Pana z Warszawy nie obsługujemy, czyli śmiech przez łzy
"Nie chcemy wiedzieć, że jesteś z Warszawy!!! Sami wiemy, że tam jest wszystko lepsze, większe i tańsze!!!" - ogłoszenie, które pojawiło się w jednej z sopockich aptek, może bawić, ale może też wywoływać złość i obrażać.
Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego - tak w skrócie można podsumować ów komunikat. Domyślam się, że jego pojawienie się jest wynikiem kilku zdarzeń, do jakich doszło w aptece. Zapewne kilku warszawiaków nie omieszkało jasno zaznaczyć, skąd pochodzą. Być może z wyższością, może podniesionym tonem głosu? To z kolei wywołało złość personelu apteki, który uznał, że mieszkańcy stolicy to jakaś specjalna kasta ludzi, którzy mają wszystko tańsze, większe, lepsze. Domyślam się też, że nie wszyscy warszawiacy się tak zachowują, ale wszyscy dostali mocny cios między oczy.
Polacy kradną samochody w Niemczech. Serio?
Czytam komentarze pod opublikowanym w sieci zdjęciem zrobionym w aptece i widzę dwie frakcje - część to urażona grupa ludzi, która odebrała komunikat bardzo osobiście, pozostali wobec tych pierwszych nie szczędzą słów krytyki. Jednak wrzucanie wszystkich do jednego worka to najgorsze, co można ludziom zrobić.
Słyszeliście, że Polacy kradną samochody w Niemczech? Serio? Polacy? A może to po prostu złodzieje mieszkający w Polsce? Ja z tym procederem nie mam nic wspólnego. A może porozmawiamy o tym, że beneficjenci programu 500+ to patologia, która wszystkie pieniądze wydaje na alkohol, zaniedbując przy tym dzieci. Naprawdę? Wszyscy? Uproszczony, jednostronny czy emocjonalny pogląd na jakiś temat, to krzywdzące nadużycie, niosące ze sobą negatywne konsekwencje. Stereotypy potrafią mocno ograniczać człowieka i krzywdzić drugiego. Z drugiej jednak strony warto zadać sobie pytanie: jak bardzo miejsce zamieszkania determinuje nas do tego, byśmy czuli się lepsi? Mówiąc prościej, dlaczego mieszkańcy Warszawy jadąc do Zielonej Góry, Łeby czy Sopotu, podkreślają, skąd przyjechali? Trudno to zrozumieć, choć w sieci wiele osób próbuje to tłumaczyć: "Tak gadają tylko warszawiacy z Serocka tudzież z Ciechanowa", "Im bardziej ktoś snobieje, tym bardziej słomka wystaje z pantofli", "Niektórzy nie mają sobą absolutnie nic do zaprezentowania i zostaje im tylko przechwalanie się, gdzie ich matki postanowiły wydać ich na świat", "Po jaką cholerę warszawka jeździ do Sopotu, skoro wszystko macie NAJ, VIP, MEGA i PRO w Warszawce?". Jak widać, legenda "pana" z Warszawy wciąż jest żywa, wzbudzając często złe emocje. Poruszenie, ale już między mieszkańcami stolicy, wywołuje pytanie: kto jest prawdziwym warszawiakiem, a kto "słoikiem"? To jednak temat na inną rozmowę.
Śmiech przez łzy
Wróćmy do apteki, która wywołała całe poruszenie. Czy jej pracownicy postąpili słusznie? Na to pytanie odpowiada Zbigniew Kowalski, który rozpowszechnił zdjęcie, i który na co dzień zajmuje się zawodowo komunikacją między profesjonalistami ochrony zdrowia a pacjentami. - Domyślam się, że są momenty, kiedy wpadamy na pomysł, żeby kogoś nastraszyć, a czasem obrazić i zwykle te momenty są wynikiem naszej bezsilności, kiedy nic rozsądnego nie przychodzi nam do głowy. Jednak zawodowcy powinni kompetencje społeczne mieć rozwinięte wyżej niż przeciętnie i umieć radzić sobie z trudnymi sytuacjami. Apteka, w której pojawiło się ogłoszenie, jest placówką ochrony zdrowia, w związku z tym ów komunikat jest dość bolesny. Pacjent, który kieruje się do przychodni czy apteki, przychodzi tam, by uzyskać fachową pomoc. Taki człowiek musi mieć zaufanie do farmaceuty, musi polegać na jego rekomendacji, na jego wskazówkach. Z całą pewnością powielanie stereotypów i wykorzystywanie ich do obrony własnych granic nie jest dobrą metodą do komunikowania się z pacjentem. Podobne mechanizmy obronne są zaprzeczeniem tego, czym jest komunikacja w leczeniu. Tak zupełnie po ludzku - taka informacja może rozśmieszyć, jednak jest to śmiech przez łzy - komentuje Zbigniew Kowalski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl