Polki wcale nie zdobyły prawa głosu w 1918 roku. Wolno im było głosować i kandydować do Sejmu już pół wieku wcześniej
XIX-wieczne kobiety wcale nie były pozbawione praw politycznych, prawa głosu czy nawet prawa do kandydowania na polityczne stanowiska. Miały je i dotyczyło to także Polek. Choć tylko w jednym z trzech zaborów.
03.11.2018 | aktual.: 03.11.2018 13:33
Znana z napuchniętej do granic absurdu biurokracji i z zawiłych, nieżyciowych przepisów Austria także w zakresie prawa wyborczego dawała popis ociężałości, chaosu i legalistycznego przerostu formy nad treścią.
W Imperium Habsburgów obowiązywał skomplikowany system, dzielący wyborców na kilka grup, zależnie od ich majątku ziemskiego, wykształcenia, zajmowanych stanowisk czy też wysokości płaconych podatków. Idea była taka, by wartość głosu powiązać z rzekomą wartością człowieka, który go oddawał.
Maria Dulębianka na fotografii portretowej
Do wyborów dopuszczano tylko ludzi wystarczająco zamożnych, wpływowych i wyedukowanych. A ponieważ kryteriami były pieniądz i status, toteż twórcom ordynacji nawet nie przyszło do głowy, by wprowadzać dyskryminację ze względu na płeć. Nikt się przecież nie bał politycznych aspiracji dystyngowanych arystokratek czy dziedziczek fortun…
Wykształcone, majętne… głosujące
Wielkim właścicielkom ziemskim wolno było głosować, choć nie osobiście, a przez pośredników. Podobne prawo miały też kobiety posiadające udziały w przedsiębiorstwach.
Przepisy te obowiązywały od połowy XIX stulecia w wyborach do Rady Państwa – a więc nadrzędnego parlamentu w Wiedniu. Na tym wszak równouprawnienie się nie kończyło. Wyrosły z feudalizmu system wyborczy – nazywany systemem kurialnym – stosowano także w wyborach do obradującego we Lwowie galicyjskiego Sejmu Krajowego.
Tutaj sytuacja była nawet bardziej skomplikowana. Poszczególne grupy wyborców niekoniecznie głosowały, a raczej oddawały głosy na elektorów, którzy dopiero mieli wziąć udział w zasadniczym głosowaniu… Mniejsza o szczegóły. Ważne, że także w Galicji panie mogły przystępować do wyborów na równi z mężczyznami. Dotyczyło to nie tylko magnatek, ale też kobiet wykształconych, posiadających odpowiednio sklasyfikowane włości czy też należących do "dwóch trzecich najwyżej opodatkowanych członków danej gminy”.
"Polki są w posiadaniu wszelkich praw politycznych”
Już pod koniec lat 60. XIX stulecia, gdy ruch sufrażystowski ledwie zaczynał raczkować w Wielkiej Brytanii, jeden z posłów do Sejmu Krajowego, niejaki Maurycy Kraiński, opowiadał z dumą na sali plenarnej:
Ordynacja wyborcza nie robi różnicy co do płci przy głosowaniu. Kobiety miały prawo głosowania i wybierania. Z statutu krajowego i ordynacji wyborczej wypływa, że kobiety nie tylko mogą zajmować krzesło poselskie, ale nawet być wybrane do Rady Państwa.
Dalej deputowany podkreślił jeszcze, że Polki są – i od dłuższego czasu były – "w posiadaniu wszelkich praw politycznych, o które płeć piękna w Anglii dziś tak usilnie się ubiega”. Skądinąd doskonale wiadomo, że uprawnienia wcale nie stanowiły teoretycznej ciekawostki. Galicyjskie kobiety naprawdę głosowały. Na tym tle wyniknął nawet spory skandal.
Portret posła Maurycego Kraińskiego i sala posiedzeń Sejmu Krajowego podczas obrad
Jak pisze Stanisław Pijaj w pracy poświęconej prawom kobiet w Austro-Węgrzech, w 1884 roku złożono protest w sprawie wyboru pewnego posła. Jego przeciwnicy znaleźli na liście wyborców cały szereg pań i zaczęli argumentować, że zostały one dopuszczone do głosu nielegalnie, co zaburzyło ostateczny wynik.
W sprawie wypowiedział się Wydział Krajowy, a więc kilkuosobowe grono, stanowiące organ wykonawczy parlamentu. Następnie temat trafił pod obrady pełnego Sejmu Krajowego, a wreszcie – przed naczelny Trybunał Państwa, czyli odpowiednik dzisiejszego Trybunału Konstytucyjnego czy Sądu Najwyższego. Każda z instancji wydawała identyczny wyrok: kobietom wolno było głosować, a oddane przez nich głosy były w pełni ważne. Tego, że ich decyzja zaważyła na wyniku wyborów, nie wolno było kwestionować.
Demokracja tylko dla mężczyzn
Polki z Galicji odniosły niekwestionowany sukces. Tyle tylko, że… już jeden z ostatnich. Władze Austrii stopniowo ulegały postulatom, by archaiczny system wyborczy zastąpić takim, który miałby choć po części walory demokracji.
W 1896 roku wprowadzono nową "kurię” dla przedstawicieli ludu, zwyczajnych chłopów, ludzi nieuprzywilejowanych. Miliony zyskały prawo udziału w życiu politycznym. Ale postępy czynione przez mężczyzn łączyły się też z lawinowymi stratami dla kobiet. W "kurii powszechnej” paniom już wprost zakazano głosować. A parę lat później zaczęto pracować nad zupełnie nową ordynacją, dającą prawa wyborcze wszystkim obywatelom powyżej dwudziestego czwartego roku życia. Z tym, że właśnie obywatelom, a nie obywatelkom.
Strona tytułowa politycznego manifestu Marii Dulębianki pt. Polityczne stanowisko kobiety
Za ustawą głośno agitowali austriaccy socjaliści, żądający od koleżanek, by te odsunęły się na bok, poparły zmiany, a do własnych postulatów wróciły w jakiejś bliżej nieokreślonej przyszłości. Ordynacja została zatwierdzona i weszła w życie w roku 1907. W chwili, gdy sprawa równości płci zataczała na świecie coraz szersze kręgi, kobiety zupełnie straciły prawa w tym jednym miejscu, w którym je dotąd posiadały.
Pierwsza kandydatka na posła
Panie mogły nadal głosować tylko w wyborach lokalnych, do Sejmu Krajowego, choć i w tym zakresie spodziewano się szybkiej zmiany regulacji. Na fali narastającego niezadowolenia nie tylko wiele kobiet poszło na wybory, ale też jedna z nich zdecydowała się kandydować do parlamentu. Była to Maria Dulębianka – postępowa pisarka i publicystka, od dawna krytykująca "bałamutne, mętne i bezmyślne” nawoływania, by panie nie pchały się do polityki.
Kandydaturę feministki wysunięto w ostatnim momencie, na zaledwie dziesięć dni przed wyborami. Maria nie miała czasu agitować. Zresztą, nie było nawet pewne, czy wolno jej to robić. Wprawdzie kobiety w Imperium Habsburgów przez kilka dekad dysponowały prawem głosu, ale zarazem w kraju obowiązywała ustawa zabraniająca im udziału w "spotkaniach politycznych” oraz tworzenia "towarzystw politycznych”.
Damskiej inicjatywy nie poparli nawet socjaliści, nie mówiąc o przedstawicielach prawicy. Mimo to mało znana Dulębianka uzyskała ponad pięćset głosów. Naprawdę wiele, biorąc pod uwagę wszystkie przeciwności.
Kamil Janicki - Redaktor naczelny "TwojejHistorii.pl". Historyk, publicysta i pisarz. Autor książek wydanych w łącznym nakładzie ponad 200 000 egzemplarzy, w tym bestsellerowych “Pierwszych dam II Rzeczpospolitej”, “Żelaznych dam”, "Dam złotego wieku", "Epoki hipokryzji", "Dam polskiego imperium" i "Epoki milczenia". W listopadzie 2018 roku ukazuje się jego najnowsza książka: "Niepokorne damy".
Poznaj losy kobiet, które zdobyły dla Polski niepodległość, a dla siebie – wolność, prawa wyborcze i godność dzięki książce Kamila Janickiego "Niepokorne damy”. Kliknij i kup z rabatem w księgarni wydawcy
Zainteresował Cię ten artykuł? Na łamach portalu TwojaHistoria.pl przeczytasz również o bohaterskiej Polce, która walczyła w męskim przebraniu w ponad trzydziestu bitwach