Blisko ludziPani Swojego Czasu: Jak pracuję, to wióry lecą, ale jak odpoczywam, to też wióry lecą

Pani Swojego Czasu: Jak pracuję, to wióry lecą, ale jak odpoczywam, to też wióry lecą

Ola Budzyńska, czyli Pani Swojego Czasu, od lat doradza, jak zorganizować swoje obowiązki, żeby mieć więcej czasu dla siebie. Wiedzę tę wykorzystała do stworzenia własnego biznesu. Założyła firmę, w ramach której powstało wydawnictwo, produkty takie jak planery i kalendarze, kursy i webinary oraz sieć Przestrzeni Pełnych Czasu. Nam opowiada, z czym dziś mamy problem, planując nie tylko pracę, ale i życie.

Ola Budzyńska, czyli Pani Swojego Czasu
Ola Budzyńska, czyli Pani Swojego Czasu
Źródło zdjęć: © Instagram
Aleksandra Sokołowska

02.06.2021 19:33

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Aleksandra Sokołowska, WP Kobieta: Planowanie czasu jest w stanie zmienić nasze życie?

Ola Budzyńska, Pani Swojego Czasu: Oczywiście, że tak. Mamy w głowie przekonanie, że jak zostanie nam trochę czasu w codziennej gonitwie, to wtedy dopiero odpoczniemy. Problem polega na tym, że jak sobie nie zaplanujemy tego wolnego, to go nie będzie. Nie znajdziemy czasu ot tak, po prostu. Ludzie mają taką skłonność, że jeśli mamy czas wolny, to musimy jakieś obowiązki ogarnąć jeszcze.

Z czego to wynika?

My Polacy nie rozumiemy, czym jest efektywność, a czym produktywność. W latach 90. kiedy te pojęcia poznaliśmy, mówiono nam, że trzeba czas wycisnąć jak cytrynę, każdą wolną chwilę zagospodarować obowiązkami. A wcale tak nie jest. Życie ma dwie strony medalu. Z jednej strony jest to praca i planowanie. Siadam i robię coś na maksa. Ale z drugiej strony jest odpoczynek. I też róbmy to na maksa. Jak nie odpoczywamy i nie regenerujemy ciała i mózgu, to za chwilę nie będziemy produktywni. Dlatego właśnie pracujemy na pół gwizdka.

Jest też drugi powód, który powoli zanika ze zmianą pokoleniową, ale nadal funkcjonuje wśród kobiet. Obserwowałyśmy to zajechanie i zarobienie u swoich mam. One uważały, że nicnierobienie to coś strasznego. Nawet, jak miały chwilę na odpoczynek, to znalazły coś do zrobienia. Teraz wiemy, że to nie jest w porządku, ale mamy przekonanie, że trzeba. A wcale nie.

Jest pani mistrzynią organizacji. Ile czasu może zająć nam zorganizowanie się?

Proces może trwać bardzo długo. U mnie też miał dużo ważnych momentów. Zawsze byłam mistrzynią organizacji, ale niestety kosztem siebie, swojego czasu wolnego, rozwoju. Taki mi się wydawało, że tak trzeba. Przewartościowałam wszystko, w momencie, kiedy zachorowało moje dziecko. To była duża zmiana w prywatnym życiu, na wiele rzeczy zaczęłam patrzeć inaczej. Zmieniłam swoje podejście, na nowo trzeba było zaplanować wszystko.

I tak się stało, jak pracuję, to aż wióry lecą, ale jak odpoczywam, to też wióry lecą. Podam taki przykład. Dzwoniła moja teściowa i pytała: co robisz? Mówiłam: odpoczywam. Ale jak to, nie masz nic do zrobienia - słyszałam. Nie, odpoczywam - odpowiadałam. To może dziwić, ale tak jest. Czasem dostaję informacje: masz fajnie, bo zawsze byłaś zorganizowana. Otóż nie. Byłam wychowana w typowej polskiej rodzinie, czyli takiej gdzie matka robi wszystko, ojciec nic. A ja ze swoim mężem wypracowałam na nowo wszystko: podział obowiązków, to, jak spędzamy czas wolny.

Na co przestała pani zwracać uwagę?

Na opinię innych. O sobie samej, o tym, jak prowadzę biznes. Dziś najważniejsze jest dla mnie to, co ja myślę. Za dużą wagę przywiązujemy do tego, co mówią o nas inne osoby –to niepotrzebny "balast" i tego trzeba się wyzbyć. Wiem, że wśród kobiet, jest to poważny problem. Robimy to, co chcieliby inni. Na studia idziemy, bo ktoś nam doradził kierunek, mówimy, wtedy kiedy jest nasza kolej, ubieramy się tak, jak wypada. Gdy zakładałam swój biznes, mówili mi, że nie mogę prowadzić firmy w trampkach i różowej sukience. Inni uważali, że trzeba założyć garsonkę i mieć splecione ręce podczas mówienia. Ja tego nie chciałam, nie zgadzałam się z tym. Poszłam za to swoją drogą.

Jak nauczyć się odpoczywać?

Po pierwsze najważniejsza jest spokojna głowa. Jeśli idziesz na spacer, to żeby odpocząć, trzeba mieć czystą głowę, czyli niezajętą zadaniami do wykonania. A te trzeba zaplanować. W perspektywie tygodnia na pewno znajdziemy moment, w którym możemy w stu procentach odpocząć. Zadbajmy też o kontekst. Uprzedźmy o tym innych: męża, dzieci, teściową. Trzeba odciąć się od tego, co nas stresuje, martwi.

Często mówimy, szczególnie my kobiety, że się nie da odpocząć, że musimy ugotować, uprać, pobawić się z dziećmi. Jak samej sobie przetłumaczyć, że warto?

Ten problem dotyczy najczęściej kobiet, które mają dzieci. Ja panie zachęcam do zmiany i używam brutalnego przykładu, gdy chcę im wytłumaczyć, to o co pani pyta. Mówię takiej kobiecie: czego byś chciała dla swojego dziecka, dla swojej córki? Żeby robiła, to co Ty? Nie miała chwili na swoje pasje, zadbanie o siebie. A córka ma taki przykład w domu, czyli nas i na nas patrzy. Jedyne, co widzi u swojej mamy, to nieznajdowanie czasu dla siebie, na samorozwój. Widzi, że jak jej mama ma chwilę czasu, to zabiera się za gotowanie, prasowanie, sprzątnie. Odpowiedzmy sobie, na pytanie: kiedy moja córka widziała mnie z książką? To jest mocny przykład i działa na kobiety. Jeśli nie chcesz zrobić tego dla siebie, zrób to dla kolejnego pokolenia, które patrzy na Ciebie, czyli dla swoich dzieci.

W badaniu przeprowadzonym dla WP Kobieta zapytaliśmy kobiety, jak często biorą udział w kursach, warsztatach lub webinarach w celach rozwoju osobistego, lub zawodowego. 52 proc. odpowiedziało, że wcale. Taki wynik panią dziwi?

Nie, dlatego, że rozwój osobisty jest traktowany jak fanaberia. Nie uczymy się sami dla siebie. Co ciekawe, na początku pandemii, był boom na kursy i webinary prowadzone online, co widziałam po wynikach sprzedaży swoich produktów. Wtedy ludzie bardzo się zaangażowali, chcieli robić coś dla siebie. Teraz przyszło zmęczenie, chcemy kontaktów w cztery oczy, jesteśmy zmęczeni czasem spędzonym przed ekranami.

"Zrobione jest lepsze od doskonałego" to pani flagowe hasło. Uczy pani kobiety pracy nad zmianą nawyków małymi krokami – często początkiem dbania o siebie jest np. zmiana diety. Czy pani zdaniem warto ją planować i jeśli tak to, w jaki sposób to zrobić, aby było efektywnie?

Na początku chciałabym, żeby wybrzmiało to, że dieta to nie odchudzanie, ale sposób odżywania się - najlepiej, żeby był zdrowy. Planowanie tego, co jemy, jest bardzo ważne. I kształtuje nawyki. Myślmy o jedzeniu z pewnym wyprzedzeniem. Nie jedzmy w pracy batona i chipsów z automatu, a pomyślmy o sobie i weźmy jabłko lub gruszkę do torebki. Zaczynamy od małego nawyku, a później dalej możemy modyfikować sposób odżywania się. A robimy to z myślą o sobie i swoim zdrowiu. Myślimy często: co mi to zmieni? To metoda małych kroków, chodzi o to, żeby wyrobić sobie nawyk. Później będziemy to kontynuować, wprowadzać więcej. Nie ma tu szybkich efektów. Ponieważ faktycznie temat diety często przewija się w komentarzach i wiadomościach od naszej społeczności, postanowiłyśmy wspomóc ją i w tym zakresie. Już 14 czerwca w sprzedaży pojawi się książka fenomenalnej (psycho)dietetyczki Moniki Ciesielskiej (Drlifestyle) "Bez liczenia i ważenia", która przede wszystkim uczy budować zdrową relację z jedzeniem. I to jest właśnie kluczem do osiągnięcia założonych celów żywieniowych. Znajdziecie w niej również trzy grosze ode mnie, w postaci rozdziału dotyczącego planowania diety.

Często kobiety proszą panią o radę? Co piszą?

98 procent osób, które mnie obserwuje na Instagramie, to są kobiety. Ostatnio napisała do mnie pani, która ma około 55 lat. Przyznała, że całe życie poświęciła mężowi i trzem synom. Rok temu ostatni syn wyprowadził się z domu. Mąż miał pasję, majsterkował w garażu. Ona się wtedy zorientowała, że nie ma czym się zająć. Weszła do mojej społeczności Pani Swojego Czasu, poznała ludzi, obszary rozwoju osobistego i odkryła zupełnie nowy dla siebie świat. Nie miała do niego dostępu, a teraz ma drugie życie, gdzie realizuje siebie. To jest taki przykład, że w każdej chwili można coś zmienić.

Piszą też do mnie młode matki, które są po porodzie. Przed narodzinami dziecka były świetne zorganizowane, przeniosły góry. W domu z noworodkiem nie mogą nic zaplanować, bo wszystko jest nieprzewidywalne przy tak małym dziecku. Zadają mi jedno pytanie. Kiedy wszystko będzie tak, jak wcześniej. Musimy zrozumieć, że nigdy. Nasz system organizacji jest inny na różnych etapach życia. Kiedy jesteśmy singielką, mężatką, matką. Nie próbujmy tego zmieniać, a zaakceptujmy to. I do nowej sytuacji układajmy plan, organizujemy ten czas dla siebie, uwzględniając moment życia, w którym się znalazłyśmy.

Są sprawdzone metody, które pomogą nam się zorganizować?

Siadamy z kartką papieru, spisujemy co nam w głowie siedzi, nie rozliczając tego. Robimy jedną wielką listę, żeby oczyścić sobie głowę. Drugi krok to poukładanie i posegregowanie tej listy na np. na trzy dni do przodu. Nie myślmy, że coś czeka trzy lata na zrobienie, to musimy zrobić to teraz. Układamy najważniejsze rzeczy. Po trzecie szukamy systemu, w którym to zaplanujemy: albo kalendarz w telefonie, zeszyt, planer, kartka papieru przyklejona do lodówki. Sprawdzajmy i patrzmy czy system pokrywa wszystkie obszary naszego dnia. Kwestie rodzinne powinny być układane rodzinnie. A osobiste, osobiście.

Komentarze (137)