Polki mieszkają w Turcji. Mówią, jak wygląda sytuacja na miejscu

W poniedziałek w nocy w Turcji odnotowano silne trzęsienie ziemi, a kilka godzin później drugie. - W Sivasie trzęsienie ziemi to rzadkość, tym bardziej aż tak silne, więc mieszkańcy boją się wrócić do domów. Moja rodzina spędzi noc w domku na wsi. Nie wiedzą, czy tam będzie bezpiecznie, ale lepiej być w jednopiętrowym, małym domku, niż w bloku na czwartym piętrze - mówi Emilia Temizkan, która mieszka w Turcji od 20 lat.

Wioletta Ewa Zarucka także odczuła wstrząsy, choć mieszka blisko 700 km od epicentrum
Wioletta Ewa Zarucka także odczuła wstrząsy, choć mieszka blisko 700 km od epicentrum
Źródło zdjęć: © Abaca, PAP | Instagram, wakacjewturcji

W poniedziałek o godz. 4:17 czasu miejscowego (godz. 2:17 w Polsce) doszło do silnego trzęsienia ziemi o magnitudzie 7,8 stopnia w skali Richtera. Jak podało Europejskie Śródziemnomorskie Centrum Sejsmologiczne (EMSC) - epicentrum położone było na głębokości 10 km, 37 kilometrów na północny zachód od tureckiego miasta Gaziantep, położonego blisko granicy z Syrią.

Kilka godzin później, o 13:24 czasu miejscowego (godz. 11:24 w Polsce) doszło do kolejnego trzęsienia ziemi, tym razem o magnitudzie 7,7. Jego epicentrum znajdowało na głębokości 2 km, ok. 70 km na północny wschód od miasta Kahramanmaras.

Polka mieszkająca w Turcji: Moja rodzina uciekła na wieś

Emilia Temizkan, mieszkająca w Turcji od 20 lat blogerka, prowadząca na Instagramie profil "Moja Turcja od kuchni", w rozmowie z Wirtualną Polską wyznaje, że wstrząsy odczuli jej mieszkający w Sivasie teściowie.

- Drugie trzęsienie odczuli zdecydowanie mocniej. W Sivasie trzęsienie ziemi to rzadkość, tym bardziej aż tak silne, więc mieszkańcy boją się wrócić do domów. Moja rodzina spędzi noc w domku na wsi. Nie wiedzą czy tam będzie bezpiecznie, ale lepiej być w jednopiętrowym, małym domku, niż w bloku na czwartym piętrze - mówi pani Emilia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Sama dzisiejszych wstrząsów nie odczuła, jednak – jak mówi - wróciły wspomnienia z 2020 roku, gdy w swoim mieście przeżyła trzęsienie ziemi o sile 6,9.

- Po takim trzęsieniu trauma pozostaje na całe życie. Uczucie strachu wraca przy każdym małym wstrząsie, a region, w którym mieszkam, trzęsie się dość często. Kiedy usłyszałam o sile dzisiejszego trzęsienia ziemi, łzy same popłynęły. To było trzęsienie silniejsze o cały stopień i trwało minutę. To musiał być koszmar. Strach o swoje życie, rodzinę i bliskich jest przeogromny – wspomina i dodaje, że wiele osób, które podobnie jak ona przeżyły trzęsienie ziemi, nie wróciło już do swoich domów nie tylko ze względu na zniszczenia, ale i strach.

Podczas trzęsienia ziemi w Izmirze akurat rozmawiała z mamą przez komunikator Skype. - Wszystko widziała na żywo. Ja byłam przerażona, a ona jeszcze bardziej - mówi.

- Dużo bólu jeszcze nas czeka. Najtrudniej jest po, jak już uprzątną gruzy i idzie się dzielnicą, gdzie stały znajome budynki i albo ich teraz nie ma, albo są opuszczone, czekając na rozbiórkę, bo nie da się w nich zamieszkać. Serce krwawi – przyznaje.

Akcja na miejscu. "Ratownicy są przerażeni"

Pani Emilia ma w regionie epicentrum znajomych Polaków. - Jak tylko dowiedziałam się o trzęsieniu, starałam się dowiedzieć, czy wszystko u nich w porządku. Przyjaciel rodziny jest ratownikiem AFAD (turecka rządowa agencja ds. sytuacji nadzwyczajnych i klęsk żywiołowych), jest obecnie w Hatay i tam pomaga przy ratowaniu ofiar. Od niego mamy najwięcej informacji – mówi.

- W ostatniej wiadomości przekazał, że jest jeszcze dużo miejsc, do których nie dotarli. W tureckiej telewizji nie mówią za dużo o Adıyaman, bo tam jeszcze nie dojechały profesjonalne ekipy ratunkowe. Drogi są zakorkowane, warunki pogodowe bardzo trudne, bo śnieżyce i mróz. Sprzęt nie dociera. Ratownicy są przerażeni - mówi w rozmowie z WP Kobieta.

- Turecki Czerwony Półksiężyc stawia namioty, przekazywane są bezpieczne budynki, do których można zakwaterować ofiary trzęsienia ziemi. Niestety, jak mówiłam, warunki pogodowe są bardzo trudne, mamy najzimniejszy okres, mróz i śnieg. Nawet tu w Izmirze, gdzie mieszkam, pierwszy raz od sześciu lat spadł śnieg. Kahramanmaraş, Malatya, tam jest jeszcze zimniej. Niektórzy wyjeżdżają do rodzin. Inni po prostu uciekają i spędzą noc w samochodzie – relacjonuje.

Akcja pomocy

Rozmawiamy tuż po tym, jak wróciła z urzędu miejskiego, gdzie jak wielu mieszkańców Izmiru zawiozła potrzebne rzeczy dla ofiar. Kobieta przyznaje, że w sklepach można zobaczyć puste półki, ponieważ Turcy wykupują produkty pierwszej potrzeby, by wysyłać je ofiarom.

- Prawie każdy kupujący wychodził z zakupionymi kocami, paczkami papieru toaletowego. Ktoś wykupił wszystkie śpiwory i wiózł do kasy dwa pełne wózki. Ludzie starają się pomóc, jak tylko mogą. Byłam w miejscu, gdzie zbierają dary. Magazyny są pełne. Ludzie pytają o możliwość wpłat pieniężnych. Utworzono też zbiórkę SMS-ową - podsumowuje.

Mieszka blisko 700 km od epicentrum. Także odczuła wstrząsy

Wioletta Ewa Zarucka - przewodniczka, prowadząca w mediach społecznościowych profil "Biblijna Turcja", od kilku lat mieszka i pracuje w tym kraju. W rozmowie z Wirtualną Polską wyznała, że choć sama mieszka daleko od epicentrum, także odczuła wstrząsy.

- Ja jestem w Alanyi, to 700 kilometrów od epicentrum, a skala trzęsienia była tak silna, że odczułam wstrząsy i to porządnie. Do tej pory, co 15 minut dostaję powiadomienia w aplikacji, więc jakby ta ziemia cały czas się trzęsie - mówi.

W rejonie dotkniętym katastrofą nasza rozmówczyni ma znajomych oraz rodziny znajomych, a minionej nocy z Malatyi, miejscowości mocno dotkniętej przez trzęsienie ziemi, wróciła jej koleżanka z biura.

- Ona bardzo to przeżywa, tam została jej najbliższa rodzina, jej siostry, więc to tragedia też dla tej drugiej strony, bo chcemy pomóc, a na razie nie mamy jak - mówi. Także i ona mówi o trudnych warunkach atmosferycznych, jakie panują na miejscu,

- Wiemy, że wszyscy są na zewnątrz, a tam mróz i śnieg. Porozstawiano też prowizoryczne namioty, gdzie ludzie szukają schronienia. Inni siedzą w samochodach, jednak nie mogą wyjechać, bo drogi są zniszczone i nieprzejezdne, a dodatkowo przepuszczane są głównie służby ratownicze, więc inni czekają, aby nie tworzyły się korki. Starają się trzymać w bezpiecznych miejscach, daleko od budynków, które w każdej chwili mogą się zawalić - dodaje.

Ucieczki do innych miejscowości

Z kolei w Kırıkhan, także dotkniętym trzęsieniem ziemi mieście w prowincji Hatay, mieszkają znajomi pani Wioletty. Wszyscy uciekli na wieś, do miasta wrócili jednak mężczyźni.

- Wrócili pomagać ofiarom i nie mamy z nimi kontaktu. Są kobiety, które zostały na wsiach, a mężczyźni mają aktywne telefony, ale nie odbierają, nie mają czasu – relacjonuje. Sama, podczas swojego ostatniego pobytu w Hatay przeżyła trzęsienie ziemi.

- Na szczęście trwało jedynie 10 sekund, choć w takich momentach czas ciągnie się w nieskończoność. Jego siłę oszacowano na 5 stopni w skali Richtera, a my zdążyliśmy się poderwać i dotrzeć do przedpokoju. Mimo wszystko wyszliśmy na zewnątrz, pukając po drodze do sąsiadów i ewakuowaliśmy się na wieś, gdzie siedzieliśmy w 20 osób w jednym pokoju. Dopiero po komunikatach służb, że jest bezpiecznie, wróciliśmy do domu. A to było tylko 10 sekund, wczorajsze, silniejsze trzęsienie trwało 65 sekund, dlatego zniszczenia są tak rozległe - dodaje.

Kobieta przyznaje, że obecnie wraz ze współpracownikami cały czas śledzą relacje i analizują wszystkie komunikaty, zarówno oficjalne, jak i te spływające od znajomych. Jak podkreśla, ze względów geograficznych, jej miejscowość nie jest zagrożona, dlatego starają się nie wpadać w panikę.

Joanna Bercal, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (152)