Blisko ludziO gumkach i pigułkach, czyli polska antykoncepcja pod lupą

O gumkach i pigułkach, czyli polska antykoncepcja pod lupą

Prezerwatywa i tabletka hormonalna to najbardziej znane metody zapobiegania ciąży wśród Polaków. Coraz większą popularnością cieszy się, dostępna od kilku miesięcy bez recepty, pigułka antykoncepcyjna „dzień po”.

O gumkach i pigułkach, czyli polska antykoncepcja pod lupą
Źródło zdjęć: © 123RF

Prezerwatywa i tabletka hormonalna to najbardziej znane metody zapobiegania ciąży wśród Polaków. Coraz większą popularnością cieszy się dostępna od kilku miesięcy bez recepty pigułka antykoncepcyjna „dzień po”.

Od kwietnia do czerwca sprzedano prawie 36 tysięcy opakowań za łączną sumę ponad 4 milionów złotych – donosi portal Kulisy24.com. Bez recepty można kupić środek tylko jednego producenta. Koszt jednej tabletki to około 120 złotych.
W kwietniu wykupiono 2,5 tysiąca opakowań. W maju już ponad 16 tysięcy. Kilkaset więcej w czerwcu. Farmaceuci przyznają, że tabletka jest bardzo popularna. – Ponad 16 tysięcy w maju? W lipcu i sierpniu sprzedaż jest na pewno o wiele większa – mówi aptekarka z centrum Wrocławia. - O tabletkę pyta kilkanaście osób w tygodniu. Zamawiamy ją na bieżąco.

Burzliwe dyskusje

Zniesienie ograniczeń w sprzedaży tego konkretnego środka poprzedziły burzliwe dyskusje. To tzw. metoda awaryjna, stosuje się ją po niebezpiecznym stosunku lub gdy inna forma antykoncepcji zawiodła, np. gdy pękła prezerwatywa. - Zawarty w tabletce „po” hormon może zahamować owulację, jeśli tabletka została przyjęta jeszcze przed jajeczkowaniem. Dodatkowo hormony, niezależnie od tego, kiedy została przyjęta tabletka, wywołują zmiany w błonie śluzowej macicy, utrudniając implantację zarodka” - tłumaczy doktor Barbara Grzechocińska, ginekolog endokrynolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Osoby powyżej 15. roku życia mogą kupować w aptekach pigułki „dzień po” bez recepty, wystarczy, ze okażą farmaceucie legitymację.
Właścicielka apteki na warszawskim Ursynowie w rozmowie z portalem Kulisy24.com cieszy się, że „tabletka po” dostępna jest bez recepty. – Wreszcie! – dodaje. Z lat ubiegłych pamięta zapłakane dziewczyny, które prosiły o pomoc. Nie było ich stać na wizytę u ginekologa albo ten odmówił wydania recepty. Dziś, jeśli dziewczyna ma skończone 15 lat, podobnych kłopotów nie ma.

Naczelna Rada Aptekarska przekonuje jednak, że pigułka „dzień po” powinna być dostępna wyłącznie na receptę. Zaapelowała do premier Ewy Kopacz i ministra zdrowia w sprawie podjęcia działań zmierzających do ograniczenia dostępności tej formy antykoncepcji. Pojawia się niebezpieczeństwo, że tabletki będą stosowane przez młode dziewczyny, nieświadome zarówno konsekwencji ich działania, jak i ryzyka zarażenia się chorobami przenoszonymi drogą płciową. Szczególnie w okresie wakacyjnym, kiedy ryzyko podejmowania przypadkowych, niebezpiecznych kontaktów seksualnych jest większe. - Kilkakrotne przyjęcie tabletki „po”, w liczbie większej niż to podaje producent, oprócz wymienionych już wyżej działań niekorzystnych, może mieć istotny wpływ na pojawienie się zaburzeń hormonalnych i całkowicie rozregulować cykl miesiączkowy - przestrzega doktor Barbara Grzechocińska.

Wiceminister zdrowia, Igor Radziewicz-Winnicki, w rozmowie z Przemysławem Szubartowiczem z Radiowej Jedynk tłumaczy: - Skoro badania naukowe i komitet ekspertów międzynarodowych zrzeszony w Komitecie ds. Produktów Leczniczych stosowanych u ludzi, czyli takim ciele doradczym fachowców, profesorów głównie medycyny i farmacji przy Europejskiej Agencji Leków orzekli, że ten lek jest na tyle bezpieczny, że można go stosować bez kontroli lekarskiej, to znaczy, że on jest bezpieczny, i to znaczy, że jego użycie nie budzi następstw zdrowotnych, zagrożenia życia ani zdrowia ludzi – dodaje. - Czym innym jest to, że Polki w ogóle rzadko chodzą do ginekologa. Ja nad tym ubolewam. To dlatego mamy tak tragicznie wysokie wskaźniki zachorowań na raka szyjki macicy i późne rozpoznanie, bo Polki nie chodzą do ginekologów - dodaje Radziewicz-Winnicki.

Nie wszystkie apteki

Jak do tematu pigułki „dzień po” odnoszą się sami farmaceuci? Według badania, dotyczącego dostępności tabletki „dzień po” w ofercie aptek, przeprowadzonego przez instytut badawczy ABR SESTA, wynika, że nie wszystkie apteki w Polsce sprzedają tę tabletkę. Prawie co trzecia badana placówka informuje o jej braku.

Prawie 3 na 4 farmaceutów (74 procent) wyraziło neutralną postawę wobec sprzedaży tabletki „dzień po”. Tylko 10 proc. z nich jest nastawionych negatywnie do produktu. 19 proc. aptekarzy uznało, że pacjentka powinna skonsultować zakup z lekarzem. 14 proc. farmaceutów podaje, że nie posiadają pigułki w swoich aptekach ze względu na jej brak w magazynach, natomiast 13 proc. uważa, że sytuacja prawna dotycząca wprowadzenia jej w Polsce nie jest całkowicie jasna.
- Te wyniki oznaczają, że medialna burza, która został wywołana po wprowadzeniu tabletki „dzień po” do sprzedaży, nie wpłynęła znacząco na postawy farmaceutów. Zachowują oni neutralne i tym samym profesjonalne podejście do tematu, nie kierując się naciskami żadnej ze stron biorących udział w dyskusji - mówi Marcin Dobek z instytutu badawczego ABR SESTA.

- Farmaceuci pracujący w aptekach są specjalistami o wysokich kwalifikacjach i dużym doświadczeniu, którzy w swojej praktyce zawodowej przestrzegają prawa i zasad etycznych zawartych w Kodeksie Etycznym Aptekarza RP. Należy jednak podkreślić, że na podstawie art. 96 ust. 4 ustawy Prawo farmaceutyczne „farmaceuta może odmówić wydania produktu leczniczego, jeżeli jego wydanie może zagrażać życiu lub zdrowiu pacjenta” - informuje dr Grzegorz Kucharewicz, prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.

Tabletka "dzień po" staje się coraz bardziej popularna. Czy to oznacza, że postrzeganie kwestii antykoncepcji zaczęło się w Polsce zmieniać? Dobór metod zapobiegania ciąży stał się aspektem życia seksualnego pary, nie tylko kobiety. Specjaliści apelują jednak, aby decyzję podejmować w oparciu o rzetelną wiedzę, brać pod uwagę zarówno korzyści, jak i efekty uboczne.

Metoda „na przerywany”

Wydaje się, że wiedza przeciętnego Polaka w zakresie metod zapobiegania ciąży powinna być przynajmniej wystarczająca. Plaster na ramieniu czy kupno tabletek hormonalnych w aptece przestały być powodem do skrępowania, a opieka ginekologiczna nie ogranicza się jedynie do prowadzenia ciąży.

Badania, przeprowadzone na potrzeby raportu „Współczesna seksualność i nowoczesna antykoncepcja Polaków 2014”, jednoznacznie pokazują, że najlepiej znanymi i najbardziej popularnymi metodami zapobiegania ciąży wśród Polaków są: prezerwatywa i tabletka hormonalna.

Kondomy stosuje 54 proc. badanych osób, pigułkę – 31 proc.. Co ciekawe, na trzecim miejscu jest stosunek przerywany. Do jego stosowania przyznaje się 18 proc. badanych – mówi autor raportu Michał Pozdał, edukator seksualny, trener młodzieży i terapeuta. - Badani rzeczywiście określają stosunek przerywany jako metodę zapobiegania ciąży.

Jak wynika z opracowania, zmiana stylu życia, świadomości kobiet oraz przyjmowanych ról sprawia, że poszukują one metod skutecznych, ale również wygodnych, dopasowanych do codziennego tempa życia.

Badania potwierdzają jednak, że wciąż mało znane są nowoczesne metody niecodziennej antykoncepcji hormonalnej, takie jak plaster hormonalny, wkładka wewnątrzmaciczna, implant czy pierścień dopochwowy – do stosowania tej metody zapobiegania ciąży przyznaje się od 1 do 3 proc. badanych.
- Młodym ludziom antykoncepcja hormonalna kojarzy się głównie z tabletką. Niewiele osób wie, że istnieją metody, które podaje się w inny sposób niż doustnie i nie muszą być stosowane codziennie. Podczas badań najczęściej wymieniali plaster, ale nie wiedzieli niczego na temat implantu antykoncepcyjnego czy pierścienia dopochwowego, który kojarzył im się z kosmicznym urządzeniem, ewentualnie z trylogią Tolkiena. Młodzi ludzie nie mają pojęcia o zaletach tych metod – zaznacza Michał Pozdał.

Dr Google wie najlepiej

Młode kobiety czerpią wiedzę o metodach zapobiegania ciąży głównie z internetu. Tam również wiedzy poszukują mężczyźni, choć jako równie wiarygodne źródło traktują oni swoje partnerki, które, jak sądzą, pozyskały już stosowną wiedzę od swojego lekarza ginekologa.
- Można powiedzieć, że dr Google wyprzedził dr nauk medycznych. Problem w tym, że w internecie trudno znaleźć rzetelną i jednoznaczną odpowiedź na nurtujące pytania. Natłok informacji powoduje dezinformację, która obniża motywację młodych ludzi do dalszych poszukiwań. Dochodzą do wniosku, że lepiej niczego nie zmieniać i pozostają przy dotychczas stosowanych metodach – zaznacza Pozdał.

- Najrzetelniejsze i odpowiedzialne źródło wiedzy – ginekolog, jest pomijany przez młode osoby z kilku powodów: najczęściej nie mają do niego dostępu ze względów emocjonalnych i finansowych – dodaje dr Grzegorz Południewski, ginekolog i położnik.

Ten aspekt życia seksualnego każdej pary nadal pozostawia wiele do życzenia, choć, jak okazało się w badaniach, młodzi mężczyźni wyrażają gotowość chodzenia ze swoimi partnerkami do ginekologa oraz partycypowanie w kosztach związanych z antykoncepcją. I to jest pozytywne.

Daria Jaworska, Iga Hintz/(mtr)/WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (47)