Blisko ludzi"Żegnaj mężu, do zobaczenia za 8 tygodni". Cała prawda o wakacyjnych rozwodach

"Żegnaj mężu, do zobaczenia za 8 tygodni". Cała prawda o wakacyjnych rozwodach

"Żegnaj mężu, do zobaczenia za 8 tygodni". Cała prawda o wakacyjnych rozwodach
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Ewa Podleśna-Ślusarczyk
14.08.2020 14:46, aktualizacja: 16.09.2020 17:32

"Chciałabym, żeby było inaczej, ale się nie da. Męża zobaczę tak naprawdę we wrześniu". Magda, Aneta i Monika biorą wakacyjne rozwody. Nie chcą, ale nie mają wyboru. Zmusza ich do tego sytuacja zawodowa, finansowa i rodzinna.

Magda, Monika, Aneta, Jacek, Michał i Marek - bohaterów tego tekstu jest niemało, ale łączy ich jeden problem. 1 lipca stanęli przed jednym z największych dylematów rodziców.

Byłam wściekła na wszystkich

Monika nie kryje złości. Jest zmuszona do spędzenia urlopu bez męża Michała i uważa, że odbywa się to kosztem dzieci i ich związku. Cały rok mijają się w ciągłym pędzie i właśnie na wspólnym wyjeździe zawsze udawało się im przegadać wiele spraw i poczuć dawną bliskość. Tym razem nie mieli takiej możliwości, nie dlatego, że tak chcieli. Inni pracownicy byli szybsi i zaklepali urlopy przed nimi. Okazało się więc, że dostali zgodę na wolne, ale w zupełnie innych terminach. Do "wakacyjnego rozwodu" zostali przymuszeni.

- Byłam wściekła na wszystkich. Planowaliśmy jechać z synem nad morze, to miał być wyczekiwany wspólny urlop - wyjaśnia Monika. - Ja zaczęłam pracę w nowej firmie, byłam wykończona. Marzyłam o chwili wypoczynku z rodziną. Do Karwi musiałam jednak pojechać sama pociągiem. Czułam się rozżalona. Syn ciągle pytał, dlaczego nie ma taty. Chciał pływać, a ja nie umiem, chciał grać w piłkę, ale przecież z mamą to nie to samo – tłumaczy. Jej mąż z kolei pojechał w sierpniu na Mazury. Także sam z dzieckiem, co było dla niego sporym wyzwaniem. Czuł się zestresowany i wcale nie miał przyjemności z odpoczynku. W następnym roku mają już plan. Zgłoszą urlop kilka miesięcy wcześniej. Chcą mieć pewność, że te cztery tygodnie w roku spędzą całą rodziną.

Kogo na to stać?

U Magdy sytuacja wcale nie jest lepsza, choć decyzję o oddzielnych urlopach podjęła razem z mężem świadomie. Ich zmusił brak kasy.

- Pracuję w dużej firmie na umowę o dzieło. Mam jednak 26 dni urlopu, podobnie jak mąż, który ma stałą umowę – opowiada Magda. – Dzieci są jeszcze zbyt małe, by zostawić je same w domu, na pomoc babci czy dziadka, nie możemy liczyć. Nie stać nas na prywatne półkolonie, bo ceny są po prostu zaporowe. Gdybyśmy chcieli zapisać dwójkę na sportowe zajęcia czy budowanie z klocków lego, to jest ok. 800 zł tygodniowo. Na te dofinansowywane przez miasto nie udało się dostać. Dlatego podjęliśmy taką a nie inną decyzję, by urlopy spędzić oddzielnie. Najpierw ja biorę dwa tygodnie w lipcu, potem mąż. W sierpniu tak samo. W sumie uda nam się złapać razem tylko trzy dni, bo poproszono mnie, żebym wróciła kilka dni wcześniej z urlopu, ze względu na braki kadrowe – tłumaczy 36-latka.

Na pytanie, jak się z tym czuje, Magda wzrusza ramionami. – A mamy inne wyjście? – pyta. – Ostatnio żaliłam się koleżance, że mijamy się z mężem w wakacje, a ona na to: przecież to normalne, wszyscy tak robią. Tylko pytanie, czy to naprawdę jest normalne?

Mamy czas zatęsknić

Aneta w te wakacje będzie się mijać z mężem przez siedem tygodni. Na jeden udało się załatwić dzieciom półkolonie. Kumuluje więc urlop, bo wie, że nie będzie miała co zrobić z dziećmi. W zeszłym roku udało się jej razem z mężem spędzić choć część urlopu wspólnie. W tym roku nie ma na to szans. Plusem jest to, że na działkę położoną niedaleko Ożarowa, gdzie mieszkają, oboje mogą dojeżdżać na weekendy, więc będzie to namiastką wspólnego urlopu.

– Mam poczucie, że nie tak chciałabym spędzać wymarzone wakacje, ale od kiedy mam dzieci, godzę się na wiele rzeczy. Wakacje spędzone z dala od męża także się w to wpisują – tłumaczy.

Stara się także znajdować pozytywne strony tej sytuacji. – Mamy możliwość za sobą zatęsknić. Może to dobrze, że spędzamy trochę czasu z dala od siebie. Poza tym te tygodnie, kiedy mąż jest z dziećmi, staram się przeznaczyć dla siebie. Po pracy mam czas pojeździć rowerem, poczytać zaległe książki. Trudno odnaleźć się matce w pustym domu, więc trzeba sobie organizować zadania, bo tęsknota jest duża. – Oddzielne urlopy nie są dobre, ale jak sobie pomyślę, że kosztem wspólnego urlopu, resztę wakacji dzieci spędziłyby w świetlicy czy na półkoloniach, to nie wiem, czy tak bym chciała – zapewnia.

Wspólny urlop ma swoje wady i zalety

Psycholożka Monika Dreger, autorka książki "Co boli związek?" zauważa, że taki trend może mieć negatywny wpływ na rodzinę. Nie tylko na dziecko, ale i na relacje pomiędzy partnerami. Wakacyjne rozwody mogą oczywiście nieść ze sobą wiele złego, choć nie zawsze.

- Nie można demonizować, ale prawdą jest, że spędzając urlopy oddzielnie, dajemy dziecku komunikat, że tak się robi i jest to normalne. To, jak dziecko to odbierze, zależy od wielu czynników, jak choćby od relacji z rodzicami. Jeżeli z obojgiem ma dobry kontakt, dzielonych wakacji nie odczuje źle, ale gdy z jednym z rodziców ma jakiś problem, to wspomnienia z wakacji nie będą wyjątkowe – wyjaśnia Monika Dreger. – Dziecko może zdawać sobie sprawę, że rodzice się dla niego poświęcają. To może być odebrane przez nie także dwojako. Albo poczuje radość, że jest dla nich ważne, albo zupełnie odwrotnie – zostanie wpędzone w poczucie winy, że rodzice dla niego muszą z czegoś rezygnować – dodaje.

Sprawa relacji także nie jawi się dobrze. Takie oddzielne urlopy nie są wskazane, bo to czasem jedyna możliwość w ciągu 12 miesięcy, by pobyć ze sobą. Nie spieszyć się do pracy, szkoły, nie zajmować logistyką ani rozwożeniem dzieci po placówkach. Właśnie wtedy można zacząć ze sobą rozmawiać o związku, dzieciach, planach na przyszłość, omówić problemy, poszukać rozwiązań. Pod warunkiem, że związek jest stabilny i trwały, bo jak każdy kij ma dwa końce, także i tu sytuacja nie jest oczywista.

– Po wakacjach, we wrześniu i październiku, przychodzi do mnie wiele par z tym samym problemem – mówi Monika Deger. – "Nie dogadujemy się, coś się wypaliło" – takie słowa często padają w gabinecie. Okazuje się, że część małżeństw, które były razem na dwutygodniowym urlopie, zdało sobie nagle sprawę, że tak naprawdę nie mają ze sobą o czym rozmawiać.

– Cały rok mijamy się i walczymy o dobrą logistykę, byle ogarnąć dzieci. I nagle jedziemy razem na dwa tygodnie. Kładziemy dzieci spać o 21, siadamy sobie wieczorem przy lampce wina i jest cisza, pustka. To tak uderza, że nie można przejść obojętnie. Po wakacjach i świętach odczuwam wzmożone zainteresowanie terapią. I to coraz częściej po pomoc przychodzą mężczyźni.

Nie ma dobrej recepty na to, co zrobić z dziećmi w wakacje. Najlepiej gdy choć część urlopu spędzimy wspólnie. Jednak prawdą jest też to, że jeżeli nie będziemy pielęgnować związku przez cały rok, to te osiem tygodni niczego tak naprawdę nie zmieni.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także