Blisko ludziOszpecił pacjentce twarz, a potem podał do sądu. Powód? Twierdzi, że to ona go zniesławiła

Oszpecił pacjentce twarz, a potem podał do sądu. Powód? Twierdzi, że to ona go zniesławiła

Historia tego zabiegu, przeprowadzonego przez lekarza medycyny estetycznej, nie zakończyła się dobrze dla tej pacjentki. Miał być on mało inwazyjny i nie pozostawiać widocznych śladów, a zakończył się trwałym oszpeceniem twarzy. Kiedy kobieta chciała ostrzec inne pacjentki przed tym specjalistą, chwilę później podał ją do sądu, oskarżając o zniesławienie. Nikt nie zwracał uwagi na to, jak ona się z tym czuje.

Oszpecił pacjentce twarz, a potem podał do sądu
Oszpecił pacjentce twarz, a potem podał do sądu
Źródło zdjęć: © Getty Images | Phil Leo / Michael Denora
Aleksandra Lewandowska

26.10.2021 11:36

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Anna po raz pierwszy poddała się zabiegowi usunięcia opuchlizny pod oczami 15 lat temu. Podkreśla, że była bardzo zadowolona z jego efektów i do dziś żałuje, że nie wróciła do tego samego lekarza na powtórny zabieg. Opuchlizna ma to do siebie, że wraca, dlatego po kilku latach przeprowadza się kolejną operację. Kobieta przeczytała jednak w sieci opinie o innym lekarzu, który był zachwalany przez swoje pacjentki. Uwierzyła, że jest w tym najlepszy, dlatego go wybrała. Gdyby mogła, cofnęłaby czas.

Oszpecił pacjentce twarz

- Przed zabiegiem rozmawiałam z tym lekarzem. Tłumaczyłam mu, że kluczową dla mnie sprawą jest to, żeby zabieg nie zostawił po sobie śladów, żeby cięcie pod linią rzęs nie było widoczne. Prosiłam, aby przesłał mi schemat cięć, jakie planuje. Spełnił prośbę i zobaczyłam dosłownie kilka milimetrów, które wychodziły poza linię rzęs, ku miejscu, gdzie zazwyczaj pojawiają się tzw. "kurze łapki" - powiedziała w rozmowie z "Onetem".

Wszystko okazało się kłamstwem. Cięcia nie miały kilka milimetrów, ale Anna nie mogła tego zobaczyć, ponieważ lekarz obkleił ją po zabiegu warstwami plastrów. Kiedy wyznała, że czuje dziwne supełki, "specjalista" odpowiadając na pytanie "jak duża jest blizna?", odpowiedział: "Półtora centymetra. Może dwa". Anna nie wiedziała, co ma robić.

Lekarz oskarżył ją o zniesławienie

Anna uważa się za osobę okaleczoną. Blizna, którą ma na twarzy, ma 2,5 cm. To, co jej zrobiono, nazywa "gwałtem" i do dziś nie potrafi sobie z tym poradzić. Tuż po zabiegu postanowiła ostrzec inne kobiety przed tym lekarzem, a przez negatywne opinie na jego temat, została podana do sądu i oskarżona o zniesławienie. Co więcej, przegrała sprawę, bo lekarz napisał w dokumentacji, że jest "chora psychicznie". Kiedy konsultowała się na ten temat z innymi specjalistami medycyny estetycznej, każdy podkreślał, że zrobiono jej niesamowitą krzywdę. Nikt nie zdecydował się jednak napisać oficjalnej opinii do sądu. Od znajomego usłyszała, że z lekarzem nie wygra. Nawet, jeżeli zrobił jej taką krzywdę.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta
lekarzmedycyna estetycznazabieg
Komentarze (4)