Panna młoda z piekła rodem
Stres związany z przygotowaniami do ślubu i wesela może wyzwolić w kobiecie prawdziwego potwora – pannę młodą z piekła rodem, która jest kapryśna, niezdecydowana i zła na cały świat.
24.02.2011 | aktual.: 25.02.2011 16:59
Przygotowania do ślubu i wesela zajmują wiele czasu, wymagają podejmowania trudnych decyzji, dobrego gustu, zdecydowania i przede wszystkim cierpliwości. Bywa, że wymarzona sala jest już przez kogoś zarezerwowana, wokalistka wynajętego zespołu nagle zachoruje na anginę, a ogromny tort okaże się niedobry w smaku. Stres związany z przygotowaniami do ślubu i wesela może wyzwolić w kobiecie prawdziwego potwora – pannę młodą z piekła rodem, która jest kapryśna, niezdecydowana i zła na cały świat.
Nie dać się zwariować
Chyba każda kobieta marzy o tym, aby ten jeden, jedyny raz wystąpić w białej sukni i mieć niezapomniany ślub i wesele, kiedy oczy wszystkich gości będą skupione właśnie na niej i to ona będzie „gwiazdą” tego wieczoru.
Karolina, dziś mężatka z 3-letnim stażem, pamięta doskonale przygotowania do swojego ślubu i wesela. Przyznaje bez ogródek, że była panną młodą z piekła rodem, rozkapryszoną, nieustępliwą, ciągle niezadowoloną - do czasu, kiedy jej narzeczony zagroził, że ślubu nie będzie.
- Teraz, z perspektywy czasu, jestem mu ogromnie wdzięczna za to, że zagroził odwołaniem ślubu. Dlaczego? Bo zarówno mnie, jak i moich kaprysów, nie dało się wytrzymać. Kilka razy zmieniałam smak i kształt tortu, a na dwa dni przed ślubem zmieniałam suknię ślubną twierdząc, że ta, którą mam, mi się nie podoba. Podobnie było z obrączkami, które kupiliśmy – po pewnym czasie też przestały mi się podobać i musieliśmy kupić inne – mówi Karolina. – Pomysł na dekorację sali też był wielokrotnie zmieniany, a zespół dwukrotnie odwoływany. Moje niezdecydowanie i wieczne niezadowolenie kosztowało nas dodatkowe 10 tysięcy złotych. Dwa dni przed ślubem mąż nie wytrzymał i powiedział, że ślubu nie będzie, że owszem, będziemy dalej razem, ale bez ślubu, bo on ma już dość moich humorów, narzekań i ciągłego niezdecydowania. Słowa te dały mi wiele do myślenia. Wówczas uświadomiłam sobie, że ja to zła kobieta byłam – śmieje się Karolina.
Anielica czy diablica?
Biały kolor sukni kojarzony jest z czystością i niewinnością toteż sama panna młoda jest z tymi cechami utożsamiana. Jednak wygląd powierzchowny może zmylić, zaś przyszła panna młoda może okazać się trudną do okiełznania i współpracy, diablicą. A kiedy kobieta pokazuje różki? Już przed ślubem. Wiele na ten temat mogą powiedzieć organizatorzy ślubów.
- W swoim zawodzie spotykam się z różnymi ludźmi. Z jednymi współpracuje się lepiej, a z drugimi gorzej i jest to całkiem normalne. Jednak nigdy nie zapomnę jednej pani, której miałam „przyjemność” organizować ślub i zabawę weselną – mówi Agnieszka, organizatorka ślubów, która chce pozostać anonimowa. – Przyszli małżonkowie, a w zasadzie przyszła panna młoda, zamarzyła sobie o ślubie w bajkowej scenerii. Zabawa weselna miała przypominać bal taki, jaki znamy m.in. z bajek, czyli obowiązkowe długie, bufiaste i powłóczyste suknie, zaś panowie obowiązkowo fraki. Ubiór ten miał obowiązywać wszystkich gości weselnych – dodaje Agnieszka. – Nietrudno się domyślić, że wymóg ten był absurdalny. Kiedy próbowałam to wytłumaczyć, zostałam zbesztana – zorganizowanie takiego wesela to dla mnie rozkaz i muszę – zdaniem panny młodej – wywiązać się ze swych obowiązków.
- Okazało się jednak, że ponad 80% zaproszonych gości weselnych nie zgodziło się wystąpić w takich kreacjach i wtedy zaczęła się prawdziwa wojna – wspomina Agnieszka. – Panna młoda zaczęła ubliżać zaproszonym gościom twierdząc, że ich odmowa jest równoznaczna z brakiem szacunku do niej, a ja nasłuchałam się, że powinnam m.in. zamiatać ulice, a nie zajmować się organizacją wesel skoro się na tym kompletnie nie znam. W końcu oznajmiłam, że rezygnuję ze współpracy – dodaje Agnieszka, wedding planner.
Szanuj przyszłego męża swego
Ślub biorą pary, które się kochają, szanują i rozumieją… przynajmniej tak powinno być. W praktyce jednak spotkać można takie narzeczone, które chcą wstąpić w związek małżeński dla samego faktu stanięcia na ślubnym kobiercu. Beata, dziś rozwódka, przyznaje, że wzięła ślub, ponieważ chciała wyrwać się z biednej, wielodzietnej rodziny.
- Wszystkie przygotowania do ślubu i wesela były dziełem mojego pomysłu. Mój były mąż tak naprawdę nie miał nic do gadania, a jeśli już próbował coś delikatnie zasugerować, spotykał się z ostrym sprzeciwem z mojej strony – wspomina Beata. – Teraz, z perspektywy czasu, jest mi go nawet trochę żal, bo wtedy był we mnie tak bardzo zakochany, że godził się na wszystkie moje fanaberie, dzielnie znosił moje kaprysy, wrzaski i ciągłe niezadowolenie. Pamiętam jak dosłownie zmieszałam go z błotem za to, że spóźnił się niecałe 15 minut, kiedy miałam z nim jechać do kolejnej przymiarki sukni ślubnej. A i tak po ślubie powiedziałam mężowi, że suknia średnio mi się podobała –dodaje zawstydzona Beata.
Męskim okiem
Panowie z reguły dobrowolnie oddają organizację ślubu w ręce narzeczonej, twierdząc, że przyszła żona z pomocą mamy, teściowej i przyjaciółek, doskonale da sobie radę. Poza tym wybór dekoracji sali, rozstawianie gości przy stołach, wybór sukienek dla druhen czy kwiatów, które będą zdobić stoły jest zwykle dla mężczyzn nudny i nieciekawy. - Zanim oświadczyłem się mojej żonie uważałem ją za osobę spokojną, zrównoważoną, dokonującą trafnych wyborów. Zdanie to zmieniłem, kiedy przygotowania do ślubu ruszyły pełną parą. Wtedy też spostrzegłem, że ta niewielka istotka tak naprawdę nie jest wcieleniem dobra i niewinności, ale umie także pokazać pazurki i walczyć o swoje jak lwica. Począwszy od wyboru sukni ślubnej i wiecznego niezadowolenia z dokonywanych przez krawcową poprawek, aż po uszczypliwe uwagi kierowane pod adresem fryzjerki, skończywszy na ganieniu kucharek i kelnerek, które według mojej żony miały za krótkie spódniczki i odwracały uwagę od gwiazdy wieczoru – mówi Piotr, cztery lata po ślubie.
- Nigdy nie zapomnę naszego ślubu i wesela. To była naprawdę cudowna uroczystość, wszystko było zapięte na ostatni guzik, a goście weselni byli bardzo zadowoleni. Jednak mało kto wie, że przed tym uroczystym dniem wyprowadziłem się od swojej przyszłej żony na ponad 3 tygodnie czasu, bo nie mogłem już wytrzymać tego jej wiecznego zrzędzenia, histerii, niezadowolenia i ciągłych pretensji. Miałem wrażenie, że wszelkie niepowodzenia wyładowuje na mnie, tak, jakby to była moja wina – wspomina Paweł, będący w związku małżeńskim od sześciu lat.
– Głównym punktem zapalnym był wybór sali weselnej, menu i liczby gości. Ja chciałem wesele maksymalnie na 60-70 osób, a żona sporządziła listę na ponad 150 osób. Menu wybieraliśmy wspólnie, a na kilka tygodni przed ślubem dowiedziałem się, że żona zmieniła je telefonicznie, bez porozumienia ze mną - dodaje Paweł. - To samo było z salą weselną i jej dekoracją – wszystko było uzgodnione, a na krótko przed uroczystością dowiedziałem się, że cała dekoracja sali będzie w kolorze wściekłego różu. Żona nie chciała negocjować, ale jak wyprowadziłem się, szybko zmieniła zdanie i wszystko powróciło do poprzedniego stanu –
Postaw na zdrowy rozsądek
Jeżeli brakuje nam pomysłów na swój ślub i wesele skorzystajmy z pomocy wedding plannerów, którzy doradzą i pomogą nam zorganizować perfekcyjną uroczystość. Przy wyborze zespołu i repertuaru, menu weselnego, a nawet hotelu dla przyjezdnych gości kierujmy się nie tylko swoimi osobistymi gustami, ale miejmy na uwadze dobro ogółu. Pamiętajmy, że wesele nie może się odbyć bez gości, a ci z kolei powinni być zadowoleni i czuć się niczym nieskrępowani. Zachowajmy zdrowy rozsądek, słuchajmy rad innych i przede wszystkim liczmy się ze zdaniem przyszłego współmałżonka.
(kk/pho)