Polacy się nie krępują. "Klienci to największa zmora każdego kina"
Pracownicy jednego z warszawskich kin wezwali policję, by pomogła obsłudze uporać się z kłopotliwymi widzami. Ale próba wniesienia kawy na seans to jeszcze nic w porównaniu z innymi historiami, które opowiedzieli nam pracownicy kin.
05.12.2019 | aktual.: 05.12.2019 19:45
Młoda kobieta stoi z wózkiem przy kasie. Kupuje bilet na seans dla dzieci. "Przewijak na sali jest?" – pyta. "Oczywiście, jest" – odpowiada kasjerka. "A czy osoba bez dziecka może wejść na seans?" – pada kolejne pytanie. "Może" - odpowiada dziewczyna z obsługi. "To dobrze, bo koleżanka do nas dołączy" – zdradza młoda matka.
Kasjerka uśmiecha się tylko i nadchodzi moja kolej. Nie zdążę wypowiedzieć jeszcze zdania, gdy poprzednia klientka wcina się: "Przepraszam, czy mogę zostawić tu małego z wózkiem? Za chwilę wrócę". Ekspedientka przytakuje, a później odwraca się do mnie i wzdycha: "Uwielbiam to". Obsługa kina nie ma łatwej pracy. Szczególnie, kiedy dochodzi do starcia z kłopotliwymi widzami.
"Proszę pana, zgubiłem na seansie chomika". To nie żart, a jedna z wielu historii, które przydarzyły się w polskich kinach. I choć blisko im do komedii, to dla obsługi to istny horror. Prośby o przechowanie masła w lodówce, przypilnowanie dziecka, próby wniesienia na salę własnego jedzenia, agresja czy zaskakujące znaleziska po seansie: opakowanie po sztucznej waginie, prezerwatywy, cegły pod fotelami, mopy i rozsypana mąka. To tylko kilka z przykładów, które opisuje obsługa kinowa.
– Klienci to największa zmora każdego kina – mówi Klaudia, która dwa lata temu pracowała w jednym ze znajdujących się w Warszawie multipleksów.
Kino przyciąga samotnych i zagubionych
Agata pracowała w kinie studyjnym. Miesiąc temu zrezygnowała. Zapytana o kłopotliwych widzów wzdycha: "Było ich wielu". Niektórych z nich spotykała regularnie. Czasem było zabawnie, czasem strasznie. O żadnej z tych osób z pewnością nie zapomni.
– Jest pani, która parę razy do roku podchodzi do kasy i pyta, czy może porozmawiać z telewizją. Gdy odpowiadam, że nie ma u nas telewizji, robi się nerwowa i mówi: 'czyli nie mogę przez mikrofon tutaj wszystkim ogłosić, jaki Wałęsa jest niedobry i mnie dręczy?' – wspomina.
Wszyscy wiedzą, że wiele relacji rozpoczyna się właśnie w kinie. Nic więc dziwnego, że osoby, które czują się samotne, trafiają tam w nadziei na uzyskanie odrobiny zrozumienia i uwagi. Jedną z nich jest emerytka z wózeczkiem, która przemieszcza się pomiędzy kinami studyjnymi w Warszawie.
– Kiedy zobaczy się ją na horyzoncie, już wiadomo, że ma się godzinę wyjętą z życia. Prawdopodobnie potrzebuje z kimś po prostu porozmawiać, ale to są bardziej monologi. W jednej z takich rozmów bardzo płynnie przeszła od grzybicy na stopach przez kurs języka angielskiego do stanu wojennego – mówi Agata.
Agata wspomina, że chociaż wiele sytuacji jest zabawnych, to nie zawsze było jej do śmiechu. Łatwy dostęp do łazienki w kinie sprawiał, że zamykali się w nich bezdomni i wielokrotnie ich wyproszenie wymagało interwencji ochrony.
Zobacz także: "Co zrobić, żeby on się bardziej starał?". Zapisałam się na kurs online i chyba dalej nie wiem
Ponadto prawdziwą zmorą był dla nich mężczyzna, który krążył po ciemnej sali i dosiadał się do samotnych kobiet – Kilka pań wyszło z seansu i zgłosiło nam, że wewnątrz jest ten facet, który siada obok i zaczyna je dotykać – Agata nie pamięta, jak rozwiązali problem z tym mężczyzną. Słyszała jednak, że w ostatnim miesiącu pojawił się w kinie po raz kolejny.
Polacy w kinie się nie krępują
Klaudia pracowała za barem. Codziennie słyszała narzekanie: "Ale tu u was drogo". Niezadowoleni widzowie wzdychali: "6 złotych za wodę, to przecież skandal". Popcorn dla jednych był zbyt słony, dla drugich za mało słony. I chociaż nie sprzedawała klientom alkoholu, to po seansach znajdowano pod fotelami szklane butelki. – Szczególnie po filmach Vegi – wspomina.
– Horrory też lubią widzowie zakrapiać – dodaje. Z kolei po wieczornych seansach "50 twarzy Greya" jej znajomi znajdowali na podłodze prezerwatywy.
Często zdarzało się, że fotele po seansach były wysmarowane sosem serowym. Nachosy na podłodze i popcorn rozrzucony po całej sali to standard.
– Najgorsze były wycieczki. Pełna sala dzieciaków, każdy wcześniej odwiedził bar. Sala wyglądała dosłownie jak po przejściu tornado. Wchodzisz i załamujesz się, a jeszcze słyszysz komentarz nauczycielki: "dzieci zostawcie opakowania, pani posprząta" – opowiada.
Chociaż w większości z tych sytuacji pracownicy zaciskali zęby, to czasem, tak jak w Galerii Północnej, dochodziło do konfrontacji. – Pan z torbą z McDonald's pcha się na salę. Bileter uprzejmie informuje, że na salę nie może wejść z tymi produktami, a klient się upiera. Czasem dochodzi nawet do przepychanek – zdradza Klaudia.
– To nie jest kwestia tego, że jesteśmy niemili i nawet z wodą nie wpuszczamy. Gdyby menadżer złapał nas na wpuszczeniu klienta z czymś spoza kina, moglibyśmy stracić pracę – wyjaśnia. Dodaje, że są też w kinach specjalne miejsca, w których klienci mogą bezpiecznie zostawić swoje rzeczy i odebrać je po seansie.
Nie tylko jedzenie widzowie chcą przemycać na film. – Kiedyś nam babeczka z psem weszła na salę. Miała go w torbie, bileter nie zauważył i pies wszedł na seans. Dopiero podczas wypuszczania widowni go namierzyliśmy – mówi Klaudia.
Wśród warszawskich legend kinomaniaków krąży też historia o kobiecie, która chciała wejść na seans z kotem. Elegancka pani kupiła dla swojego pupila bilet internetowy i kulturalnie przyszła do jednego z kin znajdujących się na Mokotowie.
Gdy bileter powiedział jej, że z kotem nie wejdzie, zaskoczona odparła, że przecież ma bilet. Nieugięty mężczyzna próbował wytłumaczyć kobiecie, że to nie kwestia biletu, a zwierzęcia, lecz całe wysiłki szły na marne. W końcu zdesperowana pani zapytała, czy to dlatego, że kupiła kotu bilet studencki i gdy bileter poprosił o legitymację studencką, w końcu odwróciła się na pięcie i odeszła.
Choć ciężko uwierzyć, że to prawda, osoby, które pracują w kinie twierdzą, że po tym, co widzieli, ta historia wydaje im się jak najbardziej prawdopodobna.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl