Blisko ludziNigdy nie chodziłam na wybory. W tym roku pójdę

Nigdy nie chodziłam na wybory. W tym roku pójdę

Mam 25 lat i pójdę w tym roku na wybory po raz pierwszy, bo nie chcę, żeby moi bliscy żyli w strachu. Nie chcę, żeby straszono ich światem, który istnieje głównie w telewizji.

Nigdy nie chodziłam na wybory. W tym roku pójdę
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne

08.10.2019 | aktual.: 19.01.2022 09:47

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Nigdy nie angażowałam się w politykę. Wolałam zostawić to osobom, które mają tzw. mądrość życiową. Żyły w tym kraju dłużej, bardziej absorbowała ich polska scena polityczna i lepiej potrafiły ocenić, komu ufać a komu nie. W tym roku po raz pierwszy będę głosować. Dlaczego? Bo mam dość tego, że nasi politycy podsycają "panikę moralną", dyskryminując każdego, kto jest inny, a my, młodzi ludzie, pomimo swojej otwartości, dajemy na to ciche przyzwolenie.

W lutym 2018 r. wróciłam z Indii. Kraju, z którego coraz więcej imigrantów trafia do Polski. Przed wyjazdem słyszałam opinie "Hindusi są dzicy", "Hindusi gwałcą", "Uważaj na siebie, jako blondynka będziesz miała tam przes.ane". Oczywiście w większości były to opinie osób, które nigdy poza Europę nie wyjechały, bo po co wykraczać poza swoją strefę komfortu. Spędziłam tam 3 tygodnie i ku zaskoczeniu wielu, wróciłam cała i zdrowa. Co więcej, ani przez chwilę nie czułam, że coś mi grozi, bo lokalni mieszkańcy robili wszystko, żebym czuła się jak w domu. Ktoś kiedyś pomyślał o tym, że telewizja może nie przedstawiać rzeczywistości?

Po powrocie założyłam na Facebooku fanpage "Multicultural Warsaw". Chciałam porozmawiać z cudzoziemcami o tym, jak oni widzą Polskę i jak się tu czują. A przede wszystkim poznać, kim są ci, którzy przecież nam tak bardzo zagrażają. Bo politycy krzyczą, że nie chcemy uchodźców, nie chcemy cudzoziemców, bo zagrażają naszej polskiej kulturze, naszej wierze. Przyjdą, narzucą nam islam, rozbiją prawdziwe polskie rodziny, zabiorą pracę i ten biedny Polak zostanie na lodzie, a Polska zniknie z mapy świata.

No i tu pojawia się zaskoczenie. Rozmawiam z osobami z Indii, Pakistanu, Iranu, Libanu, Arabii Saudyjskiej, Brazylii, Wietnamu, Tajwanu, Senegalu i wielu innych państw. Z każdym spotykam się osobiście. I nadal żyję. Co więcej, nadal nie przeszłam na islam, nadal mam pracę i nadal moim partnerem jest Polak. Zyskałam tylko przyjaciół z różnych zakątków świata.

I to nie ja, a oni czują się w Warszawie zagrożeni. Bo Polacy mają poczucie, że muszą bronić ojczyzny. Tak, jak Kaleem z Indii, który wracał po pracy do domu. Jechał autobusem z grupką chłopaków wracających z meczu Legii. Starał się nie zwracać na siebie uwagi, być niewidoczny. Jeden z kibiców podszedł do niego i uśmiechnął się. Kiedy Kaleem odpowiedział uśmiechem, dostał gazem pieprzowym prosto w twarz. Opowiedział mi o tym na naszym pierwszym spotkaniu. Takich historii było więcej. Każdy z obcokrajowców przynajmniej raz usłyszał "Polska dla Polaków". Nie wiem, co mam im powiedzieć, jak wyjaśnić zachowanie swoich rodaków.

I nie obwiniam za to Polaków. Obwiniam propagandę, w którą ślepo wierzymy, zamiast spróbować przekonać się na własnej skórze, co jest dla nas dobre, a co złe. Bo jeśli ktoś mi powie, że spotkał Araba i z uśmiechem na twarzy zapytał go co słychać, a w odpowiedzi dostał w twarz, to nie będę przekonywać tej osoby, że jest inaczej. Opinie, które opieramy na swoich doświadczeniach, są w porządku.

Najbardziej gryzie mnie to, że kiedy wracam do Płocka, mojego rodzinnego miasta, i próbuję porozmawiać o obcokrajowcach, o homoseksualizmie, o swoich przyjaciołach, którzy są różni i nie ma w tym niczego złego, napotykam mur. Bo to, co jest inne, z góry traktowane jest jako zagrożenie. W tym małym mieście nie ma zbyt wielu obcokrajowców, nie ma zbyt wielu osób, które otwarcie mówią o swojej orientacji. Swoje opinie mieszkańcy opierają na tym, co usłyszą i zobaczą w mediach.

Nie zawsze są to obiektywne informacje. Dzięki nim możemy jednak wierzyć w to, że obecni rządzący odizolują nas od całego świata i będziemy w tej swojej bańce bezpieczni. W Płocku nie ma obcokrajowców i jest "bezpiecznie", a w tej Warszawie, która jest otwarta? Coraz częściej zdarza się, że w niedzielne południe dostaję telefon od babci: "Klaudia, ty nie wychodź w tej Warszawie nigdzie. Tam jest tak niebezpiecznie, pokazywali w telewizji" – krzyczy do słuchawki.

Dlatego pójdę w tym roku na wybory. Bo już nie chcę, żeby moja rodzina żyła w strachu. Nie chcę, żeby straszono ich światem, którego nie ma. A dopóki nie pokażemy, że nam się to nie podoba, będziemy manipulowani, aż staniemy się marionetkami w rękach polityków.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (383)