Blisko ludziPolka co Niemca zechciała. Dziewczynom znad Wisły nie układa się w miłości za Odrą

Polka co Niemca zechciała. Dziewczynom znad Wisły nie układa się w miłości za Odrą

Polka co Niemca zechciała. Dziewczynom znad Wisły nie układa się w miłości za Odrą
Źródło zdjęć: © 123RF
Helena Łygas
20.09.2018 17:54, aktualizacja: 20.09.2018 18:41

Stereotypy, nawet te krzywdzące, nigdy nie biorą się z próżni. Polki, które za Niemców niemal wyszły, z powodzeniem mogłyby być ambasadorkami obiegowych opinii o naszych zachodnich sąsiadach. I to opinii bardzo negatywnych.

Z opublikowanego w styczniu raportu profesora Piotra Szukalskiego z Uniwersytetu Łódzkiego wynika, że jakkolwiek panowie na żony wybierają najchętniej kobiety zza wschodniej granicy, Polki decydują raczej się na wżenienie się w zachód Europy.

Najczęściej wychodzimy za Anglików, tuż za nimi na są Niemcy, zaś ostatnie miejsce na podium należy do Włochów. Trzy mieszkające w Niemczech Polki opowiadają, dlaczego Wanda słusznie zrobiła, że Niemca nie chciała.

Sylwia jest zgrabną 40-latką. Tlenione włosy, młodzieżowe ciuchy i firany rzęs. Do Niemiec przeprowadziła się ponad 5 lat temu. Właśnie rozpadło się jej małżeństwo, a potem jeszcze zamknęli odział banku, w którym pracowała. Trudno było jej znaleźć równie dobrą posadę w okolicy. Myślała o przeprowadzce do większego miasta w Polsce, ale w końcu padło na Frankfurt. Jej siostra mieszkała tam od 20 lat. Sylwia z Niemcem związała się raz i zarzeka się, że to był pierwszy i ostatni raz.

Curry wurst z banhofu

- Oni są tacy sami, jak ich jedzenie – stwierdza Sylwia z pełną powagą.
- Nieciekawi, bez charakteru i wszyscy do siebie podobni – dodaje i zaczyna opowiadać o swoim związku z Manuelem.

Po przyjeździe nad Men znalazła pracę w restauracji, w której postanowiła urządzić urodziny dla znajomych. Zarezerwowała największy stolik, ale w knajpie byli w tym czasie też inni goście. W tym – on.

Zapamiętała to, jak się uśmiechał – delikatnie, może nawet trochę wstydliwie. Zupełnie inaczej niż faceci w typie cwaniaka, którzy zawsze działali Sylwii na nerwy. Chłopak miał na imię Manuel, był wysoki, przystojny i młodszy o 7 lat. Sylwia po kilku drinkach w końcu zgodziła się dać mu numer. Zaczęli się spotykać.

- Byłam w nim szaleńczo zakochana, chociaż teraz wydaje mi się, że dużą rolę odegrał fakt, że niemiecki znałam wtedy komunikatywnie. Dużo musiałam sobie dopowiadać, a do tego osoba sprawniej poruszająca się w danym języku zawsze wydaje się inteligentniejsza niż jest w rzeczywistości – zamyśla się Sylwia.

Sielanka trwała prawie dwa lata. Dopiero wspólne mieszkanie sprawiło, że przejrzała na oczy. Kiedy pada pytanie "co było nie tak?", Sylwia nie wie od czego zacząć. Najpierw chyba zauważyła, że coś jest nie tak z mieszkającą nieopodal rodziną Manuela.

Kiedyś wrócił do domu ze spotkania z kumplami i bardzo dziwnie się zachowywał. Okazało się, że był naćpany. Kiedy się przyznał, zrobiła mu karczemną awanturę. Manuel wzruszył ramionami i powiedział, że jego matka "nic do tego nie miała" i w ogóle nie rozumie o co chodzi. Kiedy jakiś czas później Sylwia poruszyła z nią temat narkotyków, kobieta wzruszyła ramionami i powiedziała, że jej zdaniem "jemu to dobrze robi, jest potem spokojniejszy".

Denerwowały ją też spotkania z kolegami z pracy, na które chodził przynajmniej 3 razy w tygodniu.

- Dla facetów w Niemczech wieczorne piwo w męskim gronie to świętość. Trudno z tym walczyć, bo to standard. Pytasz koleżanek i okazuje się, że u nich jest tak samo. Dla niemieckiego mężczyzny spędzanie ponad połowy tygodnia nie z partnerką, ale z kolesiami to norma – mówi Sylwia.

Przeczytaj także:

Wieczorne piwo było nie tylko świętością, ale i jedynym akceptowanym świętem. Dla Manuela walentynki, urodziny, szykowanie świąt czy organizowanie czegokolwiek było stratą czasu. Kilka razy wyśmiał ją, że tyle gotuje na Boże Narodzenie i jeszcze chce przystrajać dom. Sylwia przestała się dziwić, gdy poszła na urodziny mamy Manuela. Cała rodzina przy stole, a na nim szklanka słonych paluszków i alkohol.

- Oni nie czują się tak bardzo związani ani z rodziną, ani z przyjaciółmi, często to obcy ludzie – komentuje.

Równie niechętnie podchodził do podróży. Sylwia pamięta, kiedy pierwszy raz planowali – czy raczej mieli planować – wspólne wakacje. Manuel na propozycję miejsca odpowiedział "a co ja miałbym tam robić?".

- Bardzo nie lubił, gdy się malowałam albo stroiłam. Seksowna bielizna budziła w nim niepokój. W końcu wymieniłam wszystkie majtki na białe barchany. Nasz seks był zawsze taki sam, bez urozmaiceń. Zabawki były dla niego obrzydliwą perwersją – opowiada.

Ostatni rok to były ciągłe awantury albo mijanie się w łazience bez słowa. Sylwia nie nosi urazy do Manuela, trochę jej go nawet żal. Uważa że to fajnych chłopak, ze złymi nawykami.

"Książę" z Reichu

Viola o związkach Polek z Niemcami ma sporo przemyśleń, wynikających nie tyle nawet z osobistych doświadczeń, co z 12 lat obserwacji związków lokalnej polonii. W mieście, w którym mieszka, rodaków jest sporo.

- Ja wiem, co nas ciągnie do siebie. To znaczy może inaczej – co Polki ciągnie do Niemców i odwrotnie, bo ja już się nie łudzę i nie ciągnie mnie nic. Dla dziewczyn mąż-Niemiec to gwarancja stabilizacji, uporządkowanego życia, podmiejskiego domu z ogródkiem. Niemcy zaś postrzegają Polki jako zaradne, pracowite, dobrze gotujące. Bonusowo o wiele bardziej zadbane niż Niemki. Coś w tym może i jest, ale trudno na takiej wymianie korzyści budować związek – zaczyna Viola.

Swojego "księcia", jak nazywa z przekąsem byłego, poznała na portalu randkowym. Trochę ze sobą pisali. W końcu postanowili umówić się na mieście. Nie mogła go rozpoznać – okazało się, że na swoim profilu zamieścił zdjęcia sprzed 10, jeśli nie 15 lat. Violi się to nie spodobało, ale postanowiła nie być małostkowa. Dać człowiekowi szansę.

Facet okazał się świetnym gawędziarzem, w dodatku bardzo szarmanckim. Kwiaty i komplementy to był standard. Czar prysł, jak to zwykle bywa, kiedy postanowili zamieszkać razem. Viola prowadziła w Niemczech własną firmę. Szybko okazało się, że dla jej nowego chłopaka ważne było, żeby pracowała jak najwięcej. Oprócz tego miała zajmować się domem, bo w końcu jest Polką, a dla Polek to chyba naturalne. W ogóle argument "głupia, polska blondynka" był podczas kłótni na porządku dziennym.

Mimo wszystko bardziej męczyła ją jednak niemiecka skrupulatność – wszystko z kalendarzem i zegarkiem w ręku, zero przestrzeni na rzeczy, których wcześniej nie zaplanowali. Nawet na głupie wyjście do kina. Viola zdała sobie sprawę, że kwiaty i komplementy, które uznawała za objaw romantycznego usposobienia, też były elementem planu. Jej chłopak zaplanował poderwać młodszą Polkę i zabrał się do realizacji, w taki sam sposób, jak zabrałby się do przekopania ogródka.

- Mięliśmy pieniądze, ale wszystko było odkładane "do skarpety". Zero wyjść na miasto czy jakichś małych przyjemności. Wakacje trzeba było zamówić z rocznym wyprzedzeniem, bo wtedy najtaniej. Mieliśmy nawet awanturę o wodę. Że ona taka droga, a ja się kąpię dwa razy dziennie. Jest jedna przyjemność, na którą zawsze są pieniądze: wieczorne piwo. Faceci w średnim wieku zawsze spotykają się we własnym gronie. Niepijący, protestancki Niemiec to mit. Oni piją równie dużo, co Polacy, tylko w inny sposób – mniej, ale niemal codziennie – mówi.

Jej zdaniem Niemcy to naród "pozbawiony wesołości", w dodatku usztywniony szeregiem zasad, które sami sobie narzucają. To nie tak, że Viola uważa Polaków za lepszą nację, a polskich mężczyzn za lepszych partnerów. Ale Polce z Polakiem jej zdaniem dogadać się mimo wszystko łatwiej. Przynajmniej emocjonalnie jest jakieś podobieństwo, a nie mur.

Pamięta jak zaprosiła na Wigilię kolegę. Łzy stanęły mu w oczach, a potem robił zdjęcia stołu i wstawił na Facebooka. Kolacja nie zbliżyła się nawet wystawnością do tradycyjnych dwunastu potraw.

- Jeszcze są dwie takie obserwacje, o których zapomniałam powiedzieć. Tam mężczyźni zakładają rodziny bardzo późno, często z młodszymi kobietami. Okazuje się wtedy, że tak długo byli kawalerami, że nie mają za grosz cierpliwości do dzieci, do obowiązków życia rodzinnego. Uciekają w pracę, leczą się na depresję. O Polkach, ale też o Azjatkach jest taka opinia, że są świetne w łóżku. Nie umiem powiedzieć z czego to wynika – podsumowuje Viola.

Obserwatorka w teatrze życia codziennego

Kasia do Niemiec wyjechała z mężem. Z przerażeniem obserwuje związki rodaczek z Niemcami. Zaznacza, że na pewno są jakieś pary, którym się świetnie układa, ale jej zdaniem raczej w młodszym pokoleniu. Nie wśród dzisiejszych 40-, 50-latków.

- Najpierw rzuciły mi się w oczy takie relacje poddańcze. To widać choćby po tym, że Niemcy nigdy nie uczą się polskiego, zawsze to Polki mają znać niemiecki perfekt. W dodatku są wyśmiewane, jeśli coś im się myli albo źle wymawiają. Nie raz byłam na polsko-niemieckiej posiadówie, na której znudzeni gospodarze czekali aż "ci Polacy sobie pójdą" – zżyma się Kasia.

Jej zdaniem za starszych Niemców najczęściej wychodzą dziewczyny z biednych rodzin i z małych miejscowości. Takie, dla których przystrzyżony trawnik, nowy samochód i wielki telewizor są oznaką tego, że powiodło im się w życiu.

- Niemcy niby żyją w dobrobycie, ale fatalnie się odżywiają, jeszcze gorzej od Polaków. 50-latek to często już "dziadek". Naiwne ciągle się znajdują. Chociaż oczywiście gros Polek tutaj to samodzielne kobiety, które takie mezalianse zupełnie nie interesują. Ciekawe jest też to, że Polacy często szukają bogatych Niemek, ale oni to pani pewnie nic nie odpowiedzą – twierdzi Kasia.

Cieszy się, że wyprowadziła się z kraju już jako mężatka.

Związki polsko-niemieckie to temat rzeka. W dodatku temat szczególnie drażliwy, podsycany przez burzliwą historię, a ostatnio także przez nastroje polityczne nad Wisłą. Mamy kompleks Niemiec, tego, że tak łatwo wykaraskali się z wojennych zniszczeń. Mamy im za złe, że mają nas za biedniejszego sąsiada, którym – nie oszukujmy się – wciąż jesteśmy.

Czy to wszystko rzuca cień na związki Polek z Niemcami, trudno powiedzieć. Kobiety, które Niemca zechciały, zgodnie twierdzą, że akurat tematy polityczne w ich relacjach się nie pojawiały. Należy też przypuszczać, że chętniej o swoich przeżyciach będą opowiadały kobiety, które się sparzyły i chcą w ten sposób wygadać się, a przy okazji przestrzec inne dziewczyny.

Historie szczęśliwie zakochanych przeważnie są do siebie podobne. Nawet, jeśli wydaje się im, że oni czują to wszystko jako pierwsi na świecie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (365)
Zobacz także