Oburzenie, nasz sport narodowy: Wellman na celownik bierze starych amantów, internauci - Wellman
Pokazywanie palcem na czyjąś twarz, brzuch albo metrykę jest słabym argumentem w dyskusji. Niestety nie w Polsce. Pisarz obraził kobiety, w ich obronie Dorota Wellman obraża "jemu podobnych", a internauci biorą to do siebie i obrażają ją. Mowa nienawiści dotyczy nie tylko polityki.
Pisanie z emocjami na wysokim C ma swoje zalety. Przede wszystkim: czytelnik to czuje. A jak czuje, znaczy, że dobrze. Emocje transferowane przez tekst zapewniają może nie chleb, ale z pewnością igrzyska. Rozrywkę, której jesteśmy żądni, niezależnie od tego czy czytamy o polityce, społeczeństwie czy o populacji wiewiórek w Łazienkach Królewskich. Z moich absolutnie prywatnych obserwacji wynika zaś, że złe czy trudne emocje często elektryzują bardziej niż te pozytywne.
Tak też było w tym przypadku. Oburzona Dorota Wellman pisze felieton dla "Wysokich Obcasów", a odbiorcy reagują - jakżeby inaczej – oburzeniem.
"Śmieszą mnie mężczyźni, którzy zamieniają żony na młodszy model. Którzy myślą, że sterczące piersi i jędrne pośladki zastąpią miłość, przywiązanie i przyjaźń. Których dziewczyna jest młodsza od ich córki. Podtatusiałe donżuany" – pisze dziennikarka, nawiązując do zamieszania wokół słów Yanna Moixa.
Francuski pisarz nie dalej jak miesiąc temu udzielił wywiadu "Marie Claire", w którym oświadczył, że kogo jak kogo, ale kobiet po 50. nie tyka. Są dla niego za stare i za brzydkie, w przeciwieństwie do 20-latek - w szczególności zaś - Azjatek.
Być może Moix wyraził to, co myśli po cichu większość facetów. Nie zmienia to faktu, że jego deklaracje na skali mizoginii są gdzieś w okolicach Alp. Pośród tych mroźnych wyżyn kobiety chodzą bez głów, za to w szpilkach i z tyłkami więcej niż na swoich miejscach. Mogą nie mówić, nie myśleć, ba! Nie muszą się nawet śmiać z dowcipów Yanna Moixa. Wystarczy, żeby miały szałowe ciała.
Gdyby powiedział, że uwielbia energię i naiwność młodych dziewczyn, albo że lubi czuć się oczytany i doświadczony w ich towarzystwie, można by go było zrozumieć. Tyle, że Francuz stwierdza między wierszami, że kobieta służy, pardon le mot, "do wyr….nia". Oczywiście pod warunkiem, że spełnia ustalony przez niego współczynnik jędrności.
Takie mądrości powinny budzić odrazę i to nie tylko z perspektywy feministek wiodących kobiety na barykady. Można dyskutować o gustach i guścikach, ale nie o człowieczeństwie. Kobieta oceniana jak koń wyścigowy, nie jest traktowana jak człowiek. I podejrzewam, że właśnie to wprawiło Dorotę Wellman w furię.
Dziennikarka wytyka odmładzającym się przy kobietach mężczyznom śmieszność. Obrywa się używaniu młodzieżowych zwrotów, selfie, a nawet bogu ducha winnym… wąskim spodniom.
"Jak patrzę na jego fotografię, to myślę, że (te kobiety – red.) powinny zamykać oczy i myśleć o czymś innym" – komentuje wygląd Moixa dziennikarka. No i tu zaczyna się mój problem z jej felietonem.
Oko za oko, ząb za ząb to metoda, która sprawdzała się podobno świetnie, tyle że w starożytnym Babilonie. Dziś używanie ciosu za cios sprawia, że strony konfliktu przerzucają się szybko na ciosy poniżej pasa.
Komentatorzy Wellman robią to w dość niewybredny sposób. Główny argument odnosi się do wyglądu dziennikarki, która oczywiście "zazdrości" młodszym koleżankom. Że Dorota Wellman nie ma 20 lat i nie nosi rozmiaru S, wie z pewnością większość Polaków. Młodość i uroda nie są konieczne, żeby wypowiadać się o kimś młodym i ładnym "bez zazdrości". Nie dla wszystkich kobiet szczytem aspiracji jest wyglądać na 10 lat i 10 kilo mniej.
Kolejnym chybionym argumentem, ale dość sprawnym ciosem, jest wyszperany przez internautów fragment wywiadu z Piotrem Najsztubem, w którym Wellman opowiedziała o swoim pierwszym związku. Jak się okazuje – z o 20 lat starszym mężczyzną. "Hipokryzja" – wieszczą internauci.
Staramy się żyć lepiej – łykamy suplementy, chodzimy na siłownie, staramy się relaksować, a gdzie nasze "żyć lepiej" wśród ludzi? Potrzebujemy wtórnej socjalizacji. "Ale on zaczął!" – argumentują przyłapane na dokuczaniu kolegom przedszkolaki. "To nie jest wytłumaczenie" – pouczają wychowawczynie. Retoryka z piaskownicy zostaje z nami jak widać na długo.
Podstarzali panowie, którzy myślą, że "sterczące piersi i jędrne pośladki zastąpią miłość, przywiązanie i przyjaźń" nie są ani obrzydliwi ani śmieszni. Są krótkowzroczni. Bo i jak długo będą w stanie dotrzymać kroku 20-latce z fantazji Yanna Moixa? Do pierwszego zawału? Aparatu słuchowego? Operacji biodra?
Jest taka scena w granym jeszcze w polskich kinach filmie "Oni" Paolo Sorrentino. Aktor wcielający się w postać 80-letniego Berlusconiego usiłuje uwieść studentkę. Dziewczyna wyrywa się. Nie chodzi o wygląd zakonserwowanego licznymi operacjami plastycznymi 80-latka.
– Ma pan oddech jak mój dziadek. Oddech starca – rzuca dziewczyna. Berlusconi, którego brzydziły starsze kobiety, na czele z własną żoną, w końcu staje się obrzydliwy dla tych, które go pociągały. Nie trudno się domyślić, że podobny los czeka za kilkanaście lat Yanna Moixa.
Może warto zostawić kilka gramów oburzenia na awanturę wartą lepszej sprawy?
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl