Oprawcy spod Słupska zatrzymani. Psycholog o piekle, jakie zgotowali
Miały być bite, pojone alkoholem i przypalane papierosami. Najmłodsze z dzieci miało dwa latka, a najstarsze zaledwie pięć. Słupska policja postawiła rodzicom zarzuty znęcania się ze szczególnym okrucieństwem. - Nie każdy powinien być rodzicem - komentuje sprawę psycholog Igor Wiśniewski.
22.05.2023 | aktual.: 22.05.2023 20:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Policjanci z Wydziału Kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Słupsku zatrzymali 29-letnią kobietę i 35-letniego mężczyznę. Podejrzewani są o znęcanie się nad trojgiem swoich malutkich dzieci: dziewczynkami w wieku trzech i pięciu lat oraz dwuletnim chłopcem. Para usłyszała zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem. Najbliższe trzy miesiące spędzą w areszcie. Grozi im do dziesięciu lat pozbawienia wolności.
"To nie rodzice, a biologiczne nośniki DNA".
Całą Polskę zszokowała sprawa śmierci ośmioletniego Kamila, nad którym znęcał się ojczym. Polewał go wrzątkiem i rzucał na rozgrzany piec. Jego rodzona matka nie udzieliła mu pomocy. Okazuje się, że gehennę przeżyły również dzieci z Pomorza. Jak podaje "Gazeta Pomorska", maluchy były bite, przypalane papierosami, pojone alkoholem, a jedno z nich ma wybite zęby.
- Nie uznaję osoby, która krzywdzi swoje dziecko, niezależnie czy jest to przemoc fizyczna, psychiczna czy seksualna za osobę, która zasługuje na miano rodzica - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską psycholog dziecięcy Igor Wiśniewski.
- Ciężko powiedzieć o tych ludziach, że są rodzicami, to są po prostu biologiczne nośniki DNA - stwierdza wprost i dodaje: - To, że jest się biologicznym ojcem czy matką, oznacza tylko, że jest się osobą genetycznie przysposobioną do rozmnażania. Ale jak widać, niektórzy nie powinni tego robić.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Psycholog mówi o poważnych zaburzeniach i zatraceniu podstawowych instynktów. Dodaje, że rodzicielstwo nie jest dla każdego, a przemoc jest niewybaczalna.
- Rodzice, którzy działają destrukcyjnie na swoje potomstwo, zatracili zupełnie instynkt samozachowawczy i instynkt przetrwania gatunku. Realizują swoje niezaspokojone potrzeby czy pragnienie wyższości. Żaden dojrzały dorosły o prawidłowo ukształtowanej strukturze osobowości nie będzie stosował przemocy, a zwłaszcza kierował jej w stronę swoich latorośli.
- Takie zachowanie świadczy o głębokich zaburzeniach osobowości albo głębokich zaburzeniach organicznych. Nie zwalnia ich to jednak w żaden sposób z odpowiedzialności. Nie każdy powinien być rodzicem - komentuje dla WP Kobieta Igor Wiśniewski.
Impreza zakrapiana alkoholem z udziałem dwu- i trzylatków
Sprawą rodziny z Pomorza funkcjonariusze zainteresowali się pod koniec grudnia. Słupscy policjanci otrzymali zgłoszenie o nietrzeźwych rodzicach, którzy w jednym z mieszkań w gminie Kobylnica opiekowali się trójką swoich dzieci.
Przeprowadzone badania alkomatem potwierdziły, że rodzice są pijani. Dzieci tej samej nocy trafiły do wskazanej przez pracowników socjalnych rodziny zastępczej, która do dziś sprawuje nad nimi opiekę.
Funkcjonariusze podejrzewali, że w tej rodzinie wielokrotnie dochodziło do przemocy wobec dzieci. Poinformowali sąd rodzinny i prokuraturę. Po pięciu miesiącach zbierania dowodów rodzicom postawiono zarzuty znęcania się ze szczególnym okrucieństwem. Nie przyznali się do winy.
Stan dzieci był krytyczny
- Dzieci zostały zabezpieczone w stanie - nazwijmy to - krytycznym, zapewniono im pomoc medyczną. Zostały przekazane rodzinie zastępczej i do tej pory tam przebywają - powiedziała "Głosowi Pomorza" Magdalena Gadoś, szefowa Prokuratury Rejonowej w Słupsku. - Stan dzieci był bardzo zły. Ja pracuję długo, ale z takimi sytuacjami nie spotykamy się często i oby były jak najrzadsze. Nie wyobrażam sobie, że rodzic może zrobić takie rzeczy dziecku - dodała.
- Ona poza Łukaszem świata nie widziała - mówi o matce jedna z sąsiadek. - Momentalnie się u niego pojawiła, nie jest stąd. Wpatrzona tylko w niego. Mieszkali w dwurodzinnym domu, często były tam libacje. Myślę, że ten Łukasz brał narkotyki. Gdy we wsi organizowane były mikołajki, nigdy nie przychodziła. Mówiła, że dzieci są za małe, albo że chore. Czasem ją widywałam, ale tylko wtedy, gdy chodziła do sklepu, alkohol kupowała, ale starała się to ukrywać. Myślę, że ona by tym dzieciom nie zrobiła krzywdy. Sama była nieporadna. Mówiła, że chciałaby je odzyskać - komentuje sprawę na łamach "Głosu Pomorza" sąsiadka rodziny.
W takich sytuacjach należy reagować. - Gdy słyszymy krzyki czy awantury - interweniujmy. Jako sąsiedzi również jesteśmy odpowiedzialni za krzywdę najmłodszych - apeluje psycholog Igor Wiśniewski.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!