Nie tylko rap. Sokół to prężnie działający biznesmen, który nie boi się nowego
Działający w branży muzycznej od grubo ponad dwóch dekad Wojciech "Sokół" Sosnowski stał się z czasem człowiekiem, który do statusu legendy naszego rapu dołożył szereg udanych przedsięwzięć w materii biznesowej. O tych drugich opowiedział nam nieco więcej.
Materiał powstał we współpracy z Samsung Polska
Słuchacze polskiego rapu zdążyli już przyzwyczaić się do tego, że artyści nagrywający na bitach chętnie angażują się w kolejne biznesy. Mało który z nich może się jednak pochwalić tak rozbudowanym portfolio współprac reklamowych z liczącymi się markami oraz uczestnictwem w kolejnych projektach jak ten weteran z Warszawy. Będący niegdyś motorem napędowym legendarnego ZIP Składu raper pisze właśnie kolejny rozdział swojego długofalowego partnerstwa z marką Samsung, promując smartfon Galaxy Z Fold3 5G, a nam udało się namówić go na kilka refleksji dotyczących podejmowania kolejnych wyzwań poza muzyką.
Przedsiębiorczy od dziecka, rozsądny w dorosłości
– Jak miałem 10 lat, zrobiłem w podstawówce wypożyczalnię komiksów. To były zagraniczne komiksy z różnych krajów, w językach, w których nie mówiłem. Zamalowałem więc korektorem wszystkie dymki z tekstami i wpisałem w nie własne historie, pasujące do obrazków. Na maszynie do pisania mojej babci zrobiłem przez kalkę cennik w kilku kopiach i rozwiesiłem w strategicznych miejscach szkoły – wspomina Sokół, który od najmłodszych lat miał żyłkę do biznesu. Dziecięca firma nie przypadła jednak do gustu dyrekcji, która chciała wyrzucić jej szefa ze szkoły. Reakcja była stanowcza, tym bardziej że chodzi o rok 1987, gdy prywatna inicjatywa nie była jeszcze mile widziana.
To, jak wiadomo z lat dużo późniejszych, nie zraziło Sosnowskiego. Gdy jego kariera rapowa zaczęła się szybko rozwijać, na początku XXI wieku powołał do życia kultowe już Prosto. Początkowo zajmowało się ono wydawaniem muzyki, chwilę później zaczęło coraz śmielej poczynać sobie w branży odzieżowej. Obie odnogi biznesowe mają na swoim koncie liczne klasyki. Wielu fanów ciągle zachodzi jednak w głowę, dlaczego od dłuższego czasu wytwórnia nie wypuszcza w świat nowych albumów – nie licząc tych nagranych przez jej pomysłodawcę.
Na pytanie o to, czy ograniczenie działalności wydawniczej było uwalniające, Sokół odpowiada twierdząco. Jak mówi, zawsze trudno podjąć taką decyzję, ale na tym polega też szukanie satysfakcji, a tę udało się znaleźć w innych materiach twórczych. – Ale nigdy nie mówię nigdy. W każdym momencie – jak poczuję zmęczenie majorsów, a ono prędzej czy później nastąpi – jestem gotowy zastanowić się nad powrotem Prosto Label do wydawania nowych rzeczy. Pewnie też jak przyszedłby do nas dziś wyjątkowy debiutant, robiący to inaczej niż reszta, ktoś, kto by nas oczarował, to może byśmy zrobili dla niego wyjątek – wyjaśnia artysta, po czym dodaje, że na razie o tym nie myśli. Łatwo go zrozumieć – w końcu poświęca czas na inne rzeczy. A jest ich sporo.
Co się czyta, w co się gra
Ostatnimi czasy głośno zrobiło się o jego wydawnictwie książkowym o nazwie Wydałem. W powszechnej opinii moment dziejowy nie jest łatwy dla literatury, ale sam zainteresowany nie patrzy na to w ten sposób. Z jego słów przebijają zapał i kreatywność. – Nie tworzyłem wydawnictwa z myślą o szybkim zysku. Właściwie to nie myślałem o żadnym zysku. Myślałem o robieniu czegoś fajnego, nowej gałęzi, odczarowaniu książek jako jakiejś elitarnej rozrywki. To wszystko nieprawda – wystarczy inaczej podać tę książkę odbiorcy, żeby stała się takim samym elementem popkultury jak muzyka, film czy gra. A biznesowo to wcale też nie jest tak naprawdę pozbawione sensu. Oczywiście, pewnie dla ludzi, którzy robią szybkie pieniądze na kryptowalutach, to jakieś nic niewarte interesiki, ale ja widzę w tym długofalowy potencjał – wykłada spokojnie pomysłodawca i dodaje, że interesują go wydawniczo rzeczy, które mają w sobie niedookreślone "coś". Celne spostrzeżenia, umiejętność posługiwania się słowem, inność… Opcji jest sporo, mianownikiem ma być osadzenie w współtworzącej nas nowej kulturze, przywołującej na myśl kolejne skojarzenia.
W sferze niemyślenia – przynajmniej na razie – pozostaje ewentualna książka Sokoła. Jeśli jednak coś miałoby się ukazać, to prędzej proza niż, jak to ujął, własna antylaurka. Być może kiedyś warszawiak wymyśli także grę od zera, ale na razie bada segment i pomaga, jak może. A to dlatego, że wkroczył również w świat gier, choć obecnie grywa rzadko i tylko w wybrane tytuły. Dopowiada jednak, że spędził dzieciństwo na graniu i rozumie, jak wiele ta rozrywka znaczy dla młodych.
– Wciąż lubię platformówki. Pamiętam taki tytuł, w którym cofało się czas, chyba na konsoli. Zrobił na mnie wtedy dobre wrażenie. Z gier video lubię te z gatunku akcji i RPG, a moją ulubioną grą wszech czasów zawsze będzie "Tony Hawk". Ale lubię też gry logiczne, strategie – wylicza raper, a pytany chwilę później o biznesy, w które ostatecznie nie wszedł, punktuje, że były one głupie, nudne, nieciekawe lub też musiałyby być robione z nieodpowiednimi ludźmi. Bierze się tylko za to, co naprawdę czuje.
Bycie na czasie i patrzenie w przyszłość
W kwestii firmowania swoim wizerunkiem działań chętnych do współpracy marek nie tyle jest wybredny, ile podchodzi do tego bardzo sumiennie. Kontrahenci muszą zrozumieć, że on musi mówić własnym językiem i być naturalnym, bo w innym przypadku łatwo będzie wyczuć ściemę. Zawsze jestem zaangażowany w proces, nie jestem tylko wynajętym aktorem. Nie reklamowałbym też produktów, których sam nie uważam za wartościowe w jakikolwiek sposób. I nie chodzi mi o umoralnianie, nie mam problemu z reklamowaniem np. alkoholu. Wszystko zależy od tego, jaki to alkohol, jak jest podany, jakie emocje mamy przekazywać w reklamie. Jeśli to jest w zgodzie ze mną, to luz. Ja święty nie jestem i nie mam misji szerzenia dobrej nowiny – doprecyzowuje, wiedząc, że wybiera się właśnie jego jako postać i nie płaci mu za to, by był kimś innym.
Obustronne zrozumienie własnych oczekiwań i potrzeb funkcjonuje z pewnością, gdy Sokół i Samsung podejmują kolejne działania marketingowe i promocyjne. Raper przyznaje, że Galaxy Z Fold3 5G jest bodaj pierwszym smartfonem, na którym używa opcji dzielenia ekranu na wiele aplikacji, co pozytywnie wpłynęło na jego codzienne funkcjonowanie. Docenia również fakt, że praca z obrazem i większymi tabelami, a także uskutecznianie rozrywki stają się łatwiejsze, gdy rozkładany ekran jest prawie taki jak w tablecie.
Nie patrzy jednak tylko na to, co tu i teraz. Poproszony o puszczenie wodzy fantazji, szeroko i z wnikliwością opowiada o tym, co jeszcze mogłyby mieć smartfony, by ułatwiały mu życie. – Właściwie brakuje mi tylko dobrego dźwięku z głośników, ale tego łatwo nie przeskoczymy. Myślę też, że natywne wsparcie dla AR w wysokiej rozdzielczości będzie wkrótce standardem, podobnie jak ekrany 8K i coraz lepsza obsługa głosowa. Procesory będą odpowiadać tym w laptopach, pojemność dysków też. Chciałbym, żeby moje bezprzewodowe słuchawki wysokiej jakości były chowane w obudowie cienkiego telefonu. Nie wiem, jak to zrobicie, ale macie to zrobić, słyszycie? – dodaje ze śmiechem na koniec.
Materiał powstał we współpracy z Samsung Polska