to, w jaki sposób aborcja jest traktowana w Polsce. Jest ofiarą zakazu, klauzuli sumienia i strachu lekarzy - czytamy na Facebooku.

Całe zajście miało miejsce w 2004 roku. Przed wydarzeniami, które miały miejsce w ostatnich latach, miesiącach.

- Przez te kilkanaście lat zmieniło się sporo. Przede wszystkim otworzył się rynek usług medycznych w Europie, zaczęły działać organizacje, które pomagają w dostępie do bezpiecznych leków. To nie jest tak, że jesteśmy zdane tylko na "legalne" aborcje w szpitalu lub nielegalne w tzw. podziemiu aborcyjnym. Niestety okazuje się, że wciąż może się zdarzyć, że w szpitalu nie jesteśmy bezpieczne i mimo zagrożenia życia, nie otrzymujemy adekwatnej pomocy. Całe szczęście to "tylko" te dwie kobiety. Ale o dwie za dużo - dodaje Aborcyjny Dream Team.

Trudne przypadki ciąż to coś, z czym działaczki Aborcyjnego Dream Teamu spotykają się na co dzień

- Codziennie trzy kobiety jadą za granicę po aborcję z naszą pomocą. Wiele z nich ma diagnozę embriopatologiczną, ale też wiele z nich decyduje się na przerwanie ciąży z powodu swojego stanu zdrowia - komentuje Aborcyjny Dream Team.

Co w przypadku bezwodzia, jak w przypadku pacjentki z Pszczyny? Niestety, na wyjazd za granicę może już być za późno.

- Taką ciążę trzeba przerwać natychmiast i powinno się to odbywać w szpitalu także w Polsce, bo przesłanka aborcji ze względu na zagrożenie zdrowia lub życia, wciąż umożliwia legalne przeprowadzenie zabiegu. W tej sytuacji jednak tak się nie stało - słyszymy.

Lekarze czy prawo? Gdzie należy szukać winnych?

- Oczywiście prawo ma ogromne znaczenie, a jeszcze większe aborcyjna stygma i przekonanie o tym, że aborcja jest czymś złym - podkreśla Aborcyjny Dream Team, dodając też, że nie godzi się na to, iż akceptować postawę "mamy związane ręce", bo w tej sytuacji jest ona wręcz kuriozalna.

- Należało ratować życie tej kobiety. Lekarze mają ogromną władzę. Strach oczywiście może im towarzyszyć, ale to strach irracjonalny - nieoparty na żadnych przesłankach. Lekarze nie są ścigani za aborcje w szpitalach, ich decyzje nie są masowo podważane przez prokuraturę. A jednak - abstrakcja w postaci przepisu karnego stała się czymś nadrzędnym wobec innych zasad wykonywania tego zawodu - dodają członkinie Inicjatywy.

Przedstawicielka Aborcyjnego Dream Teamu dodaje, iż to dobro pacjentki powinno być tu najważniejsze.

- I ja mam oczekiwanie, że lekarze podejmą działania, które sprawią, że wykonywanie aborcji będzie traktowane jak normalna część świadczeń ginekologiczno-położniczych. Dużo bardziej niż strach lekarzy obchodzi nas strach tych osób, które są w ciąży lub chcą w niej być i widzą, że nie jest to w tym kraju bezpieczne. To bezpieczeństwo w dużej mierze zależy od lekarzy i już czas zacząć działać na rzecz pacjentek.

Takich głosów jest coraz więcej. Nie budzi zdziwienia również fakt, że wiele kobiet ze świadomością, w jaki sposób może zadziałać lęk przed konsekwencjami prawnymi, zwyczajnie boi się zachodzić w ciążę.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Komentarze (15)