Nikt tego jeszcze nie zrobił. Nowy kalendarz Pirelli będzie sensacją
Kalendarz na 2018 roku już budzi kontrowersje
Naga Anja Rubik. Amy Schumer w samych majtkach sfotografowana z kubkiem kawy w dłoni. Ledwo oddychająca Monica Bellucci w gorsecie. Kalendarz Pirelli od lat budzi ogromne kontrowersje. Nagość, przełamywanie tabu, wyjątkowo odważne pozy modelek – znalazłoby się wielu takich, którzy fotografie spod znaku Pirelli wzięliby za pornografię. Do sieci trafiły właśnie pierwsze zdjęcia najnowszego wydania.
"Alicja w Krainie Czarów" jakiej nie znacie
Najnowszy kalendarz ma być hołdem dla ilustracji Johna Tenniela i jego "Alicji w Krainie Czarów". Fotograf Tim Walker odtwarza sceny ze słynnej historii, bo jak przyznaje: "Każda dziewczyna powinna móc znaleźć się we własnej bajce".
Magia kadru
– Nikt tego jeszcze nie zrobił, nikt nie opowiedział Alicji w ten sposób – twierdzi autor zdjęć. W Królową Kier, Gąsienicę, Alicję i pozostałych bohaterów bajki wcielą się m.in. Whoopi Goldberg, Ru Paul i Adwoa Aboah, Naomi Campbell, Lupita Nyong'o. Lista gwiazd robi wrażenie. Podobnie jak sam pomysł. Twórcy zaangażowali do pracy nad najnowszym projekcie tylko czarnoskóre modelki. Bo kalendarz Pirelli od kilku lat nie jest już tylko zbiorem obrazków. Twórcy chcą poruszać ważne problemy społeczne. Tym razem wybór padł na rasizm i nierówne traktowanie.
Inność jest piękna
W poprzedniej edycji kalendarza skupiono się z kolei na naturalności. Podziwialiśmy więc znane aktorki w wyjątkowym wydaniu. Cellulit, brak makijażu – wszystkie niedoskonałości były idealnie widoczne. Krytycy, świat mody, ale przede wszystkim internauci byli brawo. Inność jest piękna. Naturalność jest dziś w cenie.
Jak wyglądały początki?
Kalendarz po raz pierwszy wydany został w 1963 roku przez Pirelli Limited - brytyjską spółkę stowarzyszoną działającą w ramach grupy, mając na celu zrównanie działalności promocyjnej z poziomem centrali. Pierwsze wydanie ze zdjęciami Terence'a Donovana odniosło umiarkowany sukces. Po 12 miesiącach przyjęta strategia marketingowa firmy Pirelli okazała się zaskakująco skuteczna. Coroczne ukazanie się kalendarza to chwila, na którą czekają fani sztuki z całego świata.
Dla wybranych
Kalendarz zasłynął niewielką liczbą egzemplarzy trafiających tylko do garstki wybrańców. Pisano o nim w "The Financial Times", a na aukcjach minione edycje sprzedawano po niebotycznych cenach.
Klasa sama w sobie
Kalendarz stał się wyznacznikiem klasy samej w sobie: najlepsi dyrektorzy artystyczni, fotograficy, modelki, najatrakcyjniejsze plany zdjęciowe, styliści, graficy, najlepsze drukarnie, papier najwyższej klasy. Wśród odbiorców kalendarza oprócz klientów firmy znajdowały się takie osobistości jak Książe Philip i Charles, premier Edward Heath i Harold Wilson, czy John Lennon, który osobiście zjawił się w siedzibie firmy Pirelli w Londynie, aby wziąć dla całej swojej grupy egzemplarz kalendarza na rok 1971. Do tej pory posiadanie kalendarza nad łóżkiem to wydatek rzędu kilku tysięcy złotych. Na szczęście internet rządzi się swoimi prawami i przynajmniej możemy podziwiać zdjęcia, które trafiają do sieci szybciej, niż kalendarze są zawieszane nad biurkami zamożnych biznesmanów.