Niech żyje wolność i swoboda! Celebracja rozwodu po polsku
Niektórzy palą zdjęcia i listy, inni blokują byłych małżonków w mediach społecznościowych albo latami liżą rany po cichu. Jest jeszcze jedna grupa, która po zakończeniu sądowych formalności, chce z przytupem wejść na nową drogę życia i organizuje imprezę rozwodową.
16.09.2021 12:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Rozwód to nie jest powód do świętowania i jeszcze w twoim wieku! Z czego tu się cieszyć? Z porażki? - takie słowa usłyszała Ania od swojej mamy, kiedy po zakończeniu wykańczającej sprawy rozwodowej, postanowiła urządzić przyjęcie rozwodowe. - Mam 45 lat, z czego dekadę spędzoną u boku mężczyzny, który przez połowę małżeństwa zdradzał mnie z innymi. Jak już zebrałam wystarczająco dużo dowodów i powiedziałam dość, złożyłam papiery i rozpoczęłam batalię o opiekę nad córką - wspomina kobieta, dodając, że w tym trudnym okresie mogła liczyć na wsparcie przyjaciół i części rodziny.
Po otrzymaniu wyroku skontaktowała się z organizatorką jej ślubu sprzed lat, pytając żartobliwie, czy w związku z tym, że korzystała z oferty wcześniej, przysługuje jej rabat na ofertę rozwodową. Chociaż oficjalnie takiej usługi nie było, organizator zgodził się przygotować przyjęcie rozwodowe.
- Oczywiście nie był to wymiar weselny, bo było ok. 50 osób, ale oprawa była szyta na miarę. Były balony, confetti, menu z afrodyzjakami, muzyka dedykowana singlom, kolorowe drinki, a nawet tort z panną młodą, bez małżonka. Dla mnie to miało taki wymiar, że nie będę się godzić więcej na brak szacunku i dam sobie jeszcze jedną szansę, sama lub z kimś, ale tylko z tym kto pokocha mnie naprawdę. Taka impreza była hucznym pożegnaniem starego nieszczęścia. Poza tym chciałam też podziękować moim przyjaciołom i wybranym członkom rodziny za wsparcie, jakie mi dali, kiedy w małżeństwie już działo się źle i trwali przy mnie podczas rozwodu - tłumaczy.
Rozwód to nowy początek
Na Zachodzie tzw. "divorce parties" są bardzo popularne i stanowią dochodowy biznes. W Polsce, chociaż branża tego rodzaju usług została tymczasowo spowolniona przez koronawirusa, przed dwoma laty cieszyła się konsekwentnie rosnącym zainteresowaniem. I nie ma co się dziwić. Rynek nie znosi próżni, a według danych Eurostatu przed pandemią liczba rozwodów była w tendencji wzrostowej i dotyczyła nawet co trzeciego małżeństwa.
Chociaż daleko nam do modelu amerykańskiego, gdzie celebracja rozwodu jest zlecana profesjonalistom, w polskich warunkach, też takie imprezy są coraz chętniej organizowane. Najczęściej jednak w formie sesji zdjęciowej, wypadu do SPA, restauracji lub po prostu tradycyjnej domówki w najbliższym gronie.
Właśnie takie rozwiązanie, wraz z koleżankami, wybrała Michalina Ossowska dla swojej świeżo rozwiedzionej przyjaciółki. Jak przyznaje, chciały w ten sposób podbudować ją w trudnym okresie i pokazać, że to nie jest koniec świata. W tym celu kobiety zadbały o odpowiednie dekoracje, prezent i tematyczny tort.
- Tak jak urządza się wieczór panieński, żeby rozpocząć nowy okres w życiu, tak samo potraktowałyśmy sprawę rozwodową. Przyjęcie zorganizowałyśmy w domu, gdzie znalazły się oczywiście gadżety w postaci słomek z penisami czy nawet własnej roboty tort z tym męskim atrybutem. Zorganizowałyśmy też dla rozwódki wspólny prezent. Atmosfera była fantastyczna. Uważam, że każde zorganizowanie imprezy z powodu zakończenia ważnego rozdziału w życiu jest wręcz konieczne i wskazane, bo pomaga wejść w nowy etap bez obciążeń - kwituje Michalina.
Podobnego zdania jest Patrycja Przychodna, która po bardzo trudnym rozwodzie też potrzebowała domknięcia minionego okresu. - Uważam, że każdą ze szczęśliwych chwil trzeba celebrować. Mój rozwód, a w zasadzie całe małżeństwo, oceniam jako życiową pomyłkę. Gdyby nie mój syn, jedyny plus całej historii, pewnie bym się poddała i była jedną z tych kobiet, które siedzą z podbitym okiem w domu, przepraszając, że zupa była za słona.
Patrycja zaraz po orzeczeniu rozwodu, wraz z grupą najbliższych przyjaciół zorganizowała imprezę rozwodową. Ze względu na to, że nie wiedziała, która z kolejnych rozpraw przyniesie upragniony finisz sprawy, sama zajęła się organizacją przyjęcia. I chociaż nie było tortu, czy typowych dla tego typu imprez gadżetów, mogła liczyć na uduchowione prezenty na nową drogę życia np. nitkę z supełkami na dłoń, która przynosi szczęście.
- Imprezę zrobiłam w modnym lokalu w Sopocie, w miejscu, które ma w sobie tyle klasy i piękna co moje życie po opuszczeniu człowieka, z którym marnowałam życie. Wśród gości były same kobiety, bo to ich wsparcia potrzebowałam najwięcej podczas rozpraw. Zawsze mogłam liczyć, że przyjaciółki poprawią koronę tej królowej, której się akurat przekrzywiła. Polecam takie uwieńczenie każdemu z całego serca. To naprawdę oczyszcza aurę wokół i pomaga zacząć wszystko na nowo - podsumowuje.
Panna rozwodowa
Magdalena Lesińska, organizatorka i właścicielka Eksmorfozy, firmy zajmującej się organizacją imprez rozwodowych przyznaje, że pomysł na biznes, wziął się z własnego doświadczenia, jakim był rozwód, a także braku profesjonalnych ofert, które pomogłyby jej zrealizować powzięty plan. - Pomysł na imprezy rozwodowe powstał w dniu, w którym ściągnęłam swoją obrączkę i powiedziałam do przyjaciółki - sprzedamy ją i urządzimy imprezę rozwodową. I z tą myślą poszłam dalej, aby urządzać takie imprezy dla innych kobiet - wyjaśnia organizatorka.
W porównaniu do organizacji ślubu i wesela koszty są niewielkie i zaczynają się od 2 tys. zł. Limitem jest jedynie wyobraźnia i to czego od takiej celebracji się oczekuje.
- Każdy przypadek jest inny. Jedne klientki chcą udać się w miejsce, gdzie przy lampce szampana uczczą swoją "wolność" i nie chcą dodatkowych atrakcji, a inne wręcz przeciwnie, mają ochotę np. rzucać rzutkami w tarczę, na której jest umieszczone zdjęcie byłego męża, czy też spalić jego zdjęcia lub nawet ubrania - wyjaśnia właścicielka Eksmorfozy.
Jak wygląda organizacja imprezy rozwodowej? - Przygotowania do imprezy rozpoczynają się rozmową z klientką, aby dowiedzieć się, czego oczekuje od takiej imprezy. Zazwyczaj chce przejść metamorfozę i zobaczyć siebie na nowo. Wtedy zajmujemy się zabiegami upiększającymi jak fryzjer, kosmetyczka, itp. Podczas przygotowań kobiety przechodzą też metamorfozę wewnętrzną, w której pierwszym krokiem jest właśnie podjęcie decyzji o chęci zorganizowania takiej uroczystości. A potem już puszczamy wodze fantazji: czy organizujemy w restauracji, apartamencie, na plaży czy też w innym miejscu, które najbardziej utożsamia się z "panną rozwodową"- wyjaśnia podkreślając, że głównie chodzi o to, by nie postrzegać rozwodu jako porażki czy końca swojego życia.
- To jak przejście na drugą stronę lustra. Kiedy ja się rozwodziłam, moja mama widziała to właśnie jako koniec, a ja nie chciałam tak postrzegać swojego życia. Nie musimy myśleć jak pokolenie naszych rodziców. Właśnie to chcę uświadomić kobietom: rozwód nie musi być końcem a początkiem czegoś zupełnie innego. Początkiem życia, gdzie nie musimy być definiowane jako żony lub "nie żony" i gdzie nie siedzimy w kąciku z myślą, że już nic dobrego nas w życiu nie czeka - podsumowuje.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!