Para prezydencka złożyła życzenia maturzystom. Stylista zawalił robotę
Para prezydencka wykorzystuje wiele okazji, by zwrócić się bezpośrednio do rodaków. Ledwo skończył się sezon orędzi z okazji trzeciego maja, a już na stronie prezydent.pl pojawił się kolejny film – z życzeniami dla maturzystów. Uwagę zwraca w nim jeden szczegół.
Dla wielu Polaków Agata i Andrzej Dudowie to najbardziej reprezentacyjna para prezydencka III Rzeczypospolitej. Prezydent w każdej oficjalnej sytuacji ubrany jest w nienagannie skrojony garnitur, a jeśli np. zdarzy mu się wizytować polską bazę wojskową za granicą – jego casualowe ubranie pozostaje równie bez zarzutu jeśli chodzi o styl i dopasowanie do figury. Podobnie Agata Duda, porównywana w kampanii prezydenckiej z filmową pierwszą damą Claire Underwood, prezentuje na co dzień ciekawe i inspirujące stylizacje.
Na filmie, który jako para prezydencka zadedykowali maturzystom, coś w ich stylizacji jednak uderza. Nie chodzi bynajmniej o to, że prezydent nie ma marynarki. Nieformalność całej sytuacji z pewnością bowiem to usprawiedliwia: Andrzej Duda pojawia się w kadrze jako urzędnik, którego coś na chwilę oderwało od obowiązków, spieszy więc z życzeniami dla tysięcy młodych ludzi, przystępujących do ważnego egzaminu. Brak marynarki zmniejsza dystans, który odczuwamy zazwyczaj w stosunku do najwyższego urzędnika w państwie.
Podobnie bez zarzutu jest stylizacja prezydenckiej małżonki. Jej strój to pojedynczy mocny akcent garsonki rzuconej na czarne tło spodniego ubioru. Garsonka ta, o oryginalnym kroju, przewiązana w talii jak sukienka-kopertówka, wybija się wyraźnie zdecydowanym kolorem fuksji. I właśnie o ten kolor tu chodzi.
Konkretnie zaś o to, że ten sam odcień fuksji dominuje we wzorzystym krawacie Andrzeja Dudy. Z ich wyglądu wynika, że zdecydowanie koordynowali swoje ubranie lub – jak można podejrzewać – w ich koordynacji pomagał im stylista, cały obraz jest bowiem zbyt harmonijny, by mógł być dziełem przypadku. Przez zbieżność kolorów w jednej chwili pryska cały urok wizerunku urzędników "złapanych w przelocie". Ale chodzi o coś jeszcze. Przez całe lata polską modą uroczystą – z okazji ślubów i innych ważnych ceremonii – rządziła zasada, że mężczyzna ma być uzupełnieniem kobiety – przynajmniej pod względem stroju. Panowie wciąż próbują koordynować z paniami elementy swojej garderoby, choć może dokładniej można by powiedzieć, że to panie narzucają panom swoje stylistyczne decyzje. Pod kolor może być krawat, chusteczka w kieszonce marynarki, nawet koszula, a już nie daj Boże – choć pewnie też się zdarza – cały garnitur. Styliści od lat walczą z przekonaniem o poprawności takiego rozwiązania.
Jest ono w Polsce mocno zakorzenione być może ze względu na nasze przekonanie o tradycji ustępowania kobietom miejsca. Mężczyzna, podkreślając akcent z kobiecej kreacji, uważa się za wtapiającego w tło, a jednocześnie komplementującego partnerkę. Problem polega na tym, że zdecydowana, pewna siebie partnerka wcale tego rodzaju komplementów nie potrzebuje – potrzebuje zaś mężczyzny, który wyznaje swoje własne zasady. Oficjalny kod ubioru dla mężczyzn jest zaś jednoznacznie określony i nie przewiduje ustępstw na rzecz ubioru partnerki. Oczywiście nikt nie zabroni prezydentowi zakładania krawata dokładnie w tym samym kolorze, w który ubrana jest jego małżonka. Jednak aby podkreślić swoją niezależność i nie być posądzonym o stylistyczną wpadkę, powinien tego skojarzenia raczej unikać. Zwłaszcza wtedy, kiedy życzy polskiej młodzieży "dobrych życiowych wyborów".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl