Ognisko koronawirusa w ośrodku dla uchodźców na Targówku: 111 kobiet i dzieci jest zagrożonych
W ośrodku dla cudzoziemców na warszawskim Targówku szaleje koronawirus. Urząd ds. Cudzoziemców podjął decyzję o objęciu placówki kwarantanną. W środku zamknięto 111 kobiet i dzieci, które wzajemnie mogą się zakażać.
31.05.2020 | aktual.: 31.05.2020 15:27
W ośrodku dla cudzoziemców na Targówku w Warszawie przebywa 111 osób. To kobiety i dzieci, które uciekły z Czeczenii. 22 maja wykryto tam pierwszy przypadek koronawirusa. Po przeprowadzeniu testów okazało się, że nosicielami są 32 osoby. Trzy zostały hospitalizowane.
Koronawirus w Warszawie: kobiety z dziećmi pozostawione bez pomocy
W reakcji na informację o liczbie zakażonych, Urząd ds. Cudzoziemców w porozumieniu z sanepidem zdecydował, że ośrodek zostanie objęty kwarantanną. Oznacza to, że w budynku zamknięto 111 kobiet z małymi dziećmi. Pracownicy socjalni zostali odesłani do domu. Na terenie budynku pracuje na zmianę dwoje ochroniarzy. Z zewnątrz pilnowany jest przez policję, która nie wpuszcza nikogo na teren ośrodka, poza ratownikami medycznymi.
Jak donosi Oko.press sytuacja w ośrodku jest trudna. Chorzy i zdrowi mieszkają razem, jest więc duża szansa na wtórne zarażenia. Pracownicy medyczni pojawili się raz, a osoby, które mają problem z oddychaniem proszone są o zgłaszanie się do ochrony. To ochroniarze decydują, czy wezwać karetkę do ośrodka.
Zobacz także
Brakuje jedzenia i środków czystości
Mieszkanki ośrodka twierdzą, że zostały pozostawione same sobie. Mają wielorazowe maseczki i niewiele ponadto. Brakuje środków dezynfekujących, środków higienicznych, a nawet – jedzenia. Kobiety, które mają problem z oddychaniem i przełykaniem nie miały co jeść, póki organizacje charytatywne nie zorganizowały transportu jedzenia.
Marina Hulia, Rosjanka, która pomaga Czeczenom w Polsce, w rozmowie z Oko.press zdradziła, że kobiety zamknięte w ośrodku są przestraszone. Mają wrażenie, że zostały pozostawione same sobie. Boją się nie tylko koronawirusa, ale trudności związanych z zamknięciem ośrodka. Ich dzieci nie mogą już liczyć na zorganizowane w ośrodku zajęcia, zdalne nauczanie jest fikcją, bo uchodźczynie nie mają komputerów i smartfonów potrzebnych, by dzieci mogły uczestniczyć w lekcjach. Dla wielu z nich oznacza to konieczność powtarzania klasy.
I choć rzeczniczka Urzędu ds. Cudzoziemców twierdzi, że reakcja władz ośrodka była natychmiastowa, a potrzeby kobiet i ich dzieci są na bieżąco zaspokajane, z relacji Mariny i Czeczenek wyłania się inny obraz sytuacji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl