Nauczyciel wysłał nam poruszający list. Zrezygnował ze strajku
Strajk nauczycieli trwa kolejny dzień. Na skrzynkę #DziejeSię przychodzą dziesiątki listów. Wśród nich szczególną uwagę zwraca jeden – od rozdartego wewnętrznie pedagoga z Pomorza. Mimo że chciał protestować, wrócił do pracy. Ze względu na uczniów.
09.04.2019 | aktual.: 10.04.2019 07:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
#GdybyNieNauczyciel to akcja Wirtualnej Polski pokazująca, że bez nauczycieli nie bylibyśmy tu, gdzie teraz. Ich strajk rozpoczął się 8 kwietnia i nie wygląda na to, by niedługo miał się skończyć. Kolejne negocjacje z rządem skończyły się fiaskiem. Nauczyciel z Pomorza, jak tysiące innych, zawiesił swoją pracę. Ale tylko na moment. Wytrzymał jeden dzień. Dziś ponosi tego konsekwencje, ale nie żałuje.
Publikujemy treść jego listu w całości.
"Od wtorku jestem łamistrajkiem"
Jestem nauczycielem. W poniedziałek poszedłem do pracy i podpisałem listę strajkową. Rozmawiałem z innymi nauczycielami i odczuwałem pustkę. Czułem się źle. Brakowało mi uczniów. Od wtorku jestem łamistrajkiem. Tak, też chcę zarabiać więcej, bo płace w szkolnictwie są niskie. Jednakże nie ma we mnie zgody na to, by utrudniać życie dzieciom. One mi nic nie zrobiły, wręcz przeciwnie, zawsze mogłem liczyć na uczniów mojej szkoły - nawet tych największych urwisów.
Nigdy mi nie odmówili pomocy przy organizacji jakiegoś szkolnego przedsięwzięcia, dlatego teraz oni mogą liczyć na mnie. Jestem łamistrajkiem, ponieważ nie ma we mnie zgody, by się od nich odwrócić. Nie potrafię. Dziś koleżanka z pracy powiedziała mi, że nie powinniśmy rozmawiać, bo mówi się o mnie, że jestem łamistrajkiem, a do takich jest zakaz odzywania się. Jest to po prostu przeurocze.
A szczególnie jak słyszę dalekie rozmowy, że szkoła jest fajna bez uczniów. O zgrozo. Według mnie bez uczniów jest beznadziejna. Co tu robić, po co tu przesiadywać? Uczniowie są sensem istnienia szkoły. Przykre, że trzeba to tłumaczyć niektórym nauczycielom - na szczęście niewielu. Kochane koleżanki i koledzy. Popieram wasze postulaty i jestem z wami, ale do szkoły przyszedłem by pracować z młodzieżą. Moja trudna sytuacja nie przesłania mi tego, co jest w tej pracy najważniejsze - drugiego człowieka.
"Nie odgrywajmy się"
Na co dzień pracuję w oparciu o relacje z uczniami. Wspólnie rozwiązujemy różne problemy, rozmawiamy i co miałbym im teraz powiedzieć? Że pieniądze są ważniejsze od nich? Nie rozumiem, dlaczego nikt z mądrych związkowców nie pomyślał o tym, by strajkować wspólnie z uczniami? Zrezygnować z zajęć dydaktycznych i tylko z nich. Za to można by prowadzić z uczniami dyskusje, zagrać z nimi w piłkę, obejrzeć film, zrobić dzień gier planszowych, szkolny pokaz mody z rzeczy z odzysku, zorganizować akcję sprzątania miasta itd. Przede wszystkim zapewnić im opiekę i być z nimi w relacji. Tym bardziej, że z tego, co obserwujemy w internecie oni nas wspierają, są z nami. Pikietują przed ministerstwem.
A my co? To nie tylko dla nas jest trudny czas, ale i dla nich, i dla ich rodzin również. Nie stawiajmy się po dwóch stronach barykady. Podziękujmy rodzicom za wsparcie nas w negocjacjach z rządem i odwdzięczmy się. Zaopiekujmy się dzieciakami, odciążmy rodziców (nie dodawajmy im dodatkowych zmartwień i problemów) i w końcu przeprowadźmy egzaminy.
Jestem nauczycielem dyplomowanym. Pracuję w dwóch placówkach. Moja żona też jest nauczycielką. Nie urwałem się z choinki. Cała ta sytuacja targa mną wewnętrznie. U mnie też czara goryczy przelała się dawno, wiele lat temu. Nie chcę już słyszeć, że zawód nauczyciela to misja (choć to prawda) i że nadal mam się poświęcać. I nikogo do tego nie namawiam. Nie odgrywajmy się na społeczeństwie. WALCZMY - ale z głową i przede wszystkim wspólnie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl