Półkolonie za 800 złotych tygodniowo. Rodzice w wakacje postawieni pod ścianą

- Jak masz do wyboru wykupienie przerażająco drogich półkolonii albo rezygnację z pracy, to zaciskasz zęby i płacisz – mówi mi Ewa, która na ośmiogodzinne atrakcje dla dziecka wydaje więcej niż średnią krajową. Stawka to nawet 180 złotych za dzień.

Półkolonie za 800 złotych tygodniowo. Rodzice w wakacje postawieni pod ścianą
Źródło zdjęć: © 123RF
Katarzyna Chudzik

02.08.2018 | aktual.: 08.08.2018 13:29

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Na początku lat dwutysięcznych półkolonie kosztowały 5 złotych za dzień, dziś cena wzrosła prawie do 200 złotych. - Firmy wyczuły, że ludzie nie mają wyjścia i dlatego ustawiają takie ceny. Jak masz do wyboru wykupienie chole...ie drogich półkolonii albo rezygnację z pracy, to zaciskasz zęby i płacisz. W końcu to "tylko" 8 tygodni – ironizuje Ewa, mama sześcio- i dziewięciolatka.

Za jeden banknot z Mieszkiem I dzieciaki otrzymywały niegdyś dwa dni pełnego wyżywienia, wycieczkę na basen, konkursy wokalne i taneczne, wyjazdy do parku krajobrazowego, grę w piłkarzyki i ping-ponga. Kilkanaście lat później podwyższone zostały nie tylko ceny, ale również standard zajęć.

Nie wszystkich jednak na to stać. Średnia cena półkolonii w Warszawie to 500 złotych, choć zdarzają się i takie za 1000. I nie jest to kwota, którą trzeba wyjąć z portfela w zamian za zabawowy miesiąc, lecz zaledwie tydzień (!). Zdarzają się półkolonie zdecydowanie tańsze, organizowane przez miasto czy organizacje kościelne – na takie jednak bardzo trudno się zakwalifikować. – Mama znajomej poszła zaklepać naszym dzieciom organizowane przez miasto półkolonie "Lato w mieście". Była taka kolejka, że 50 osób odeszło z kwitkiem. A one i tak kosztowały około 300 złotych za tydzień – tłumaczy Ewa.

Za lipcową rozrywkę dla swoich synów – w godzinach 9.00 – 17.00 - zapłaciła już 2000 zł. Wykorzystała dwa tygodnie urlopu, by spędzić trochę czasu z dziećmi, co także wiąże się z niemałymi kosztami, a przed nią przecież cały sierpień. Jeszcze droższy, bo starszy syn jedzie również na obóz letni (1300 złotych za 9 dni). Młodszy na razie boi się wyjeżdżać, woli zostać w domu.

Rugby, sensoplastyka i Harry Potter

Choć ceny półkolonii są kosmiczne, organizatorzy zapewniają dzieciom atrakcje o jakich ich rodzicom się nie śniło. - Generalnie nie narzekam, to był mój wybór: dopłacić do półkolonii, żeby chłopcy robili to, co lubią. Zajęcia oferowały dużo atrakcji: żeglowanie, grę w rugby, piłkę nożną. Ze względu na upały część zajęć - takich jak parkour - się nie odbyła, ale generalnie chłopcy są zadowoleni – opowiada Artur, tata dziewięcio- i dwunastolatka.

Celowo wybrał im sportowe półkolonie, bo rywalizacja jest tym, co chłopcy lubią najbardziej. Podział na półkolonie sportowe i artystyczne już dawno stał się przestarzały, obecnie furorę robi robotyka, programowanie, survival, parki linowe, gokarty (1000 złotych/tydzień), warsztaty kulinarne, lalkowy teatr z recyklingu, sensoplastyka (plastyka z wykorzystaniem wszystkich zmysłów) czy warsztaty teatralne. Albo półkolonie tematyczne – gdybym miała 12 lat, moje serce na pewno podbiłyby półkolonie Harry Potter i Komnata Tajemnic, na których nauczyć można się magicznych sztuczek, tworzenia eliksirów czy szyfrowania tajemnic.

"Zblazowane dzieci"

- Nie chcę wyjść tutaj na uciemiężonego rodzica, natomiast gdyby synowie mogli pojechać do babci albo dostępne byłyby tańsze półkolonie miejskie dla aktywnych dzieci, wybrałbym to bez wahania przynajmniej na część wakacji. Niestety takiej opcji nie ma, a ja mam ambicję dobrze zorganizować dzieciom czas. Więc płacę – tłumaczy Artur.

Tymczasem nawet jeśli babcia mogłaby zająć się wnukami, to na ogół jest dla nich dużo mniej atrakcyjną towarzyszką i opiekunką niż jeszcze kilkanaście lat temu. – Babcia jest teraz dla dzieciaków nudna – potwierdza psycholożka dziecięca Justyna Kowal. Zapytałam ją, czy bombardowanie dziecka rozmaitymi atrakcjami, których starsza osoba zorganizować im nie może, zawsze jest dobrym pomysłem.

- Żyjemy w takich czasach, że dzieci ciągle mają organizowany czas i to w jak najatrakcyjniejszy sposób. Ich mózg szybciej przetwarza bodźce - nawet jak im się włączy film czy bajkę sprzed 20 lat, to nie są nimi zainteresowane, bo jest w nich za mało akcji. Urodziny organizuje się w rozmaitych parkach rozrywki albo na paintballu. Mogą z tego wyrosnąć zblazowane dzieci bez motywacji do niczego. W przyszłości trzeba będzie im zorganizować chyba lot w kosmos, żeby się ucieszyły i zainteresowały – ocenia psycholożka.

I zastrzega, że wysłanie dziecka na półkolonie bywa koniecznością, zdarza się jednak, że rodzice nie mają pomysłu jak spędzać z dzieckiem czas i dlatego pozbywają się ich z domu na pół dnia. – A prawda jest taka, że nikt im nie będzie organizował czasu do końca życia. Jeśli dziecko będzie miało chwilowy "detoks" od komputera i telefonu, nie będzie miało zorganizowanej każdej minuty, to po kilku dniach obudzi w sobie inwencję twórczą. Zacznie samo organizować sobie czas, wymyślać nowe rzeczy. Ale musi uniknąć tak wielu intensywnych bodźców – tłumaczy Justyna Kowal.

To może jednak obóz harcerski? Wyjdzie taniej.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (73)