Nie bój się porodu
Jeżeli lęk przed porodem całkowicie cię paraliżuje, spotkaj się ze specjalistą. Tokofobia to paniczny i nieokiełznany lęk przed porodem i jest wskazaniem medycznym do zabiegowego ukończenia ciąży. Jednak pamiętajmy, że nie każdy strach jest fobią.
09.07.2015 | aktual.: 09.07.2015 14:36
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jeżeli lęk przed porodem całkowicie cię paraliżuje, spotkaj się ze specjalistą. Tokofobia to paniczny i nieokiełznany lęk przed porodem i jest wskazaniem medycznym do zabiegowego ukończenia ciąży. Jednak pamiętajmy, że nie każdy strach jest fobią.
Narodziny dziecka to ogromne wyzwanie fizyczne i emocjonalne. I choć ktoś powie: „miliony kobiet przed tobą rodziło dzieci”, to nie miliony się boją, tylko ty. Wbrew pozorom, najlepszym znieczuleniem nie będzie ani epidural ani gaz rozweselający – tylko nasza głowa. Jak przygotować się psychicznie na „ten wielki dzień” – radzi psycholog Małgorzata Ohme.
Najpierw były fajerwerki, uśmiechy, łzy szczęścia i toasty kawą zbożową. Lecz po chwili pojawiła się myśl: „skoro jestem w ciąży, będę musiała urodzić!”. Niepewność przed nieznanym i strach, bo przecież jak donoszą wszelkie źródła – nie da się ukryć, że poród boli (a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie cieszył się z bólu!). Impas. Teraz już nie można zmienić zdania i co dalej?
Wywiad w terenie
– Pierwsze? – Tak. Strasznie boję się porodu – można usłyszeć na korytarzach poczekalni poradni K. – Ja też. Nie wiem jak to będzie.
Napięcie rośnie, a przyszłe mamy nerwowo zaczynają przeglądać po raz kolejny najnowsze wyniki badań. Zegar złowieszczo tyka na ścianie, kolejka powoli się przesuwa. - Ja to bez znieczulenia rodzić nie będę – żartuje jedna z kobiet. Atmosfera lekko się rozluźnia, zegar nadal tyka miarowo.
- Szybko zapomnisz – pociesza mama, ale ciotka jeszcze szybciej dodaje do tego swoją wersję: - Taki ból, ja w życiu tego nie zapomnę. Trzy dni rodziłam. Ale to były inne czasy – pieczeń utyka ci w gardle, ale rodzinny obiad zdaje się toczyć dalej bez względu na twoje samopoczucie. Dyskusje trwają, przeplatane wspomnieniami grozy, radości i podkoloryzowanych historyjek. A ty i pieczeń jesteście ciągle na tym samym etapie „znajomości”.
Naprawdę nie masz już ochoty na nic. Jedyne o czym gorączkowo myślisz, to „i co teraz?”. Pierwsze wizje porodu zaczynasz opierać na podstawie historyjek grozy i scen z ulubionych komedii romantycznych.
Nie, dziękuję – innym razem
- Tyle się nasłuchałam, że kompletnie sobie tego nie wyobrażam – mówi do słuchawki moja znajoma. Nie tak dawno napisała SMS-a: „Dwie kreski”, a ja gratulowałam. Teraz zdaje się sparaliżowana wizją porodu. - To normalne, że czujesz lęk – odpowiadam – Przecież nigdy wcześniej nie rodziłaś dziecka.
Co ciekawe, przyszłe mamy zazwyczaj największy lęk odczuwają na początku ciąży, im bliżej godziny zero, tym bardziej oswojone są z „upiorem” porodu. Dlaczego? Po pierwsze, najbardziej boimy się nieznanego. Przez kolejne 40 tygodni będziemy nie tylko oczekiwać, ale też przygotowywać się do nowej roli i do porodu. A pierwotne wyobrażenia, zostaną zastąpione przez fakty.
Po drugie, natura zadbała o większe wyluzowanie pod koniec ciąży, na finiszu – choć poród jest zdecydowanie namacalną wizją niedalekiej przyszłości, ciało niweluje część stresowych doznań.
Poskromić bestię
Najlepszym narzędziem w rękach tresera „porodowego tygrysa” jest wiedza. Im więcej wiemy, tym łatwiej przekształcić marę w dobrze wychowanego domowego kotka. Bo wbrew pozorom, najlepszym znieczuleniem wcale nie jest ani epidural ani gaz rozweselający – tylko nasza głowa.
Świetnym sposobem – szeroko praktykowanym przez położników, jest przygotowanie planu porodu. Oczywiście nie można tego traktować dosłownie, ale chodzi o ułożenie w logiczną całość posiadanej wiedzy. Zupełnie jak w każdej innej trudnej dla nas sytuacji, spisanie na kartce problemu pozwala spojrzeć na niego z innej strony. Poród jest ogromnym wyzwaniem fizycznym i emocjonalnym. Plan porodu pomaga okiełznać nieco bestię – odpowiedzieć na pytania „a co będzie jeśli…”, skomunikować się z fachowcami.
Czy będę chciała rodzić ze znieczuleniem? Czy nie zgadzam się na pewne zabiegi medyczne? Jaką rolę położnej mam w swojej wizji, czy chcę towarzystwa podczas porodu (partnera, przyjaciółki, matki)? To wszystko ważne pytania, to ta część nad którą możemy mieć kontrolę. Nie zaplanujemy przecież jak długo będziemy rodzić, ani kiedy. Ale z powodzeniem możemy podjąć decyzję, że poprosimy o znieczulenie, gdy zajdzie taka potrzeba, albo że wolimy z niego nie korzystać. Że zależy nam na indywidualnej opiece douli czy położnej. Opcji mamy pod dostatkiem i ważne, abyśmy mieli tego świadomość. - Wiem, czego chcę i wiem czego oczekuję – to klucz do opanowania.
Starcie wagi ciężkiej
„Ból uszalchetnia”, „tylko prawdziwa kobieta zniesie trudy porodu” – nic dziwnego, że po takich sloganach nie spieszno nikomu na blok porodowy, a poród zamienia się z „wyczekiwanego” na „nieuniknione”. To samonapędzająca się maszyna, spirala, w którą łatwo wpaść. Porównania, oczekiwania, legendy – to one budują często nieprawdziwy obraz. Jeśli ktoś bombarduje cię takimi przyjacielskimi radami, grzecznie podziękuj i powiedz, że masz znacznie lepszy pomysł na powitanie swojego dziecka na świecie.
Odwiedź szpital, w którym planujesz urodzić dziecko, poznaj położne (z pewnością część z nich uczestniczy w zajęciach szkoły rodzenia), porozmawiaj z partnerem – szukaj swojego oparcia, ono da ci siłę.
Ratunku! Nie chcę porodu
Oczywiście zdarza się, że zwykły strach zamienia się sennego potwora i choćbyśmy stawali na głowie, nie potrafimy zrobić kroku do pogłaskania dzikiej bestii. Tokofobia to paniczny i nieokiełznany lęk przed porodem. Jeżeli lęk przed porodem całkowicie cię paraliżuje, spotkaj się ze specjalistą. Tokofobia jest wskazaniem medycznym do zabiegowego ukończenia ciąży. Jednak pamiętajmy nie każdy strach jest fobią, ta z kolei może mieć swoje przyczyny w braku poczucia panowania nad sytuacją, braku wiedzy lub w złych doświadczeniach. Na szczęście z pomocną dłonią możemy wiele wypracować i pozwolić wielkiej bestii zmieniać się powoli w coraz mniejsze wątpliwości. Wspólnie z psychologiem, położną i lekarzem możecie zdziałać prawdziwe małe cuda.
Podobno „nie taki diabeł straszny”, a jeśli w ogóle nie jest diabłem – można go włożyć między bajki. Zaufaj sobie i innym, porodu nie da się nauczyć. Kiedy przyjdzie odpowiednia chwila będziesz gotowa, a wtedy jadąc do szpitala – pojedziesz na pierwsze spotkanie ze swoim dzieckiem i to będzie najważniejsze.
Magazyn Sens/ tekst: Małgorzata Ohme