Blisko ludziPolewała dziecko wodą, bo moczyło się w nocy. Psycholog ma jasne stanowisko w tej sprawie

Polewała dziecko wodą, bo moczyło się w nocy. Psycholog ma jasne stanowisko w tej sprawie

Nie ma badań potwierdzających, że system kar i nagród działa
Nie ma badań potwierdzających, że system kar i nagród działa
Źródło zdjęć: © 123RF
Katarzyna Pawlicka
23.02.2021 16:25

Informacja o śmierci trzyletniej dziewczynki wstrząsnęła opinią publiczną. Do tragedii doprowadziło zachowanie matki, która postanowiła ukarać córkę za moczenie się w nocy. - Specjaliści nie mówią, żeby polewać dziecko lodowatą wodą. Ale wielu mówi, żeby "zastosować dyscyplinę", "postawić granicę", "dać karę". I to jest tak samo szkodliwe – ostrzega w rozmowie z WP Kobieta psycholog Karla Orban.

Tragedia miała miejsce 19 lutego w Kłodzku. Matka przez kilka minut polewała dziecko lodowatą wodą. Doszło do wychłodzenia organizmu, trzylatka zaczęła wymiotować i straciła przytomność. Gdy karetka pojawiła się na miejscu, podjęto próbę reanimacji. Na ratunek było już jednak za późno.

Katarzyna Pawlicka, WP Kobieta: Na swoim facebookowym profilu napisała pani, że tragedia z Kłodzka nie jest niestety odosobnionym przypadkiem.

Karla Orban: Gdy dzieci mają zaburzenia wypróżniania, czyli moczenie wtórne lub zaparcia nawykowe, ich rodzice bardzo często słyszą w gabinetach specjalistów, że trzeba wprowadzić różnego rodzaju wzmocnienia. Jest to bardzo różnie, często ładnie, ubierane w słowa. Mówi się np., że dziecko powinno nauczyć się odpowiedzialności za swoje czyny (tutaj np. zmoczenie) lub ponieść jego konsekwencje. To otwiera cały worek z pomysłami na nagrody i nagany, wprowadzane czasem przez rodziców zanim zostanie zdiagnozowana przyczyna problemu. Zaczynają stosować kary, a kary poniżają, upokarzają, sprawiają cierpienie.

Możemy w ogóle mówić o karach lepszych i gorszych? Bezpiecznych i niebezpiecznych?

To bardzo niebezpieczne rozróżnienie! Przede wszystkim ani jedne, ani drugie nie mają udowodnionej skuteczności. Z badań wiemy, że stosowanie kar w przypadku zaburzeń psychosomatycznych, czyli takich, gdzie spotykają się ciało i psychika, nie jest skuteczne. Nie mamy na to żadnych dowodów, więc dlaczego mielibyśmy zalecać ten system rodzicom?

Jako specjaliści musimy brać też pod uwagę, że nie znamy sposobu myślenia rodzica, który do nas trafia. Nie wiemy, co będzie rozumiał pod słowem "kara" czy "nagroda" i gdzie znajduje się hamulec bezpieczeństwa jego działań.

Wszystkie kary są szkodliwe?

Tak. Tym bardziej w przypadku zaburzeń psychosomatycznych na pewno nie są potrzebne, są szkodliwe. Proszę sobie przypomnieć, w jakiej formie udzielają wzajemnie rad rodzice na forach internetowych. Często brzmią one tak: "u nas sprawdziło się zabranianie dziecku picia po 18.00", "a u nas zmuszanie dziecka do nocnego prania pościeli". Są rodzice, którzy, niewiele myśląc, od razu wprowadzają takie pomysły w życie.

Czym to grozi?

Nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć, tzw. "efekty" są indywidualne: coś, co u jednego dziecka nie wywoła reakcji innej niż na przykład wzruszenie ramionami, u innego będzie skutkowało bardzo dużymi konsekwencjami, np. naruszeniem zaufania do relacji z rodzicami. Kary psychiczne również mogą wywołać spustoszenie. 

Używa pani hasztagu #niedlakarinagród. O karach już powiedziałyśmy, ale co jest nie tak z nagrodami? 

Karą jest także brak nagrody. Na przykład jeśli powiemy dziecku, że nagrodą za suchą noc czy pokonanie trudności z wydalaniem będzie rodzinna wycieczka czy wspólne popołudnie spędzone na zabawie, to przecież są czynności, których każde dziecko potrzebuje do budowania emocjonalnego bezpieczeństwa, do rozwoju więzi i nie mogą być gwarantowane tylko w nagrodę. Stawianie warunków - w przypadku dolegliwości psychosomatycznych często nie do spełnienia - może mieć degradujący wpływ na psychikę.

Podobnie jak straszenie konsekwencjami albo np. straszenie przyszłością, czyli mówienie dziecku, że jak nie przestanie, nigdy z tego nie wyjdzie, nie będzie mogło wziąć udziału w obozie czy kolonii, będzie wyśmiewane przez rówieśników. Tego typu rzeczy rodzice mówią czasem z bezsilności, zazwyczaj bez złej woli. A mogą mieć one bardzo duże odbicie na poczuciu własnej wartości dziecka. W przypadku trudności psychosomatycznych widzimy także wpływ na to, co dziecko myśli o własnym ciele. Często zaczyna myśleć o nim źle, wpada w poczucie winy

Co powie pani rodzicom, którzy twierdzą, że oni byli przecież wychowywani twardą ręką i "wyszli na ludzi", że najgorsze to dziecko "rozpuścić", pozwolić mu, żeby robiło, co chce.

Kiedy naprawdę przyjrzymy się, jak pokolenie 30- i 40-latków radzi sobie ze złością lub sytuacjami, na które nie mamy bezpośredniego wpływu, wnioski wcale nie są wesołe. W takich momentach wychodzi, że jako społeczeństwo nie byliśmy uczeni samoregulacji. Nie wiemy, jak wrócić do spokojnego stanu, jak poradzić sobie ze złością, lękiem czy ze smutkiem. Niestety, dominujące w naszym dzieciństwie wychowanie, oparte na nagrodach i karach, nie nauczyło nas, co możemy w takich sytuacjach zrobić dla siebie, jak sobie pomóc doraźnie, na wczesnym etapie. Borykamy się z depresją, trudnościami emocjonalnymi w prowadzeniu relacji, atakami złości. 

Oczywiście, większość z nas mieści się w szerokim rozumieniu człowieka dobrze funkcjonującego. Chodzimy do pracy, wykonujemy powierzone nam obowiązki, ale z emocjami nie radzimy sobie tak dobrze, jak byśmy mogli, gdyby nas tego nauczono. Tymczasem mówiono nam, co musimy, a czego nie możemy, nie dano żadnej strategii na napięcie. Tutaj jest najwięcej do zrobienia wśród dorosłych i to jest obszar pracy, którą wszyscy musimy wykonać. 

Ta niewiedza odbija się na dzieciach?

Oczywiście. Jeżeli pytam na warsztatach grupę dorosłych, jak radzą sobie ze złością, pierwszą reakcją jest cisza. Brakuje nam strategii i wzorców zachowań, w związku z czym, gdy dziecko nie chce czegoś zrobić lub sobie z tym nie radzi (np. z wyjściem z domu) bardzo często budzi się w nas mechanizm, który znamy – reakcja w postaci agresji. Krzyczymy, bo nie znamy innych narzędzi.

Podobnie rzecz ma się ze straszeniem, o którym już powiedziałam, zabieraniem czegoś w ramach kary. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że ta złość, która w nas się pojawia, jest sygnałem, że nie wszyscy radzimy sobie tak dobrze, jak byśmy sobie życzyli.

Czym w takim razie zastąpić system kar i nagród?

Warto zadać sobie pytanie, co robimy, gdy dorosły, z którym żyjemy lub współpracujemy, nie chce zrobić czegoś, o co go prosimy, albo ma trudności ze zrozumieniem naszych intencji. Jedyną legalną metodą cywilizowanego człowieka jest dialog. W jego trakcie mogę przedstawić swoją perspektywę, powiedzieć o potrzebach, granicach, wskazać, co jest dla mnie niebezpieczne lub co mi się nie podoba.

I właśnie dialog i relacja z dzieckiem jest alternatywą kar i nagród. Przez rozmowę możemy pokazywać dziecku, że jego działania mają wpływ na innych ludzi. Wtedy motywacją do zmiany nie będzie lęk przed karą, tylko świadomość zmiany, potrzeba wzięcia pod uwagę perspektywy drugiej osoby. W ten sposób również wychowujemy. 

Dziecko, które zaczęło się moczyć, potrzebuje pomocy specjalisty
Dziecko, które zaczęło się moczyć, potrzebuje pomocy specjalisty© 123RF

Jak możemy pomóc dziecku, które się moczy lub cierpi na zaparcia nawykowe?

Jeśli chodzi o moczenie, ważne jest rozróżnienie na moczenie pierwotne i wtórne. Pierwotne to takie, gdy dziecko nigdy nie było suche. Powyżej piątego roku życia konsultujemy je z lekarzem urologiem, który sprawdzi, jak funkcjonuje organizm dziecka, czy nie dochodzi np. do zaburzeń sekrecji wazopresyny. O moczeniu wtórym mówimy, gdy dziecko nie moczyło się nigdy lub było suche powyżej kilku miesięcy. I tutaj, jeśli wykluczymy problemy z układem moczowym, wskazana jest konsultacja z psychologiem dziecięcym. 

Podobnie rzecz ma się z zaparciami: najpierw kierujemy się do lekarza, który sprawdza, jak to wygląda od strony fizjologicznej, czy nie ma np. przyczyny gastrologicznej. Jeśli wykluczy takie podłoże, możemy zwrócić się do psychologa. Psycholog przyjrzy się temu, jak dziecko funkcjonuje, co dzieje się z jego emocjami, czy w rodzinie nie zaszło coś, co może mieć bezpośredni wpływ na pojawienie się moczenia.

Mam wrażenie, że oczekiwania rodziców wobec dzieci ciągle rosną. Nie pomaga presja społeczna na jak najszybsze odpieluchowanie.

Dlatego potrzebujemy specjalistów, którzy będą mówili, jak wyglądają te zaburzenia i jak z nimi pracować. Brakuje nam w społeczeństwie psychoedukacji, a także wiedzy, kiedy dokładnie oczekiwać od dziecka gotowości na odpieluchowanie.

Wiedza jest najlepszym antidotum na różnego rodzaju stereotypy czy też właśnie wygórowane oczekiwania. Jeżeli wiedzy brakuje, a tak niestety jest, trudno się dziwić, że w jej miejscu pojawiają się najróżniejsze oczekiwania czy przekonania o tym, co dziecko już powinno umieć czy robić.

Do tego mamy długą historię bardzo wczesnego odpieluchowywania dzieci, którego konsekwencje jako dorośli ponosimy dzisiaj w postaci osłabienia mięśni dna miednicy czy nietrzymania moczu w wieku średnim. To konsekwencje tzw. "wczesnego odpieluchowania", o których dalej mówi się bardzo mało. Jeżeli te tematy zaczną się wreszcie pojawiać na forum publicznym, zmienią się także oczekiwania wobec dzieci. 

Karla Orban – psycholog, absolwentka Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu (specjalność: psychologia kliniczna). Od ponad dziesięciu lat pracuję zawodowo z dziećmi, rodzinami oraz osobami dorosłymi (https://www.psychologrb.pl/index.html).

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (196)
Zobacz także