Ochrona życia czy bubel prawny? Kontrowersyjne zapisy w projekcie ustawy antyaborcyjnej
Mimo protestów, które rozpoczęły się w marcu krótko po złożeniu w Sejmie projektu ustawy całkowicie zakazującej przerywania ciąży, we wrześniu dokument został skierowany do dalszych prac komisji. Wiele Polek wciąż protestuje, jeśli jednak rząd nie rozpisze referendum i nie weźmie pod uwagę głosu społeczeństwa (i o ile wyrazi ono swój sprzeciw), ustawa ma spore szanse na wejście w życie. Przypominamy jej najbardziej kontrowersyjne zapisy.
Nieumyślne doprowadzenie do śmierci dziecka, penalizacja poronień i ratowanie dziecka kosztem zdrowia i życia matki, to zagadnienia, które budzą największe obawy Polek. Czy rzeczywiście projekt jest tak restrykcyjny w tych kwestiach? Zapytaliśmy o to ekspertów - prawników z dwóch stron barykady.
"Kobieta nigdy nie ponosi odpowiedzialności za nieumyślne doprowadzenie do śmierci dziecka. Oznacza to, że projekt nic nie zmienia w sytuacji matek, które poroniły. Co więcej, nawet gdy matka umyślnie pozbawi swe poczęte dziecko życia, z uwagi na wieloaspektowość tych sytuacji, projekt dopuszcza odstąpienie od wymierzenia kary" - czytamy w oświadczeniu opublikowanym jeszcze w marcu przez Ordo Iuris.
W korespondencji z Wirtualną Polską, dr Tymoteusz Zych, Koordynator Centrum Analiz Legislacyjnych Ordo Iuris, dodał, że samoistne poronienie nigdy nie jest przestępstwem.
- Wynika to z zasad ogólnych prawa karnego (art. 1 §3 kodeksu karnego), ponieważ kobieta nie ponosi żadnej winy za takie poronienie - wyjaśnia prawnik. - Zgodnie z projektem, kobieta nie ponosi odpowiedzialności również za nieumyślne doprowadzenie do śmierci dziecka, czyli za takie sytuacje, w których nie miała zamiaru pozbawić go życia, ale wskutek niezachowania wymaganej ostrożności doprowadziła do jego śmierci.
Czy zapisy projektu faktycznie są tak jednoznaczne? O komentarz poprosiliśmy radcę prawnego, Piotra Pawłowskiego, specjalizującego się w prawie medycznym.
- Projekt stwierdza, że „Nie podlega karze matka dziecka poczętego, która dopuszcza się czynu określonego w par. 2 (tj. nieumyślnego spowodowanie śmierci dziecka poczętego). Jest zasadnicza różnica pomiędzy skutkami sformułowania „nie popełnia przestępstwa” a „nie podlega karze” - mówi Pawłowski. - W pierwszym przypadku mamy faktyczne pełne uwolnienie od odpowiedzialności karnej, a w drugim przypadku kobieta popełnia przestępstwo (czyli policja i prokuratura będzie musiała wszcząć postępowanie i ewentualnie skierować akt oskarżenia do sądu, ale w razie skazania przez sąd nie wymierzy kary. W przypadku uznania winy kobiety przez sąd karny (wyrokiem rzecz jasna) kobieta będzie już wpisana do Krajowego Rejestru Karnego (KRK), co jest sporą dolegliwością, gdyż uniemożliwia wykonywanie wielu zawodów czy sprawowanie wielu funkcji.
Pawłowski dodaje, że nie należy zapominać o traumie, jaką przechodzi każdy człowiek poddany procedurom karnym jako podejrzany, a następnie oskarżony. W środowisku wiejskim czy małomiasteczkowym może to oznaczać faktyczne wykluczenie takiej osoby z życia społecznego.
Czy zapis oznacza, że lekarz będzie miał prawo lub obowiązek zgłosić dane kobiety, która poroniła do organów ścigania? Dr Zych przekonuje, że nie:
- Jeżeli poronieniu nie towarzyszy inna okoliczność wskazująca na celowe spowodowanie śmierci dziecka, żadne zawiadomienie nie powinno być kierowane. Zresztą lekarz i tak nie jest nigdy zobowiązany do składania zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zabicia dziecka poczętego.
Co na to drugi ekspert?
- Takie twierdzenie to po prostu nieprawda - przekonuje Pawłowski. - Kodeks postępowania karnego jasno stwierdza obowiązek każdego (także lekarza, pielęgniarki)
, kto wie o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu, a wszystkie przestępstwa, o których mówi projekt to ewidentnie przestępstwa ścigane z urzędu. Oczywiście nie da się przewidzieć, jak w konkretnych przypadkach będą się zachowywać konkretni lekarze etc, ale można przypuszczać, że znacząca część, czy to ze strachu przed odpowiedzialnością karną lub administracyjną/pracowniczą, czy to z przekonań ideologicznych będzie dzwonić na policję/prokuraturę w każdym według nich podejrzanym przypadku. Dochodzi dodatkowo to, że część lekarzy, np. ordynatorów oddziałów ginekologiczno-położniczych, ma status funkcjonariusza publicznego.
Ci ostatni natomiast są w sposób szczególny zobligowani przez prawo do składania zawiadomień o popełnieniu przestępstwa.
Twórcy projektu w oświadczeniu przekonują również, że "projekt zezwala na stosowanie działań leczniczych ze skutkiem śmiertelnym dla dziecka, stanowiąc zagrożenie dla życia matki. Gdy patologia ciąży nieuchronnie prowadzi do śmierci dziecka. Taka sytuacja istnieje w przypadku ciąży pozamacicznej, której zakończenie będzie możliwe bezpośrednio po jej stwierdzeniu'".
- I tu znowu diabeł tkwi w szczegółach – stwierdza Piotr Pawłowski - Po pierwsze, uchylona jest odpowiedzialność jedynie lekarza, ale już nie pielęgniarki czy farmaceuty – przedstawiciele tych grup zawodowych mogą się bać odpowiedzialności karnej (mieści się w mojej wyobraźni, że np. w aptece ciężarne będą miały kłopoty z wykupieniem niektórych leków, które mają skutki uboczne). Po drugie, dla uchylenia odpowiedzialności karnej lekarza działania lecznicze muszą być "konieczne". Pawłowski wyjaśnia, że to rodzi problem np. z leczeniem chorób przewlekłych u kobiet ciężarnych czy chorób nowotworowych.
- Bo skoro mówimy tylko o działaniach koniecznych dla uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa dla życia kobiety, to co, gdy działanie lecznicze służyło jedynie poprawie zdrowia pacjentki, a nosi choćby niewielkie ryzyko poronienia płodu? Można podejrzewać, że lekarze i pielęgniarki będą unikać takich działań – na szkodę zdrowia ciężarnej. Oczywiście, w razie uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia "dziecka poczętego" lekarz na podstawie art. 157a par. 3, według projektu, jest uwolniony od odpowiedzialności, ale w przypadku śmierci "dziecka poczętego" wskutek działań koniecznych dla uchylenia niebezpieczeństwa grożącemu zdrowiu matki – już nie - stwierdza prawnik.
A to tylko dwa z paragrafów budzących wątpliwości i możliwość swobodnej interpretacji. Ustawodawca ustanawia prawo, ale interpretują je ludzie i nietrudno wyobrazić sobie sytuację, w której lekarz o poglądach "pro-life" zacznie podejrzewać pacjentkę o umyślne wywołanie poronienia, a podobny mu sędzia przychyli się do jego wniosku i nie zastosuje proponowanego przez ustawę nadzwyczajnego odstąpienia od kary.
Pytanie, które nasuwa się podczas pytania projektu brzmi: Czy jest w nim tyle luk, ponieważ został napisany naprędce, pod presją czasu, czy to celowe działanie, otwierające szerokie pole do popisu obrońcom życia poczętego?