Możesz zdecydować się na szaloną noc w klubie, pokaz tancerzy erotycznych albo relaksujący wypad do SPA. Jeśli wolisz zabawę w plenerze albo zagraniczny wyjazd marzeń, też nie ma problemu. To ma być dla Ciebie prawdziwe święto. Z jakiej okazji? Z okazji… rozwodu. Coraz więcej świeżo upieczonych rozwódek właśnie w ten sposób „celebruje” odzyskaną wolność. Czy huczna feta na zakończenie małżeństwa może zadziałać jak cudowna terapia na „całe zło”?
Możesz zdecydować się na szaloną noc w klubie, pokaz tancerzy erotycznych albo relaksujący wypad do SPA. Jeśli wolisz zabawę w plenerze albo zagraniczny wyjazd marzeń, też nie ma problemu. To ma być dla Ciebie prawdziwe święto. Z jakiej okazji? Z okazji… rozwodu. Coraz więcej świeżo upieczonych rozwódek właśnie w ten sposób „celebruje” odzyskaną wolność. Czy huczna feta na zakończenie małżeństwa może zadziałać jak cudowna terapia na „całe zło”?
Liczba rozwodów rośnie w Polsce lawinowo – przybywa ich dwukrotnie szybciej niż ślubów. Tylko w ubiegłym roku w czasie, kiedy zawierano 100 nowych małżeństw, jednocześnie rozpadało się blisko 30 istniejących. Rozstają się coraz młodsi ludzie – aż 20 proc. rozwodów dotyczy par o stażu krótszym niż 4 lata. Największą "grupą ryzyka" są trzydziestoparolatkowie, będący ledwie kilka lat po ślubie. Socjologowie, komentujący te dane zwrócili uwagę, że dla wielu młodych ludzi małżeństwo to związek oparty głównie na emocjach – kiedy pierwsze uczucie słabnie, pary dają za wygraną.
(pho)
A po rozwodzie na imprezę?
Jak wynika z badań CBOS z 2008 roku, 20 proc. Polaków jest zwolennikami rozwodów. Czy równie popularne stanie się organizowanie fiesty z okazji zakończenie małżeństwa? Moda, która przywędrowała do nas z zachodu jest jeszcze stosunkowo nowa, ale branża rozwodowa w Polsce rozwija się bardzo prężnie.
Jak wygląda taka „divorce-party”? Zazwyczaj przypomina nieco wieczór panieński. Jest cała masa pomysłów i atrakcji do wyboru. Można zakopać obrączki, spalić wspólne, małżeńskie zdjęcia, rzucać lotkami w powiększone zdjęcie byłego już męża, torcik zjadać na papierowych talerzykach z podobizną „eks”, a na koszulce nadrukować sobie napis „jestem wolna”. Przede wszystkim jednak chodzi o to, by przy dobrej zabawie „pożegnać” stary etap życia. Czy to dobry pomysł?
Zacząć nowe życie
- Jeśli decyzja o rozstaniu jest zaakceptowana przez obydwie strony, małżonkowie są zgodni co do tego, że chcą zamknąć przeszłość i bez obciążeń, żali, pretensji zacząć nowe życie, to na pewno wszelkie rytuały mogą w tym pomóc – uważa Alicja Krata, mediator i trener, prowadząca warsztaty dla par.
Alicja Krata dodaje jednak, że rozwód jest na tyle poważną i trudną decyzją, że to doświadczenie należy najpierw „przepracować”: - Rozwód dla wielu osób jest traumą, która pociąga za sobą dotkliwe skutki emocjonalne i psychiczne, niejednokrotnie zbliżone do tych, które spowodowane są śmiercią partnera. Potrzebny jest czas żałoby, pożegnania się z tym, co było wspólne, opłakanie i akceptacja straty oraz budzenie się sił do rozpoczęcia nowego życia. Jest to proces, który trwa w czasie, nie da się go ominąć ani też wyeliminować czy udawać, że się go nie przeżywa, wkładając maskę i oddając się zabawie.
"Opłakać" czy "opić?"
Czytając opinie na forach internetowych można odnieść wrażenie, że nowa świecka tradycja rzeczywiście nie ma szans zyskać oszałamiającej popularności w Polsce. Polki podchodzą do rozwodu jak do życiowej porażki, którą należy raczej „opłakać” niż „opić”.
„Co tu świętować??? Nie rozumiem. To jest zawsze bolesne… nawet jeśli rozchodzimy się w zgodzie. Cieszyć się z tego, że podjęliśmy złą decyzję życiową? Paranoja!” – pisze na forum Staromodna.
„Wydaje mi się, że to dobry pomysł jedynie gdy rozwód kończy bardzo nieudany związek, gdy jest masę niechęci i innych negatywnych uczuć. Ja miałam zupełnie inny nastrój, mój były też, coś w rodzaju smutnej zadumy nas ogarnęło…” – dzieli się swoimi spostrzeżeniami na forum Anna.
Baw się dobrze
„Dla mnie w pewnym sensie rozwód jest synonimem klęski. Coś się nie udało, coś się rozsypało, marzenia się zdezaktualizowały. Jednak rozumiem kobiety, które urządzają podobne imprezy z chęci obwieszczenia światu, że znów są wolne, bo niektóre toksyczne związki niewątpliwie lepiej jest zakończyć niż uparcie w nich tkwić, bo inni tego od nas oczekują” – uważa z kolei Katalina.
Firmy specjalizujące się w organizacji różnego rodzaju imprez, w tym również rozwodowych zachęcają z kolei, by rozwód potraktować nie jako porażkę – lecz jako początek nowego, być może lepszego życia.
Impreza jak katharsis
Na stronie internetowej jednej z firm oferujących rozwodowe party, można przeczytać: "Dla większości par rozwód nie jest miłym przeżyciem. Tymczasem często to, co nadchodzi, jest dużo lepsze od przeszłości. Specjalnie dla tych, którzy uważają, że skończyło się coś nieprzyjemnego, trudnego i jest nadzieja na lepsze, mamy wyjątkową ofertę. Impreza rozwodowa nie musi być tylko wspólnym piciem. Może być dla Was katharsis, symbolicznym zamknięciem pewnego etapu życia.”
Czy rozwodem rzeczywiście można się cieszyć? Być może zamiast się zamartwiać, lepiej zorganizować przyjęcie pod hasłem "jutro będzie lepsze".
Zamiast terapii, huczna feta
- Jednorazowa huczna impreza na zakończenie małżeństwa z pewnością może podziałać terapeutycznie, ale tylko w takim przypadku, jeśli kobieta i mężczyzna oboje są pewni co do słuszności decyzji, nie ma w nich wrogości, pożegnali się z tym co było, cieszą się z nowych możliwości rozwoju. Może to ułatwić im dalsze kontakty – uważa Alicja Krata. I dodaje, że po rozstaniu doradzałaby przede wszystkim terapię, nie imprezę.
- Huczna feta nie może jednak zastąpić terapii – i nie powinno się jej tak traktować. Sama forma zewnętrzna choćby nie wiem jak wspaniała, nie jest w stanie uleczyć zranień i bólu, pozostających na dnie serc.
(pho)