Patrycja Tylenda wylicytowała kolację z Magdą Gessler za ponad 50 tys. zł. "To duże pieniądze, ale na szczytny cel"
Magda Gessler na swoim profilu na Instagramie pochwaliła się, że kolacja w towarzystwie jej i jej syna Tadeusza Müllera została wylicytowana za ponad 50 tys. zł. Udało nam się dotrzeć do szczęściary, która już niedługo będzie miała okazję zjeść posiłek z "królową polskiej gastronomii". Patrycja Tylenda i jej mąż co roku przeznaczają ogromne pieniądze na WOŚP.
Polskie gwiazdy co roku wystawiają szczególne dla nich przedmioty w ramach aukcji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Często proponują również to, co najcenniejsze – swój czas. Do tego grona należy Magda Gessler, która zwycięzcę licytacji zabierze na kolację wraz ze swoim synem Tadeuszem Müllerem.
Katarzyna Dobrzyńska, WP Kobieta: Dlaczego akurat Magda Gessler?
Patrycja Tylenda, zwyciężczyni aukcji Magdy Gessler: To akurat proste, oboje z mężem uwielbiamy jej program "Kuchenne Rewolucje".
50 tysięcy złotych, to duża kwota. Czy macie jakiś górny limit podczas takich aukcji?
Zawsze mamy takie ustalenia. Ale kilka godzin przed zakończeniem licytacji te kwoty zaczynają wzrastać. Ktoś nas przebija, my przebijamy kogoś. W pewnym momencie nawet nie wiemy, kiedy ten nasz ustalony limit jest przekroczony. Pada kwota, jest wygrana i duża radość. Człowiek coś sobie założy, a i tak na końcu chcemy wygrać. Taka zdrowa rywalizacja, w dobrym celu. Zawsze sobie powtarzamy, że to duże pieniądze, ale na szczytny cel.
Jest tyle różnych organizacji i fundacji, dlaczego WOŚP?
Wspieramy Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, bo robią coś super. Sami jesteśmy rodzicami, nasz syn był badany sprzętem zakupionym przez WOŚP, więc tym bardziej wiemy, jak wielką moc ma ta akcja i jak wielu osobom pomaga, zwłaszcza dzieciom. Do tego wszystkiego uwielbiamy udzielać się charytatywnie i pomagać innym.
Licytacje to często godziny śledzenia i nerwów. Nie łatwiej byłoby przelać pieniądze prosto na konto fundacji?
Oczywiście, że byłoby łatwiej, ale stwierdziliśmy, że to pomaganie w zamian za coś fajnego. Takie spotkania z gwiazdami to wspaniała przygoda. Możemy spełnić swoje małe marzenia i jeszcze komuś pomóc.
Wybieracie szczególne osoby?
Przeważnie bierzemy to, co się pojawi. Braliśmy udział w wielu aukcjach, nie wszystkie udało nam się wygrać. Siadamy po prostu z mężem i sprawdzamy, co się pojawiło. Co chcielibyśmy kupić albo kogo poznać. To nasza wspólna decyzja.
Mówiłaś o spotkaniach z gwiazdami. Kogo udało wam się poznać?
W zeszłym roku mieliśmy okazję poznać Natalię Siwiec oraz Marcina Cejrowskiego.
Natalię Siwiec?
Byłam bardzo ciekawa, jaką jest osobą. Bardzo lubię ją w mediach społecznościowych, a w rzeczywistości okazała się jeszcze fajniejsza.
Jak wyglądało wasze spotkanie?
Spędziłyśmy razem cały dzień. Było bardzo sympatycznie i miło. Bez poczucia "odbębnienia". Luźne rozmowy. Mamy nawet ze sobą niewielki kontakt.
Wszystkie spotkania były podobne?
Zazwyczaj wszyscy staramy się do siebie dostosować. Do tej pory spotykaliśmy się na kolację lub inne posiłki. Jeśli chodzi o koszty, to różnie. Oczywiście koszty dojazdu do Warszawy ponosimy sami, rachunek to już zależy. Czasem płacimy my, czasem stawia osoba, z którą się spotkaliśmy.
Licytowaliście coś jeszcze?
Trochę tego jest. Trening z "Fit Lovers", spotkanie z Adą Fijał, Honoratą Skarbek i kilka mniejszych aukcji. Wiem, że mój mąż wylicytował też dla syna spotkanie z "Teamem X", grupą youtuberów.
Które z tych spotkań było najdroższe?
Zeszłoroczne z Natalią Siwiec i to z Magdą Gessler były najbardziej kosztowne.
Zawsze chodziło o poznawanie celebrytów?
Licytujemy od lat. Na początku były to lokalne aukcje. Koszulki z autografami, złote serduszka, różne sprzęty, akcesoria. Jednak zawsze chodziło przede wszystkim o pomoc potrzebującym.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl