Blisko ludziPokazała w sieci zdjęcia martwego dziecka. To miała być forma terapii

Pokazała w sieci zdjęcia martwego dziecka. To miała być forma terapii

Pokazała w sieci zdjęcia martwego dziecka. To miała być forma terapii
Źródło zdjęć: © 123RF.COM
Martyna WojciechowskaAnna Moczydłowska
19.06.2017 16:31, aktualizacja: 19.06.2017 22:41

Przygotowała już ubranka i pokoik. Emma Fairbairn, 21-latka z Wielkiej Brytanii z radością oczekiwała potomka. Los jednak chciał inaczej. Ona przeżyła wypadek samochodowy, jej dziecko zginęło. Kobieta pokazała w sieci zdjęcia zmarłego przed narodzinami synka.

Wystarczy cofnąć się o kilka tygodni we wpisach na profilu społecznościowym Emmy, by zobaczyć, jak dziewczyna z niecierpliwością oczekiwała swojego pierwszego dziecka. Szykowała już dla malca pokoik, brała udział w konkursach dla młodych mam. Niestety 21-latka, będąc w ciąży, miała poważny wypadek samochodowy. To był dokładnie 23. tydzień i 5. dzień ciąży.

Obraz
© Facebook.com

Wydawało się, że skończy się jedynie na strachu. Emma nie doznała poważnych obrażeń, a jeszcze w drodze do szpitala czuła ruchy synka w brzuchu. Pierwsze badania faktycznie wykazały, że tętno dziecka jest w normie i nic mu się nie stało.

Chwilę później jednak malutkie serduszko przestało bić. Akcję porodową wywołano dopiero trzy dni po tym. Mały Flynn urodził się martwy. - To najgorszy czas w moim życiu. Dodatkowo świadomość tego, że Flynn odszedł i nigdy nie zobaczę, jak otwiera oczy. Nigdy nie usłyszę jego płaczu i nie zobaczę, jak stawia pierwsze kroki. Jego maleńkie ciało nie było w stanie znieść bólu i strachu związanego z wypadkiem. Nie mogłam zrobić nic, aby go uchronić, chociaż moje ciało miało dawać mu poczucie bezpieczeństwa - powiedziała w rozmowie. - Dla kobiety, która straciła nienarodzone dziecko, jest to niezmiernie trudne przeżycie. Wielkie nadzieje, oczekiwanie, narodziny spotykają się ze śmiercią. Ból i poczucie straty są niewyobrażalne u kobiet, które spotkała taka tragedia. Proces żałoby jest trudny i bardzo różnie przebiega - tłumaczy psychoterapeutka Małgorzata Rakusa-Suszczewska.

Emma w ramach terapii postanowiła podzielić się z internetowymi znajomymi zdjęciami nieżywego noworodka. - Dla mnie to było najpiękniejsze dziecko, jakie mogłam sobie wyobrazić i dlatego chciałam się pochwalić swoim szczęściem, tak jak każda mama. Nie pokazałam za dużo, żeby nikogo nie zdołować. Dlatego zasłoniłam jego twarz - wyznała kobieta w rozmowie z portalem "Mail Online". - Emma pokazując zdjęcia swojego dziecka, być może chciała pokazać światu, co straciła - tłumaczy zachowanie młodej mamy Małgorzata Rakusa-Suszczewska i dodaje: - To bardzo odważne, co zrobiła i rozumiem, że może budzić różne reakcje. Pomyślałam sobie, że wywołując szok u ludzi, mogła chcieć w ten sposób podzielić się swoją rozpaczą.

Niektórzy okazali Emmie zrozumienie i wsparcie, inni jednak uznali, że kobieta przesadziła, pokazując tak intymny fragment życia. "Współczuję ci straty, ale czy naprawdę musiałaś to zrobić?" - pyta jeden z internautów. My również nie zdecydowaliśmy się pokazać zdjęć, które opublikowała Emma. Uznaliśmy je za zbyt drastyczne. Również psychoterapeutka nie jest przekonana, czy takie postępowanie młodej matki przyniosło jej więcej ulgi, czy cierpienia. - Jako psychoterapeutka nie zachęcałabym do takiej ekspresji, gdyż narażamy się w ten sposób na przykre komentarze, a to, czego potrzebuje taka osoba, to mnóstwo wsparcia i czasu na opłakanie swojej straty w otoczeniu, które ją zna i jest życzliwe, wyrozumiałe – tłumaczy Małgorzata Rakusa-Suszczewska.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (173)
Zobacz także