Blisko ludziPolka idzie do wojska

Polka idzie do wojska

Jest takie miejsce, w którym kobieta nie musi martwić się strojem czy fryzurą. To jednostka wojskowa. W polskiej armii służy coraz więcej pań, które już dawno przestały być tylko maskotkami w męskim świecie. Żołnierki realizują odpowiedzialne zadania na ekstremalnych misjach w Afganistanie, a kilka miesięcy temu podporucznik Katarzyna Tomiak została pierwszą kobietą-pilotem myśliwca.

Polka idzie do wojska
Źródło zdjęć: © 123RF

09.05.2013 | aktual.: 09.05.2013 12:31

Jest takie miejsce, w którym kobieta nie musi martwić się strojem czy fryzurą. To jednostka wojskowa. W polskiej armii służy coraz więcej pań, które już dawno przestały być tylko maskotkami w męskim świecie. Żołnierki realizują odpowiedzialne zadania na ekstremalnych misjach w Afganistanie, a kilka miesięcy temu podporucznik Katarzyna Tomiak została pierwszą kobietą-pilotem myśliwca.

Porucznik Justyna Winnicka to bardzo ważna postać w popularnym serialu „Misja Afganistan”, opowiadającym o losach polskiego batalionu zmagającego się z talibami. „Justyna nie chce, by traktowano ją ulgowo. Wyczulona na wszelkie przejawy dyskryminacji nie jest typem wojującej feministki. Zależy jej jedynie na tym, by być docenianą za to, że jest dobra” – taki opis bohaterki może być idealną wizytówką wielu prawdziwych kobiet, które służą w polskiej armii. Swoją „misję Afganistan” zaliczyła m.in. kpt. Ewa Jasiorska z 10 Opolskiej Brygady Logistycznej, która przekonuje, że od kobiety wymaga się w wojsku takiego samego zaangażowania jak od mężczyzny. „Stereotypy nie mają tutaj racji bytu, bo nie liczy się płeć, tylko praca” – tłumaczy w artykule „Być kobietą w polskiej armii” w „Gazecie Wyborczej”.

Twarda baba

W Wojsku Polskim służy obecnie prawie trzy tysiące kobiet. Panie pojawiają się w szeregach różnych formacji. „Oczekują, że ja i ich koledzy będziemy w nich widzieć żołnierza, nie kobietę” – mówi w „Polsce Zbrojnej” gen. Cezary Podlasiński, dowódca 10 Brygady Kawalerii Pancernej. W jego jednostce służy blisko 120 pań, 11 z nich dowodzi plutonami, 25 jest kierowcami samochodów wojskowych, a dwie – saperami.

Kobiety coraz częściej zajmują stanowiska przez lata zarezerwowane dla mężczyzn. Pod koniec ubiegłego roku podporucznik Katarzyna Tomiak wykonała samodzielny lot myśliwcem Mig-29, stając się pierwszą Polką, która została pilotem wojskowego odrzutowca. Wcześniej musiała odbyć długie i trudne szkolenie. Młoda kobieta ćwiczyła m.in. przechwytywanie wrogich samolotów, a także wstęp do walki powietrznej. „Wyrosłam trochę na taką twardą babę. Myślę, że się w tym odnajdę” – mówiła ppor. Tomiak na antenie TVN.

W powietrzu świetnie radzi sobie także por. Anna Górecka, która wyszkoliła już kilkudziesięciu pilotów śmigłowców. Jest dziś jedyną w Siłach Powietrznych kobietą pilotem-instruktorem. W „Polsce Zbrojnej” tłumaczy: „Nikt nigdy nie ułatwiał mi pracy, tylko dlatego, że jestem kobietą. Mam czasami wrażenie, że więcej się ode mnie wymaga niż od pozostałych pilotów”.

Na pierwszej linii

Amerykańskie media dużo miejsca poświęcały ostatnio informacji, że w 2016 r. armia USA oficjalnie zezwoli kobietom na bezpośredni udział w walkach. Obecnie zajmują się one przede wszystkim zadaniami biurowymi, logistyką czy pomocą medyczną.

Co ciekawe, w kwestii równouprawnienia polskie wojsko już dawno wyprzedziło amerykańskich sojuszników. Panie w mundurach z biało-czerwonymi naszywkami od ponad 10 lat mają możliwość walki na pierwszej linii. „Mogą przejść dokładnie takie same szkolenia jak mężczyźni w celu przyjęcia do służby, oczywiście wraz z uwzględnieniem egzaminów sprawnościowych przygotowanych dla słabszej płci” – tłumaczy w rozmowie z „Newsweekiem” komandor Bożena Szubińska, Pełnomocnik Ministra Obrony Narodowej ds. Kobiet.

Jak widać, władze wojskowe nie próbują zacierać fizycznych różnic między płciami. „Gdyby wojna polegała wciąż na walce mieczami, nie miałybyśmy szans” – przyznaje komandor Szubińska.

Jednak dzięki dużej determinacji, kobiety służące w polskiej armii potrafią bez kompleksów rywalizować z facetami. Odsetek przyjętych do uczelni wojskowych pań w stosunku do zdających kandydatów jest wyższy niż mężczyzn. Bardziej przykładają się także do kursów, szkoleń czy testów sprawnościowych.

Na misję z prostownicą

Z badań Wojskowego Biura Badań Społecznych wynika, że służba kobiet w armii cieszy się 70-procentowym poparciem polskiego środowiska wojskowego. Ankietowani często podkreślali, że panie wywierają pozytywny wpływ na stosunki międzyludzkie.

„Przy nich mężczyźni mniej przeklinają lub natychmiast przepraszają, gdy coś im się wymsknie. W polskiej armii, w przeciwieństwie do amerykańskiej – gdzie takie zachowanie uznane byłoby za molestowanie – nadal praktykuje się przepuszczanie w drzwiach, ale jak przyjdzie do wykonywania obowiązków, to nie ma zmiłuj.

– Ostatnio dostałam kilkunastokilogramowy zwój kabli na plecy. Jestem żołnierzem i to są moje obowiązki, nawet nie pomyślałam, by mnie ktoś wyręczył – mówi szer. Agnieszka Walos” – czytamy w artykule: „Być kobietą w polskiej armii”.

Jednak mimo służby w ekstremalnych często warunkach, żołnierki nie przestają być reprezentantkami płci pięknej. Przekonała się o tym dziennikarka Magdalena Pilor, która spędziła kilka miesięcy w polskiej bazie wojskowej w Afganistanie. Na blogu opisywała: „Jakie było moje zaskoczenie, gdy idąc pod prysznic, zobaczyłam kobiety z prostownicami i dobrze wyposażonymi kosmetyczkami: puder, cienie, tusz do rzęs i czarna kredka pod oczy. Do tego koniecznie gładkie nogi, a więc depilator, bo... – Wojna, nie wojna, kobietą trzeba być – usłyszałam od jednej pani w Ghazni. Części się to podoba, inni żołnierze nie zwracają na ten aspekt uwagi, jeszcze innych to bawi. – Ciesz się, ciesz, za pięć miesięcy znowu będziesz brzydka – mówią ci najbardziej złośliwi. – Tu każda z pań może się dowartościować”.

Molestowanie? Nie u nas

Amerykańskie doświadczenia pokazują, że wielu mężczyzn w mundurach, przede wszystkim oficerów, wciąż traktuje kobiety instrumentalnie. Według przerażających statystyk, przestępstwa i ekscesy seksualne są przyczyną odejścia co trzeciego ze zwalnianych z armii USA wyższych dowódców. Mrocznym symbolem tego zjawiska jest odwołany z Afganistanu generał Jeffrey Sinclair, oskarżany o sodomię, cudzołóstwo i pornografię.

Jak wygląda ta drażliwa kwestia w polskiej armii? W 2009 roku na anonimową ankietę Wojskowego Biura Badań Społecznych odpowiedziało 140 polskich żołnierek. 6 proc. ankietowanych przyznało, że doświadczyły molestowania seksualnego, a kolejnych 12 proc. spotkało się z molestowaniem, ale nie dotknęło ich ono osobiście.

Psycholog Anna Peplińska, która wyjechała z polskimi żołnierzami do Iraku, nie dostrzegła przypadków molestowania. „Nagabywanie – jak najbardziej, plotkarstwo – jak najbardziej, nadmierne komplementowanie – też, żarciki, komentarze – tak, ale to wszystko możemy spotkać na co dzień, a nie tylko w sytuacji wojny” – tłumaczy w artykule „Seksmisja Afganistan” w „Gazecie Wyborczej”. To samo mówiły wszystkie żołnierki, z którymi rozmawiał autor tekstu.

„Z drugiej strony – jak wszędzie, gdzie pracują razem kobiety i mężczyźni, także w Afganistanie zdarzają się romanse. Swego czasu głośny był film nagrany przez polskich żołnierzy w bazie Ghazni, gdzie żołnierka uprawia seks z oficerem. Oboje mieli w kraju rodziny” – czytamy w „Seksmisji Afganistan”.

(raf.mtr), kobieta.wp.pl

POLECAMY:

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (1)