Polacy wciąż w ogonie, jeśli chodzi o zużycie mydła
Jeżeli chodzi o zużycie mydła, pozostajemy w ogonie Europy. W tych niechlubnych statystykach przeganiają nas tylko Rumunia i Rosja
Polacy odetchnęli z ulgą. Fala upałów przyniosła wiele strat, nie tylko finansowych, spowodowanych ograniczeniami w dostawie prądu, ale i moralnych. Tak jest co roku. Skwar obnaża bowiem polską słabość – niechlujność i niechęć do dbania o higienę. Cierpią na tym pracownicy fabryk, biur i pasażerowie komunikacji publicznej. Nieprzyjemna woń spoconych ciał nie zachęca do podróży. Na tym jej szkodliwość niestety się nie kończy.
Jeżeli chodzi o zużycie mydła, pozostajemy w ogonie Europy. W tych niechlubnych statystykach przeganiają nas tylko Rumunia i Rosja. Gdyby traktować to jako wskaźnik gospodarczy – jest źle, jako przejaw profilaktyki zdrowotnej – jeszcze gorzej. Z badań organizacji UNICEF, która w 2008 roku ustanowiła 15 października Światowym Dniem Mycia Rąk, wynika, że dzięki utrzymaniu higieny dłoni można zredukować zapadalność na choroby biegunkowe oraz infekcje dróg oddechowych.
Smród nasz powszechny
Wyniki badań z ostatnich lat są miażdżące. Polacy wzbraniają się zarówno przed szczotkowaniem zębów, jak i myciem się. Według danych portalu Dentysta.eu cztery miliony Polaków nie myje zębów, z kolei z badań przeprowadzonych z okazji tegorocznego Światowego Dnia Zdrowia Jamy Ustnej wynika, że 94 proc. rodaków wierzy, iż mycie zębów można zastąpić zjedzeniem jabłka. Niewiele lepiej wygląda podejście do higieny ciała.
Badania Państwowego Zakładu Higieny wykazały, że co czwarty Polak kąpie się raz w tygodniu lub rzadziej. Codziennej kąpieli – według sondażu TNS OBOP dla marki Rexona – unika 17 proc. Polek, które uznają, że wystarczy wykąpać się co drugi lub trzeci dzień. Nawykowi mycia dłoni przyjrzała się agencja badawcza IQS. Choć według badań World Toilet Organization ręce po wyjściu z toalety myje 86 proc. Polaków, znacznie rzadziej wykonują tę czynność w innych, wymagających tego sytuacjach.
Co ósmy Polak nie myje rąk przed posiłkiem, a co piąty – po powrocie do domu. Kilka lat temu szacowano również, że po skorzystaniu z toalety rąk nie myje co czwarta kobieta i co drugi mężczyzna. W badaniach Państwowego Zakładu Higieny jedynie 40 proc. mężczyzn zadeklarowało, że po wyjściu z toalety porządnie myje ręce. Zazwyczaj dłonie przepłukują jedynie wodą. Wstydliwe nawyki Polaków najłatwiej zresztą zaobserwować samemu. Wystarczy kilka lub kilkanaście wizyt w toalecie publicznej, by przekonać się, że nie myjąc dłoni opuszcza ją niekiedy co druga lub co trzecia osoba.
Czy można więc powiedzieć, że Polacy śmierdzą? Takie pytanie usłyszeli dwa lata temu respondenci badania przeprowadzonego dla „Newsweeka” przez pracownię MillwardBrown SMG/KRC. Na tak zadane pytanie jedynie 15 proc. ankietowanych odpowiedziało, że raczej tak, 6 proc. - zdecydowanie tak. Gdy jednak zapytano ich, czy w ostatnim miesiącu w miejscu publicznym zdarzył się im kontakt z osobą niezachowującą zasad higieny osobistej, twierdząco odpowiedziała niemal połowa badanych.
Tradycja odziedziczona po PRL-u?
Częste mycie skraca życie – choć jest w tym ziarno prawdy, niektórzy tę mądrość ludową najwyraźniej wzięli sobie zbyt głęboko do serca. Do dziś można spotkać osoby, które porządnie myją się jedynie w weekend, traktując kąpiel jak coś odświętnego, wymaganego jedynie przed niedzielną mszą świętą. Oszczędność w zużyciu mydła wpajano Polakom przez całe dziesięciolecia. Choć brak higieny to także problem edukacji i kultury osobistej, w dużej mierze wynika on z takiego, a nie innego wychowania.
Brak mydła, papieru toaletowego i innych środków czystości zrobiły swoje. W minionym wieku były one towarem deficytowym. Jak podaje Muzeum Mydła i Historii Brudu, mydło było jednym z produktów najdłuższej sprzedawanych na kartki. Bony na ten środek czystości obowiązywały bezpośrednio po wojnie aż do 1949 roku. Kartki na mydło powróciły w maju 1952 roku, a następnie we wrześniu 1981 roku. Przez pięć lat władze PRL-u przewidywały, że na dwa miesiące wystarczy jedna kostka mydła. Na dodatkowe przydziały mogły liczyć jedynie ciężarne kobiety i dzieci.
Nie wszyscy jednak swój przydział mydła wykorzystywali. W Bydgoszczy, gdzie działa wspomniane Muzeum Mydła i Historii Brudu, dwie kostki można było wymienić na wołowe z kością lub dwie paczki kawy. W nadmiarze było go m.in. tam, gdzie brakowało bieżącej wody. Któż nie słyszał o rodzinach, które kąpały się w jednej wodzie, wchodząc do wanny jedno po drugim? Z czasem takie kłopoty dnia codziennego stały się jedynie wymówkami, które Polakom weszły w krew tak mocno, że na polu walki polegały nawet szkolne higienistki.
Dziś mydła jest pod dostatkiem, ale problem pozostaje. Nasi rodacy tłumaczą się oszczędnością i brakiem czasu. Woda drożeje, a oni często po całym dniu pracy zjadają szybką kolację i kładą się spać bez kąpieli. Sprawy nie ułatwiają naturaliści, którzy przekonują, że środki czystości i nadmierne zużycie wody szkodzą planecie. Polaków przekonałby zapewne dodatek, o jakim dyskutowano niedawno w kontekście kryzysu w Grecji. Pracownicy greckich zakładów kolejowych otrzymywali 420 euro miesięcznie za mycie rąk, ale jako że w naszym kraju taka premia nie wchodzi w grę, pozostaje edukacja.
Zatroskani o czystość rąk
Polacy myją dłonie rzadko i nieprawidłowo. Można to oczywiście zrzucić na niechlujstwo, ale faktem jest, że edukacja w zakresie higieny rąk mocno kuleje. Braki w wiedzy naszych rodaków ma nadrobić zainicjowana 15 października 2014 kampania Cała Polska myje ręce. Jej twórcy na każdy argument odpowiedzą kontrargumentem, udowadniając, że niemycie dłoni nie popłaca. Przytaczając ciekawostki informują o konsekwencjach, które wynikają z zaniedbania higieny rąk. Te faktycznie przyprawiają o ciarki.
Według danych przytoczonych na łamach „Journal of Environmental Health” aż 95 proc. ludzi nie myje rąk w sposób skuteczny. Większość poświęca na umycie dłoni jedynie 6 sekund, tymczasem powinna co najmniej 20. Nic więc dziwnego, że ponad połowa Polek korzystając z toalet publicznych boi się zarażenia chorobami. Bakterie, choć niewidoczne gołym okiem, mogą doprowadzić nie tylko do zatruć pokarmowych, ale i chorób zagrażających życiu. Inicjatorzy ogólnopolskiej akcji apelują: bakterie nie skaczą, lecz są przenoszone – myjąc ręce, ograniczamy ich rozprzestrzenianie się.
Ciekawostki podawane w ramach kampanii Cała Polska myje ręce brzmią przekonująco. 80 proc. infekcji przenoszonych jest przez ręce. Staranne mycie rąk mydłem, zwłaszcza po skorzystaniu z toalety i przed posiłkiem, może zredukować – o 40 proc. - występowanie biegunki. Co ważne, z powodu biegunki każdego roku umiera aż 1,5 mln małych dzieci.* Myć ręce powinno się także po prowadzeniu samochodu i korzystaniu z telefonu komórkowego*. Jak podają inicjatorzy akcji Cała Polska myje ręce, zdaniem brytyjskich naukowców na kierownicy samochodu znajduje się więcej bakterii niż na desce klozetowej w publicznej toalecie. Blado w porównaniu z toaletą publiczną wypada też klawiatura telefonu komórkowego, na której jest 300 razy więcej bakterii i zarazków.
Pieniądze nie śmierdzą?
Wiele do myślenia daje też raport „Higiena rąk i otoczenia Polaków” przygotowany przez markę Dettoll i Centrum Zdrowia Dziecka. Bakterie kałowe, które pozostają na nieumytych po wyjściu z toalety rękach, znaleziono na wszystkich badanych powierzchniach: kuchennym blacie, poręczach w pojazdach komunikacji publicznej, wózkach na zakupy w centrach handlowych, na pilotach do telewizorów. W miejscach publicznych roi się także od bakterii gronkowca złocistego.
Najgorzej w zestawieniu wypadły banknoty. Częstość występowania bakterii z rodzaju Enterococcus na bankomatach, banknotach i monetach wyniosła 28,1 proc. Wśród chorób spowodowanych przez enterokoki wymienia się większość zakażeń szpitalnych, w tym zakażenia układu moczowego i ran. Poza szpitalami mogą odpowiadać m.in. za zapalenie wsierdzia serca. Zagrożeniem są także bakterie E. coli (częstość występowania 6,3 proc.) oraz enterobakterie (3,1 proc.), do których należy np. salmonella.
Za klamkę przez papier
Statystyczny Amerykanin zużywa rocznie ponad 11 kg mydła, Polak – jedynie 7 kg. Tymczasem mycie rąk leży w interesie nas wszystkich. Już od wielu lat eksperci przekonują, że higiena dłoni to podstawa profilaktyki zdrowotnej. Niestety, wiele na sumieniu ma nawet personel szpitali. Prof. Didier Pittet, który prowadzi program walki z zakażeniami szpitalnymi, przekonuje, że dezynfekcja rąk alkoholem zredukowałaby liczbę zakażeń o 50 proc.
Edukacja z zakresu higieny rąk, a nade wszystko zmiana nawyków, poprawiłaby też nasz komfort życia codziennego. Obecnie co rozsądniejsi drzwi w toaletach publicznych otwierają łokciem, kran odkręcają przez papier i noszą przy sobie żel antybakteryjny do rąk. Przed infekcjami bronią się łykając na potęgę witaminy. Niestety, nie tędy droga. Nawet potężna dawka witamin nie zapewni tak dobrej ochrony przed przeziębieniami jak mycie rąk.