Blisko ludziOjciec otruł siebie i 4-letniego syna. Ludzie atakują matkę

Ojciec otruł siebie i 4‑letniego syna. Ludzie atakują matkę

Ojciec otruł siebie i 4-letniego syna. Ludzie atakują matkę
Źródło zdjęć: © PAP
Karolina Błaszkiewicz
28.11.2018 13:52, aktualizacja: 05.03.2020 12:01

Tomasz M. spotkał się z 4-letnim synem w obecności kuratora sądowego. W pewnym momencie zabrał dziecko do łazienki, otruł je tam i siebie. Nie żyją. W sieci trwa zmasowany atak na matkę chłopca.

W niedzielę 25 listopada doszło do niewyobrażalnej tragedii. Tomasz M. zabił siebie i swoje dziecko na sali zabaw na warszawskim Bemowie. Mimo reanimacji nie udało się ich uratować. Szybko okazało się, że mężczyzna miał ograniczony kontakt z synem i córką. Mógł widywać się z nimi wyłącznie w obecności kuratora sądowego. Jego ostatni wpis na Facebooku był bardzo niepokojący – pisał, że była partnerka robi wszystko, by nie dopuszczać do spotkań. Wielu to, co zrobił traktuje jako krzyk rozpaczy. Matka zmarłego chłopca jest teraz celem obrzydliwych ataków w internecie.

"Matkę i sąd pod sąd - jako współwinnych doprowadzenia do ludzkiej tragedii"

"Bardzo mi szkoda ojca i jego syna. Nie pochwalam tego co zrobił, ale często kobieta myśląc kroczem niszczy swoje dzieci i kochającego męża, który zbudował IM DOM"

"Powinni jej odebrać prawa rodzicielskie, zabrać dziewczynkę, a ją zamknąć w psychiatryku"

"Nie ma co się oszukiwać - aparat kontrolny nie działa i jest samowolka, a kobiety często też grają nieźle pokrzywdzone (a za plecami robią swoje i czują się bezkarne), przeinaczają sytuacje, grają dziećmi, napuszczają kuratorów zyskując ich sympatię, którzy przez to przestają być bezstronni i często zaczynają patrzeć wrogo na ojców jak na 'przestępców'"

"Faceci sprowadzeni są przez sądy do roli bankomatów, a byłe robią, co chcą. Ograniczają widzenia, nastawiają dzieci przeciwko ojców, wciągając je w swoją nikczemna grę. CO zrobić kiedy nastawione przez taką modliszkę dzieci 'nie chcą się widzieć' z własnym ojcem? Oczywiście, że chcą tylko mamusia zrobi im potem z pupy jesień średniowiecza"

"Czułam, że ona miała innego chłopa i chciała wyeliminować męża z życia swoich dzieci. Facet nie wytrzymał, bo te dzieci były dla niego bardzo ważne, a ona mu grała na nosie i pozwalała na szczątkowe kontakty"

"Mamusia dla sądu to jest najważniejsza. Ta robiła wszystko, żeby upokorzyć ojca i zniweczyć go w proch - i udało się jej - tylko dziecka szkoda!"
"Potępiam. Gdyby zabił matkę ( k…ę) pochwaliłabym. To ona doprowadziła ojca do szaleństwa. Tyle"

"Wiem, że mnie potępicie zaraz za ten komentarz, ale dla mnie główną winowajczynią jest matka. Popatrzcie, facet jest 9 lat w szczęśliwym małżeństwie, ma rodzinę, o której marzył całe życie, a tu nagle klapa. Żona się wyprowadza, ponieważ ma kochanka, zabiera ze sobą ukochane dzieci. On zostaje sam jak palec. Powiem tak, jak ja bym była na miejscu tego człowieka i tak moja psychika byłaby obciążona, to nie wiem, czy też nie posunęłabym się do pewnych rzeczy, tak jak ten człowiek. Nie chodzi mi tutaj broń Boże o zabójstwo. Nie wiemy tak naprawdę, co się działo w tej rodzinie A może to matka była całym kołem napędowym tego wszystkiego"

"Nazwijcie mnie chorym dewiantem, ale pełną odpowiedzialność ponosi żona. Facet był psychicznie przez nią zniszczony. Dlatego z marszu powinno obowiązywać prawo, iż ta strona, która doprowadzi do rozwodu, traci prawo do opieki nad dziećmi. Paniusi się zachciało warszawki i utrzymania przez starszego dziadka"

"Niestety uważam, że jest tu duża wina kobiety! Często się zdarza ze matki 'grają' dziećmi. To straszna tragedia, że posunął się aż do takiego kroku. Zabił niewinne dziecko, ale pomyślcie przez chwile jakbyście się czuli, gdyby Wam ktoś odebrał dziecko i miesiącami utrudniał kontakt?"

Cytowane komentarze to tylko kilka z wielu. Niewyobrażalne jest, że w ogóle się pojawiają. Trudno wyobrazić sobie, co musi przeżywać matka zmarłego tragicznie dziecka. Zrzucanie winy w takiej sytuacji niczego nie zmienia. Na jaw wciąż wychodzą nowe fakty dotyczące relacji między małżonkami, mimo to wyrok zdaje się, że już zapadł. Publiczny lincz to jednak ostatnie, czego teraz trzeba. Obecny sposób, w jaki rozdziela się opiekę nad dziećmi między rodzicami, podlega dyskusji od dawna i zapewne tragedie takie - jak ta w Warszawie - rozpoczynają ją na nowo. Nie powinno być jednak zgody na tego rodzaju hejt.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (672)
Zobacz także